W poniedziałek oenzetowski Komitet ds. Likwidacji Dyskryminacji Kobiet (CEDAW) oświadczył, że polskie przepisy w sprawie aborcji łamią prawa kobiet. Oświadczenie jest rezultatem dochodzenia dotyczącego polskiego prawa w sprawie przerywania ciąży, które komitet rozpoczął w 2021 r.

Reklama

Tusk o aborcji

Pytany o to na konferencji prasowej premier Donald Tusk przypomniał, że obecnie nie ma większości w Sejmie do liberalizacji przepisów aborcyjnych.

Zmobilizowałem całą Koalicję Obywatelską złożoną z bardzo różnych środowisk do tego, żeby przyjęła w programie legalną aborcję do 12 tygodnia (ciąży). To nie był prosty proces. Dzisiaj brakuje nam w Sejmie kilkunastu głosów– stwierdził Tusk.

Dodał, że za przepisami liberalizującymi przepisy nie zagłosuje większość posłów PSL.

"Ja mam jeden głos w Sejmie"

Mnie nie trzeba przekonywać, żeby zrobić wszystko, by kobiety w Polsce miały prawo do legalnej aborcji, ale ja mam niestety jeden głos w Sejmie – zaznaczył szef rządu.

Powiedział, że "w jakimś sensie wszystko jest w rękach wyborców". Wybory są daleko przed nami, nadal będę robił wszystko w roli premiera, by decyzje wykonawcze w ramach istniejącego prawa ułatwiały życie kobietom – podkreślił.

Premier zadeklarował, że nadal będzie namawiał przeciwników zmian, by patrzyli na tę kwestię przez pryzmat praw kobiet, a nie zabiegu medycznego.

Reklama

CEDAW przekazał w komunikacie, że Polki mierzą się z "poważnymi naruszeniami praw człowieka w związku z zaostrzeniem prawa aborcyjnego, przez co wiele z nich jest zmuszanych do donoszenia ciąży wbrew swojej woli, uciekania się do domowych, niebezpiecznych metod przerywania ciąży bądź wyjeżdżania za granicę" do miejsc, gdzie aborcja jest legalna.

W połowie lipca Sejm nie uchwalił nowelizacji Kodeksu karnego autorstwa Lewicy dotyczącej częściowej dekryminalizacji dokonania aborcji. Zakładał on uchylenie dwóch przepisów art. 152 kk, mówiących o karze 3 lat więzienia za przerwanie ciąży w przypadkach, których nie dopuszcza ustawa, oraz nakłanianiu do tego. Wprowadzał też kary ograniczenia wolności lub więzienia do lat 5 w przypadku aborcji, gdy ciąża trwa dłużej niż 12 tygodni. Dekryminalizował on dokonanie aborcji powyżej 12. tygodnia ciąży w przypadku stwierdzenia poważnych wad płodu, grożących życiu i zdrowiu kobiety.

Za uchwaleniem nowelizacji Kodeksu karnego, głosowało 215 posłów. Przeciwko było 218, a dwóch wstrzymało się od głosu. Na 29 głosujących posłów klubu PSL-Trzecia Droga za uchwaleniem ustawy było tylko czterech. W zeszłym tygodniu projekt w wersji, które 12 lipca została poddana pod głosowanie, podpisany przez cały klub Lewicy, część posłów klubu KO, jedną posłankę z PSL-TD oraz czworo posłów klubu Polska 2050-TD, jeszcze raz wpłynął do Sejmu.

Trzy przypadki

Do 2020 r. przerywanie ciąży w Polsce było możliwe w trzech przypadkach: gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety, gdy powstała w wyniku czynu zabronionego (np. gwałtu lub kazirodztwa) albo istniało uzasadnione podejrzenie ciężkich i nieodwracalnych wad płodu. W październiku 2020 r. TK zakwestionował trzecią z tych przesłanek.

"Ani jednej więcej"

W następnych miesiącach przestrzeń publiczną obiegła m.in. informacja o śmierci 33-letniej pacjentki, która w piątym miesiącu zmarła w szpitalu w Nowym Targu. Przyczyną śmierci według relacji miała być sepsa, która rozwinęła się w ciele kobiety, gdy lekarze zwlekali z przerwaniem ciąży i usunięciem obumarłego płodu. Sprawa ta wywołała w całym kraju wiele protestów pod hasłem "Ani jednej więcej". Protestujący podnosili wtedy argument, że przyczyną tragedii były m.in. drakońskie przepisy wiążące ręce lekarzom.