Oficerowie WSI wyprowadzili z WAT pieniądze poprzez utworzone w 1996 r. Centrum Usługowo-Produkcyjne. Podpisywało ono z rozmaitymi spółkami wieloletnie umowy na dostawę towarów lub świadczenie usług.

Reklama

Głównymi kontrahentami były firmy związane z fundacją "Pro Civili" - założoną w 1994 r. za 300 tys. starych złotych. Pracownikami tej firmy byli oficerowie i współpracownicy WSI. Według raportu, umowy ze spółkami były tylko pozorami. Jedynym celem ich zawierania było wyłudzenie wielomilionowego zwrotu podatku VAT, uzyskanie kredytów bankowych oraz sprzedaż bankom wierzytelności z umów leasingowych.

Przykładem działań podejmowanych przez "Pro Civili" był zakup dla WAT systemu "Axis". System ten miał służyć do zabezpieczenia dokumentów przed podrobieniem i umożliwiać szybką, bezbłędną weryfikację ich wiarygodności. Śledztwa wykazały, że ten program... nie istnieje.

W raporcie można przeczytać także, że powiązane z "Pro Civili" firmy były jednocześnie tzw. pralnią pieniędzy, które mogły pochodzić również z nielegalnej działalności grup przestępczych. Potwierdzają to niektóre ujawnione przez prokuraturę umowy. Jedną z nich była umowa leasingu jachtu motorowego przez Korporację Adar S.A. dla WAT. Pierwsza umowa była zawarta na wysokość ok. 36 mln zł,a druga 20 mln zł.

Reklama

Właścicielem jachtu cały czas pozostawała cypryjska firma Parsley Co. Ltd. Raty leasingowe były wpłacane na konto Bank of Cyprus. Celem zawarcia tych umów było wyprowadzenie pieniędzy za granicę.

Według autorów raportu,wiele takich przedsięwzięć WAT-u z góry było skazanych na straty. Mimo to uczelnia uczestniczyła w kosztach, choć jej kondycja finansowa z roku na rok była coraz gorsza. Tymczasem władze uczelni nie reagowały. Nie wykazały chęci rezygnacji choćby z tych działań, które nijak nie pasowały do charakteru wojskowej uczelni - usług ubezpieczeniowych, hotelarstwa czy handlu ropą.

Oficerowie WSI występowali w tych transakcjach w dwóch rolach - albo reprezentowali WAT, albo firmy podpisujące z uczelnią umowy.

Reklama

To, że kontakty współpracującej z uczelnią fundacji z WSI nie były tajemnicą,potwierdza fakt, że jeden z pracowników "Pro Civili" podawał się za agenta wojskowych służb, choć... nigdy nim nie był. Najwyraźniej taka przynależność była lepiej odbierana przez kontrahentów fundacji.

Autorzy raportu przypominają, że ich ustalenia potwierdziła prokuratura. Zwracają też uwagę na to, że w procederze wyprowadzania pieniędzy z WAT uczestniczyli cudzoziemcy - w szczególności z krajów byłego ZSRR. A zawierane z WAT umowy często dawały kontrahentom możliwość dostępu do informacji stanowiących tajemnicę państwową i służbową.

W raporcie nie napisano wprost, że przestępcze działania na Wojskowej Akademii Technicznej były inspirowane przez kierownictwo WSI, ale - zdaniem jego autorów - nie należy tego wykluczać. I to pomimo tego, że same WSI prowadziły śledztwo w tej sprawie.