Głównym oskarżonym w śledztwie przeciwko "układowi warszawskiemu" jest Paweł Bujalski, były wiceprezydent stolicy - pisze "Fakt". Prokuratura oskarża go o wzięcie prawie miliona złotych łapówek, m.in. za wydanie zgody na budowę ekskluzywnego hotelu w ścisłym centrum Warszawy.

Reklama

W lipcu 2006 roku Bujalski został zatrzymany przez CBŚ i tymczasowo aresztowany. "Wyszedł na wolność po wpłaceniu gigantycznej kaucji w wysokości 970 tys. zł. Podobno, aby zdobyć te pieniądze, musiał sprzedać swój dom" - pisze "Fakt".

Swoich lokali nie musieli jednak pozbywać inni bohaterowie śledztwa w sprawie tzw. układu warszawskiego. "Bolesław B. był pod koniec lat 90. dyrektorem Biura Rady Gminy Warszawa Centrum. Oficjalnie zarabiał około 5 tys. złotych na rękę. Jednak w akcie oskarżenia, jaki wczoraj trafił do sądu, można przeczytać, że niezadowalał się tą pensją i wziął dwie łapówki w wysokości 300 tys. zł i 100 tys. dol." - pisze "Fakt".

Czy za te pieniądze kupił apartament na ekskluzywnym strzeżonym osiedlu na warszawskich Kabatach? - pyta dziennik. Niewykluczone, bo cena metra kwadratowego w tym miejscu stolicy przekracza dziś 10 tys. zł.

Reklama

"Mimo kupna mieszkania, Bolesława B. było jeszcze stać na wpłatę na konto sądu 260 tys. zł kaucji w zamian za wypuszczenie z aresztu" - pisze "Fakt".

Ale dużo mniej za swoją wolność musiała zapłacić Elżbieta S., była członkini Zarządu Dzielnicy Śródmieście Gminy Warszawa Centrum. Została tymczasowo aresztowana pod zarzutem przyjęcia 100 tys. dol. łapówki.

"Sąd był bardzo łaskawy dla pani Elżbiety i zwolnił ją z aresztu po wpłaceniu 20 tys. zł kaucji" - pisze "Fakt". I Elżbieta S. będzie czekała na proces w swoim 130-metrowym mieszkaniu w centrum Warszawy.

Reklama

"Apartament przy ulicy Lwowskiej mieści się w wyremontowanej, zabytkowej kamienicy. Według ostrożnych szacunków mieszkanie Elżbiety S. jest dziś warte, ponad półtora miliona złotych" - pisze "Fakt".

Oprócz Pawła Bujalskiego, Bolesława B. i Elżbiety S. na ławie oskarżonych zasiądzie jeszcze 13 innych osób. Prokuratura wciąż nie wie dokładnie, ile łapówek wzięli. "Na razie udało się zdobyć dowody na półtora miliona złotych" - pisze "Fakt".