Do tej pory starymi ubraniami wymieniali się głównie Amerykanie i Brytyjczycy, szczególnie ci z klasy średniej. Warunek był tylko jeden: rzeczy musiały być w doskonałym stanie, najlepiej z dobrą metką. Chodziło o to, by bez żadnych wydatków skompletować nową garderobę. Akcję popierali też ekolodzy przekonując, że rezygnacja z zakupów chroni środowisko naturalne.

Reklama

- Pomysł ma sporą szansę chwycić, bo przybył do nas z bogatego Zachodu, a nie z biednego południa. Z pewnością oznacza, że powoli pozbywamy się polskiego zwyczaju przechowywania wszystkiego na zasadzie "kiedyś się przyda" - tłumaczy antropolog Waldemar Kuligowski. Jego zdaniem gotowość do wymiany własnego ubrania na cudze oznacza, że rzeczy używane przestały już być w Polsce synonimem biedy, a stały się oznaką alterantywnego sposobu życia.

Idea swap parties podoba się też polskim ekonomistom. - Można oczywiście zastanawiać się, czy rezygnacja z zakupów nowych produktów nie spowoduje zmniejszenia wewnętrznej konsupcji w gospodarce, ale z drugiej strony zaoszczędzone w ten sposób pieniądze i tak można wydać tylko na inne rzeczy. A jednocześnie oszczędzanie staje się trendy - uważa były wiceprezes Narodowego Banku Polskiego Krzysztof Rybiński.

Organizatorzy szacują, że w "swap parties" w całej Polsce weźmie w najbliższą sobotę udział kilka tysięcy osób.