Bąkiewicz w piątek wieczorem przed stołecznym ratuszem zaprezentował hasło i plakat tegorocznego Marszu. Na plakacie oprócz hasła i informacji o miejscu i dacie przemarszu, na tle biało-czerwonej flagi umieszczono polskiego kawalerzystę na koniu z wzniesioną szablą przed uderzeniem w rosyjskiego piechura z czerwoną literą Z na czapce.

Reklama

Organizatorzy pytani o sprzeciw ratusza do organizowanego przez nich pochodu zapewnili, że Marsz jako impreza cykliczna nie będzie potrzebował zgody miasta. Stowarzyszenie co piątek organizuje teraz w stolicy "Marsz", by miał on taki status prawny, który nie będzie mógł zostać zaskarżony przez władze stolicy.

- W dzisiejszych czasach ogromnego zagrożenia Europy rosyjskim imperializmem, zmianami geopolitycznymi uważamy, że państwo polskie, ojczyzna, musi postawić opór temu złu, które szerzy się na świecie i prezentować silną postawę. Tę postawę może prezentować tylko silny naród - mówił Bąkiewicz.

Reklama

- Naród silny duchem, silny wolą przetrwania, silny moralnością i etyką, którą pokazuje przykład innym narodom. Przez silny polski naród inne narody, inne państwa w Europie mogą być również wspaniałe, silne i mogą odbudowywać utraconą po części cywilizację łacińską - kontynuował.

Podczas prezentacji plakatu podkreślił, że mamy do czynienia z odradzającym się imperializmem rosyjskim. - Jeszcze niedawno wydawało nam się wszystkim, że będziemy żyć zawsze w pokoju, że będziemy żyć w państwie, w którym jest spokój, jest bezpieczeństwo - dodał. Wskazując plakat Marszu powiedział m.in., że Rosja to jest hegemonia siły, brutalności i nienawiści.

Wydarzenie cykliczne czy też nie?

Kilka tygodni temu prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zapewnił o podtrzymaniu swojego stanowiska, iż Marsz Niepodległości nie może być traktowany, jako wydarzenie cykliczne, a organizujący go narodowcy nie mogą mieć preferencji. Mówił, że listopadowe święto niepodległości jest świętem dla nas wszystkich, a były takie lata, że "narodowcy wszczynali burdy i niszczyli miasto", choć przyznał, że rok temu było spokojniej, "niż wtedy, kiedy Warszawa była palona i niszczona".

W jego ocenie przebieg ubiegłorocznego marszu był spokojny, bo miasto podjęło działania sądowe.

Reklama

W ubiegłym roku władze stolicy zaskarżyły decyzję wojewody mazowieckiego o rejestracji cyklicznego wydarzenia Marsz Niepodległości. Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił ją, uwzględniając odwołanie warszawskiego ratusza w tej sprawie. Wojewoda i organizator Marszu Niepodległości złożyli zażalenia na decyzję Sądu Okręgowego, a Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił je.

Ostatecznie marsz odbył się - za jego organizację odpowiadały środowiska narodowe, jednak - aby umożliwić jego legalne przejście – szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk zdecydował o nadaniu mu statusu formalnego zgromadzenia organizowanego przez władze publiczne.

Aleksander Główczewski