Sprawa wypłynęła po mejlu, który pod koniec czerwca 2010 roku trafił do ABW. Anonimowy nadawca sugerował, że właściciel firmy lotniczej przewożącej najważniejsze osoby w państwie oraz wpływowych biznesmenów, może mieć kontakty z obcym wywiadem, nielegalnie handlować bronią i dziełami sztuki - donosi "Wprost".
Ta informacja postawiła na nogi Biuro Ochrony Rządu. Tym bardziej, że firma Dariusza Sz. latała m.in. z Donaldem Tuskiem, Bronisławem Komorowskim, Bogdanem Borusewiczem czy prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Tygodnik podaje, że do klientów spółki należeli także menedżerowie z Orlenu i Lotosu.
Po zbadaniu całej sprawy BOR rekomendował zaprzestanie korzystania z usług tej spółki. Potem okazało się, że prawda jest jeszcze gorsza.
Prokuratura postawiła Dariuszowi Sz. zarzuty korupcyjne związane z aferą w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego.
Przy tej okazji wyszło zdaniem "Wprost", że Sz. utrzymywał bardzo dobre relacje z byłym ministrem infrastruktury Cezarym Grabarczykiem. Według byłej urzędniczki Urzędu Lotnictwa Cywilnego to właśnie on miał wprowadzić byłego legionistę na prywatne spotkania do premiera Donalda Tuska.
[Dariusz Sz.] wspomniał, iż był u Grabarczyka i że ma kilku kandydatów na to stanowisko [prezesa ULC]. Wiem, że takich spotkań z Ministrem Infrastruktury było więcej. (...) Podczas innej naszej rozmowy tj. wczesną wiosną 2009 r. przekazał mi, że jest umówiony na spotkanie 15 minutowe z premierem Donaldem Tuskiem (...) - zeznała w śledztwie.
Grabarczyk nie chciał rozmawiać na ten temat. Z kolei Kancelaria Premiera nie odpowiedziała, czy Dariusz Sz. spotkał się z szefem rządu. Wyjaśniła tylko, że nie był on gościem w KPRM.
W 2011 r. Dariusz Sz. już nie żył. Nie wrócił z wycieczki do Indii. Jego zwłoki powieszone na kablu od komputera znalazł jeden ze znajomych. Stwierdzono, że było to samobójstwo.