"Nie wiem nic o tym liście" - mówi DZIENNIKOWI rzecznik kurii krakowskiej ks. dr Robert Nęcek. Podkreśla, że nakaz milczenia nałożony przez kurię 17 października na księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego jest bezterminowy. Wtedy to ksiądz otrzymał dekret kanclerza kurii: "Proszę się powstrzymać od wszelkich wypowiedzi, w tym zwłaszcza do mediów na temat tzw. lustracji w Kościele".

Reklama

Kardynał Stanisław Dziwisz zapewnił wtedy w rozmowie z księdzem Isakowiczem-Zaleskim, że nie będzie krytykowany. Tymczasem w listopadzie na spotkaniach z księżmi niektórzy krakowscy duchowni ostro atakowali księdza, a on nie mógł się bronić.

Dlatego pięciu przyjaciół ks. Isakowicza-Zaleskiego, autora złożonej w wydawnictwie "Znak" książki o inwigilacji krakowskiego kościoła przez SB, przesłało 26 października do kurii list w jego obronie.

"Napisaliśmy ten list, bo ksiądz był szkalowany" - mówi jeden z autorów listu dr Jerzy Bukowski. "Jesteśmy wstrząśnięci zwłaszcza faktem podważania zasług ks. Zaleskiego z okresu jego duszpasterskiej posługi w trudnych latach 80., kiedy z narażeniem życia niósł słowo Boże i pociechę duchową prześladowanym przez komunistyczną władzę robotnikom z Nowej Huty" - piszą autorzy.

Reklama

"Znamy księdza z najtrudniejszych chwil stanu wojennego. To bardzo smutne, że kapłan, który chce pokazać heroiczność duchownych musi milczeć" - mówi inny z autorów listu Stanisław Markowski.