Fala kradzieży w sklepach
Fali kradzieży doświadcza coraz więcej sklepów. W większości sklepów "Żabka" nie ma ochrony, co wykorzystują złodzieje.
Pracownica "Żabki" w rozmowie z "Faktem" wyznała, że często o kradzieżach pracownicy sklepów dowiadują się już po fakcie, zwykle podczas inwentaryzacji.
Z półek znikają przede wszystkim kawy, czekolady, a nawet kapsułki do prania. Niekiedy pracownicy znajdują otwarte opakowania, w których złodzieje zostawiają po dwie lub trzy sztuki.
Według kobiety "Żabki" mają się też mierzyć z przypadkowymi kradzieżami, do których najczęściej dochodzi przez nieuwagę. Jak opowiada, jedna z klientek wyniosła ze sklepu napój, bo zajęta była rozmową przez telefon.
- W "Żabkach" często jest jakaś wystawka zaraz przy kasie, to ktoś, pakując swoje zakupy, często po prostu weźmie też tę rzecz, myśląc, że to jego – przyznała.
Złodzieje w sklepach
"Fakt" zapytał kobietę o praktykę zgłaszania kradzieży na policję. Nie jest to jednak takie proste. Braki w towarach zauważane są podczas inwentaryzacji.
Pracownica "Żabki" opowiedziała o mężczyźnie, który grasował w sklepie od jakiegoś czasu. Pracownicy któregoś razu go rozpoznali i zastawili pułapkę. - Specjalnie siedziałam na zapleczy i patrzyłam w kamery. On się bawił w najlepsze jakieś 2 minuty może, poprostu wszystko włożył do plecaka. Było to na pewno piwo, jogurt pitny, duża czekolada „Milka” i jakieś 4 kawy, te droższe – opisała.
Tuż przed wyjściem złodziej został zatrzymany, jednak zgrywał niewinnego. Nie chciał pokazać plecaka, ale pomogła technologia.