Dotąd żaden z polskich polityków nie posunął się do tego, aby sugerować obcemu państwu zaostrzanie kursu wobec własnego kraju.

Strategię rządu PiS wobec sąsiadów zza Odry określił Kwaśniewski diabelnie złym pomysłem i kursem na prowokację. Były prezydent chwali też Angelę Merkel za to, że do tej pory nie uległa prowokacjom Warszawy. Ale zaraz też radzi: Gdyby po wyborach Kaczyńscy mieli pozostać u władzy, Niemcy powinny się zastanowić, czy nie zaostrzyć kursu.

Reklama

"Trzeba będzie wtedy inaczej reagować na te ataki" - przekonuje były prezydent Polski w wywiadzie dla kobiecego magazynu, który wczoraj trafił do kiosków w Niemczech.

Wielu polskich polityków krytykowało już w zagranicznej prasie sytuację w Polsce. Ale Kwaśniewski posunął się dalej - choć to właśnie jego jako byłego prezydenta obowiązuje szczególna odpowiedzialność za słowa wygłaszane na arenie międzynarodowej.

Reklama

"Angela Merkel jest o wiele bardziej doświadczona niż Kwaśniewski. Rad nie potrzebuje" - kwituje Zdzisław Najder, były dyrektor Radia Wolna Europa. "Jestem zaskoczony, że takie słowa padły właśnie z ust Kwaśniewskiego".

Berlin chłodno przyjął rady polskiego byłego prezydenta. "Współpraca polsko-niemiecka jest dziś bardzo bliska i Niemcy nie widzą potrzeby wprowadzania jakichkolwiek zmian. Rząd Republiki Federalnej prowadzi wobec Polski politykę wyciągniętej ręki i tak pozostanie bez względu na to, kto będzie rządził w Polsce" - mówi DZIENNIKOWI rzecznik ambasady RFN w Warszawie John Reyels.

Po wypowiedzi Kwaśniewskiego wyjątkowa konsternacja zapanowała w polskim MSZ. "To jest działanie wbrew państwu polskiemu. Tylko rozłożyć ręce z ubolewaniem" - uważa rzecznik ministerstwa Robert Szaniawski.

Reklama

Dla europosła PiS Wojciecha Roszkowskiego wypowiedź Kwaśniewskiego dałoby się usprawiedliwić, gdyby nasz kraj należał do Trzeciego Świata. "Tam opozycja jest pozbawiona możliwości działania. Ale na Zachodzie nie znam byłego przywódcy, który na łamach obcej prasy tak krytykuje własny rząd" - mówi.

Nie mniej oburzony jest Wiesław Chrzanowski. "Nawet w PRL prymas Wyszyński unikał pewnych wypowiedzi za granicą" - mówi.

Również Andrzej Olechowski, były szef MSZ, nie znajduje usprawiedliwienia: "Polska została dość poważnie skrzywdzona przez obecny rząd, ale udzielanie innym krajom rad, jak mają z nami postępować, jest niestosowne".

Rady dla Berlina, jak postępować z Polską, to niejedyne kontrowersyjne fragmenty wywiadu w "Vanity Fair". Były prezydent twierdzi w nim także, że upadek polskiej demokracji to realna groźba. Rząd Jarosława Kaczyńskiego "niszczy bowiem standardy polityki i buduje swoją pozycję na strachu, wypycha za granicę ludzi młodych i dynamicznych, polega na tajnych służbach i tropieniu obywateli".

I nawet za granicą wypowiedź Kwaśniewskiego budzi zdumienie. "To jest igranie z ogniem. To jakby prezydent uznał, że sytuacja w Polsce jest na tyle katastrofalna, że potrzebna jest pomoc Niemiec" - przyznaje Dominique Moisi, do niedawna dyrektor Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (IFRI).



Wałęsa: Kwaśniewski popełnił błąd

Jędrzej Bielecki: Prezydent Kwaśniewski radzi Niemcom, aby zaostrzyli politykę wobec Polski na wypadek zwycięstwa wyborczego braci Kaczyńskich. To dobra rada ?
Lech Wałęsa: Niezręcznie to zrobił, bardzo niezręcznie. Nie wolno takich rzeczy robić. My tu między sobą możemy mówić różne rzeczy, ale na zewnątrz nie. Aż mi się nie chce wierzyć, że coś takiego zrobił.

Ależ pan, panie prezydencie, też ma bardzo krytyczny stosunek do obecnych władz.

Oczywiście, ale nigdy czegoś podobnego bym nie powiedział. Nie zgadzam się z zachowaniem Kaczyńskich, ale takie wypowiedzi pokazują Europie, że mamy luki, że nie wszystko przemyśleliśmy.

A co jeśli Niemcy posłuchają rad Aleksandra Kwaśniewskiego?
Nie posłuchają, to niemożliwe. To jest nasza wewnętrzna sprawa, nasza demokracja. U nich też z demokracją nie zawsze wszystko wychodziło. Pamiętam, gdy po Genscherze ministrem spraw zagranicznych został Joschka Fischer. Też wydawało się, że będzie problem, dopiero później okazało się, że nie był aż taki zły. Dziś u nas gramy demagogią, populizmem, bo czym innym nie można. I to trzeba zrozumieć. Taki etap w demokracji. Jak w pływaniu: nie da się tego nauczyć, czytając książki, słuchając doradców. Trzeba wejść do wody, trzeba się zachłysnąć.

Prezydent Kwaśniewski w tym samym wywiadzie powiedział, że w Polsce demokracja może upaść.
Nie, no nie... Znów przesadził. Pewno, że Kaczyńscy puszczają bąki i zanim ktoś się zorientuje, kto puścił, to już będzie po wyborach. W tej klasie jest niefajnie. Ale to wszystko będzie bardziej ludzi zachęcało do udziału i mądrego wybierania w przyszłości. Mogłem wszystko przynieść narodowi na tacy. Ale postawiłem na inną koncepcję: zmusić do myślenia, prowokować, denerwować, irytować. Takie przypadki, jakie mamy obecnie, przyspieszają procesy demokracji. I tak to powinien Kwaśniewski tłumaczyć Europie. Ludzie stopniowo uczą się korzystać z demokracji. Amerykanie tego nie zauważyli, wprowadzili w Iraku demokrację odgórnie, a ludzie ją odrzucili i wolą strzelać. U nas też prawo demokratyczne jest: można nawet zostać prezydentem, przeskakując przez płot. Ale wciąż tylko połowa ludzi idzie do wyborów, tylko połowa korzysta z praw, które otrzymali.

No to czemu Aleksander Kwaśniewski popełnił taki błąd?

Zirytował się. Dziennikarz go chytrze podszedł. Tego inaczej nie można zrozumieć. Ja miałem niedawno podobną sprawę. Ale po pierwszym pytaniu sprawę postawiłem jasno: na temat relacji moich i Kaczyńskich plotek opowiadać nie będę.

Ale prezydent Kwaśniewski jest w polityce od pół wieku. Udzielał tysięcy wywiadów, ma ogromne doświadczenie.

Jest słaby politycznie. Wiedziałem o tym od dawna, wiedziałem, że będzie popełniał błędy. On nie ma węchu politycznego. Irytuje go też to, że inni prowadzą politykę inaczej, a on przestał być aktywny.