Ks. Isakowicz- Zaleski podkreślił, że zablokowanie dostępu do archiwum kurii to "działanie przeciwko pamięci Jana Pawła II". Jeżeli się blokuje akta kościelne, to wtedy bazujemy wyłącznie na aktach dawnej służby bezpieczeństwa - zauważył. Pytany o reportaż stacji TVN24 "Franciszkańska 3" i książkę Ekke Overbeeka "Maxima Culpa. Jan Paweł II wiedział" wrócił pamięcią do pracy nad swoją głośną publikacją "Księża wobec bezpieki".

Reklama

"Spotkałem się z betonowym murem"

Informując władze kościelne, co znajduje się w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej, spotkałem się z betonowym murem. Nie tylko z niechęcią, ale również faktem, że próbowano to wszystko storpedować - wspominał duchowny. W tej książce, jak i w następnych materiałach, były dokładne informacje o różnych trudnych sprawach w Kościele, nie tylko współpracy z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa, ale też sprawach obyczajowych. Mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że to wtedy dokonano grzechu zaniechania - ocenił.

Reklama
Reklama

Dodał, że "te sprawy dzisiaj wybuchają jak bomby z opóźnionym zapłonem. Nie z winy dziennikarzy, tylko z winy tych, którzy blokowali to 17 lat temu". Isakowicz-Zaleski nadmienił także, że - w jego ocenie - głównym blokującym wyjaśnienie kontrowersyjnych spraw z przeszłości był kard. Stanisław Dziwisz.

Kiedy miała już wyjść moja książka, przyjechał do mnie do Radwanowic. Mówił, że on się już pogodził z tą książką, ale żeby nie pisać o wszystkich skandalach obyczajowych. Dlatego w tej książce nie ukazały się informacje, które opisał później holenderski dziennikarz (Ekke Overbeek - red.) i Marcin Gutowski - dotyczące i pedofilii, i różnych skłonności, złych afer - zdradził duchowny.

Jak podkreślił, "w każdej owczarni znajdą się czarne owce". Ale wtedy była szansa to wszystko opisać, wyjaśnić, wytłumaczyć, ale też odsunąć od władzy ludzi, którzy byli niegodni, aby dalej pełnić posługę pasterzy -zaznaczył duchowny.

Kontekst historyczny

Ksiądz zwrócił też uwagę na kontekst historyczny nagłaśnianych dziś skandali. W aktach IPN-u czy SB nie ma takich jasnych sformułowań "pedofilia". Wtedy nie było takiego pojęcia. Pisano: "skłonność do młodych chłopców, małych chłopców" - stwierdził. Mówił też, że stosunek Karola Wojtyły jako metropolity krakowskiego do nadużyć seksualnych w Kościelebył typowy dla tamtego czasu.

On starał się realizować to, co było w Kościele przyjęte wtedy. W wypadku księży, którzy grzeszyli, przede wszystkim troszczono się, żeby ten ksiądz się nawrócił, był nawróconym synem marnotrawnym - relacjonował w rozmowie na antenie radia ks. Isakowicz-Zaleski. Brakowało, co zresztą widać w tych wszystkich raportach i publikacjach, troski o ofiary, jakby w ogóle te ofiary nie istniały - wyjaśniał duchowny. Po 50 latach możemy powiedzieć, że Kościół jako całość popełnił błąd - wyjaśnił. Dodał też, że "Nie można rzucać, że to tylko wina Karola Wojtyły. On w jakiś sposób nie rozumiał tego problemu. Nikt później nie starał się tego naprawić".

"Nie ma postaci nieskazitelnych"

Dopytywany, czy ostatnie publikacje zmienią nasz stosunek do Jana Pawła II, stwierdził:Nie ma w historii postaci nieskazitelnych. Swoje skazy ma choćby Józef Piłsudski, swoje skazy ma wielu polskich bohaterów, świętych. To nie jest jakaś rzecz, która dyskwalifikuje człowieka, natomiast trzeba to umiejętnie pokazać - odpowiedział ks. Isakowicz-Zaleski.

Z Jana Pawła II jeszcze za życia zrobiono jakiegoś herosa, który nie ma żadnej skazy, który jest kryształowy. Nie mam cienia wątpliwości, że to jest postać historyczna, która miała ogromny wpływ nie tylko na Kościół, ale na cały świat, choćby w obaleniu komunizmu. Ukrywanie jego wad, tuszowanie i lukrowanie powoduje, że mamy dzisiaj sytuację, że ci, co nie lubią Jana Pawła II, właśnie to wyciągają - analizował duchowny.

Duchowny podsumował wywód wnioskiem, że "gdyby to opisano, wyjaśniono, wytłumaczono - nikt by się dzisiaj do tego nie przyczepił".