Jak mówili toprowcy, najtrudniejsza akcja prowadzona była na Kościelcu, gdzie na pomoc czekały dwie osoby. Jedna z nich, starszy mężczyzna, zasłabła. Dwa razy próbował do niego dolecieć śmigłowiec - pogoda jednak nie dawała za wygraną. Na szczęście do turysty udało się dotrzeć dyżurnemu ratownikowi z Hali Gąsienicowej. Udzielił mu pierwszej pomocy, podał płyny i zabezpieczył przed wyziębieniem. Wreszcie pogoda poprawiła się na tyle, że po turystów mógł polecieć śmigłowiec.

Reklama

>>> TOPR: Tatry latem groźniejsze niż zimą

Załamanie pogody zastało w górach także kilka innych osób. Trzy z nich utknęły na Granackiej Przełęczy. Jedna z nich została rażona piorunem. Z pomocą przyszli im toprowcy, którzy pomogli im zejść w rejon Doliny Gąsienicowej. Okazało się także, że porażenie piorunem nie było groźne, a poszkodowanej osobie nic nie grozi.

Kolejne cztery osoby nie mogły się wydostać z Koziej Przełęczy. Zastała ich tam burza i gradobicie. Jednak po rozmowie z ratownikami ustalono, że turyści sami spróbują zejść z gór. I udało się - cała czwórka jest już bezpieczna.

Toprowcy dziwią się, że turyści zdecydowali się na takie wyprawy właśnie dziś. Zwłaszcza, że ratownicy ostrzegali przed załamaniem pogody. Mówili, że może intensywnie padać i mocno grzmieć, nie wykluczali także gradu.