Są w stanie widzieć, jak łańcuch dowodzenia się rozprzestrzenia, jak to wszystko w czasie wygląda. Widzą, ile potrzeba nam od otrzymania sygnału rozpoznawczego do podjęcia decyzji, startu samolotu itd. To są dziesiątki informacji. Z punktu widzenia wojskowego one są ważne - mówił na antenie RMF FM gen. Tomasz Drewniak, były Inspektor Sił Powietrznych komentując wlot rosyjskiego drona w polską przestrzeń powietrzną. Mimo poszukiwań, pojazdu, prawdopodobnie drona-kamikadze Shahed, nie udało się odnaleźć.
"Taki dron ma zaprogramowaną trasę"
Ten dron ma zaprogramowaną trasę. Można zaprogramować elementy omijania, łamanej trasy, ale nim się już nie steruje. Albo tak była zadana trasa, że zszedł niżej, wykonał zwrot i wyszedł z naszego terytorium, albo skończyło mu się paliwo czy program uznał, że to miejsce, w którym powinien wylądować - mówił gen. Drewniak.
Dlaczego nie zestrzelono drona?
Żeby podjąć decyzję o zestrzeleniu, konieczna jest identyfikacja wzrokowa. Pilot samolotu myśliwskiego podchodzi do takiego celu i jednoznacznie przez radio mówi, że ma takie parametry itp. Wtedy zapada decyzja. Gdyby ten obiekt zagrażał ważnym elementom infrastruktury, wtedy decyzję się podejmuje. Tutaj nie było takiego zagrożenia. Przemieszczał się nad rzadko zabudowanymi terenami - tłumaczył były szef Sił Powietrznych. Jego zdaniem, pochopne zestrzelenie takiego pojazdu mogło doprowadzić do tragedii. Gdyby taka płonąca kula wpadła do lasu przy tych suszach, które są, mogłoby być naprawdę nieprzyjemnie - podsumował.