To pierwsza tego typu inwestycja w polskich Tatrach. W Dolinie Pięciu Stawów trwa budowa elektrowni wodnej. Przy Wielkim Stawie wkopywane są rury, aby nadać spadającej wodzie dużą moc. Po jej zakończeniu nad doliną przestanie unosić się czad z kominów. Schronisko, zamiast koksu, ma korzystać z energii wodnej.

Reklama

Prace w Dolinie zauważyli tatrzańscy przewodnicy i zaalarmowali "Tygodnik Podhalański". "Prowadziłem ostatnio wycieczkę w Dolinie Pięciu Stawów. To, co zobaczyłem, zjeżyło mi włos na głowie. Między stawami powstały głębokie wykopy, układane są tam rury. To wielki plac budowy, a to dopiero początek, bo rury mają być poprowadzone przez Litworowy Żleb. Podobno bronimy Tatry przed inwestycjami, a tu mamy do czynienia z taką ingerencją w przyrodę" – mówi gazecie jeden z przewodników.

Mimo kontrowersji Jerzy Kalarus, prezes prowadzącej remont spółki PTTK Karpaty, twierdzi że inwestycja jest prowadzona właśnie ze względów ekologicznych. "Po remoncie elektrowni nie będzie już opalania schroniska koksem, zniknie emisja zanieczyszczeń. W tym wypadku musimy poświęcić pewną ingerencję w tatrzański krajobraz na rzecz ochrony środowiska. Rury muszą doprowadzać wodę z Wielkiego Stawu do Litworowego Żlebu, aby elektrownia uzyskała odpowiednią moc" - mówi Kalarus i dodaje, że zgodę na inwestycję wydał Tatrzański Park Narodowy i Ministerstwo Środowisko.

Dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Paweł Skawiński zapewnia, że wykonawca robót po ich zakończeniu ma doprowadzić Dolinę do pierwotnego stanu. "Wiadomo, że każda nowa inwestycja w sercu Tatr może budzić jakieś tam kontrowersje. W tym wypadku jednak uzyskała ona zgodę Rady Parku, a także pozytywną opinię autorytetów z zakresu hydrologii. Oprócz ograniczenia emisji zanieczyszczeń, po jej zakończeniu, nie trzeba będzie do schroniska dostarczać koksu i zwozić miału" - mówi jego dyrektor.

Zdaniem dyrektora Skawińskiego nowa elektrownia nie będzie miała żadnego wpływu na poziom tafli Wielkiego Stawu.