Mordowanie jest bowiem najlepszym środkiem w proekologicznej krucjacie, którą prowadzi zamaskowany bohater komisu. Jednak nie wszystkich polityków bawi komiks - niektórzy rozważają pozwanie autorów i wydawców do sądu.
Kim jest Likwidator? To ekoterrorysta żyjący w leśnej ziemiance. Jest zamaskowanym, ubranym na czarno, muskularnym ekoanarchistą. Ma niezwykłą siłę, potrafi ujść cało z największej opresji. Nawet przed setkami żołnierzy i policjantów, który polują na jego życie. Choć jest radykalnym ekologiem, jeździ na motorze. Zabija niczym Sylwester Stallone w kinowym hicie "Rambo". Nie znosi kapitalistów, komunistów, islamistów, polityków oraz instytucji państwa. Lubi piwo. Czasem Likwidator miewa dylematy moralne: zastanawia się, czy dalsze mordowanie ma sens. Szybko je rozwiewa. Postanawia zabijać coraz więcej.
Twórcą postaci Likwidatora jest rysownik z Białegostoku Ryszard Dąbrowski. "Do tego komiksu namówili mnie wiele lat temu koledzy anarchiści, którzy wiedzieli, że umiem rysować. Seria to ostra satyra, która ma piętnować świat polityki. Nas kręciły wtedy takie tematy" - tłumaczy Dąbrowski. Pierwszy komiks ukazał się już w 1995 r. w punkowych zinach. Od 2000 r. zeszyty drukują już przez profesjonalne wydawnictwa komiksowe. W tym roku do księgarni trafiły zebrane w jednym tomie wszystkie zeszyty narysowane przez Dąbrowskiego.
Na celowniku Likwidatora znalazły się właściwie wszystkie osoby publiczne w Polsce. Przez komiks przewinęły się i zostały zgładzone postacie do złudzenia przypominające (gdyż często ich nazwiska od pierwowzorów nieznacznie się różnią) Zbigniewa Ziobrę, Leszka Millera, Wojciecha Jaruzelskiego, Zbigniewa Wassermanna i Jarosława i Lecha Kaczyńskich. Losy byłego premiera i prezydenta nie są do końca wyjaśnione - wiadomo, że zostali brutalnie pobici przez Likwidatora. Przeżyli czy umarli? Tego autor komiksu jeszcze nie wyjaśnił.
W serii pojawili się również liderzy tzw. przystawek: Roman Giertych i Andrzej Lepper oraz ludzie mediów: ojciec Tadeusz Rydzyk i redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik. O tym, że istnieje Likwidator, zdążyła się dowiedzieć również administracja prezydenta USA George’a W. Busha oraz pobity przez niego papież Benedykt XVI. Spotkanie z ekoterrorystą nie wyszło na dobre białoruskiemu dyktatorowi Aleksandrowi Łukaszence, który zginął zagryziony przez wilki.
Niektóre sceny mordów są nadzwyczaj drastyczne. Ojciec Rydzyk (przedstawiony jako szef Radia Mapysk) przed śmiercią jest torturowany - Likwidator wlewa mu kwas solny do wnętrzności. Z kolei Roman - szef "Ligi Pierdolniętych Rodzin" wraz z Andrzejem, liderem "Burakoobrony" zostają przemieleni na pokarm dla zwierząt. Wszystko w jednym celu - w obronie Natury. Roman Giertych, kiedy opowiedzieliśmy mu o komiksie, nie wykluczył, że podejmie kroki prawne. "Skoro tak to drastycznie wygląda... Dam to moim prawnikom do zobaczenia" - mówi. Zbigniew Wassermann z kolei tłumaczy, że polityk musi mieć grubą skórę i być odpornym nawet na przejaskrawioną krytykę.
Jak przekonuje Dąbrowski, lejąca się krew polityków to tylko symbol. "Skrajna i przejaskrawiona brutalność, makabreska ma budzić uśmiech" - mówi. Inni znawcy komiksów dodają, że zeszyty niosą ze sobą proekologiczne przesłanie. "Tu nie chodzi tylko o przejaskrawioną, krwawą jatkę. Rysiek wkłada w usta bohatera własne poglądy, ocenę rzeczywistości" - mówi DZIENNIKOWI jeden z krytyków.
Paweł Timofiejuk, który pisze scenariusze komiksów, twierdzi, że "Likwidator" to jedna z ikon współczesnego komiksu polskiego. Porównuje serię do amerykańskiego "Punishera", w której weteran z Wietnamu na własną rękę wymierza sprawiedliwość i morduje gangsterów. "<Likwidator> jest znany w niewielkim środowisku ludzi zaangażowanych w komiks. Wydaje mi się, że ludzie są podzieleni w jego ocenie. Nie wszyscy akceptują ten brutalny styl. Rysiek jednak trafnie komentuje rzeczywistość" - mówi Marek Oleksicki, rysownik.
Bo choć nawiązania do polityki pojawiały się w zeszytach wydanych ponad 10 lat temu, to dopiero w ostatnich odcinkach pojawili się hurtowo politycy i ludzie z pierwszych stron gazet. W dwóch ostatnich zeszytach Likwidator mierzy się z polską rzeczywistością pod rządami PiS (w komiksie Prawa i Samogwałtu).
Komiks krytykuje nie tylko Polskę pod rządami braci Jarosława i Lecha Kaczyńskich. Dostaje się też wcześniejszym rządom. W 2005 r. powstał odcinek "Likwidator i Zielona Gwardia". Zawarta w nim została ostra krytyka przemian, które nastąpiły po 1989 r. "Rośnie w siłę kasta cwaniaków żyjących nie z pracy, lecz ze spekulacji kapitałem zbitym przeważnie na przekształceniach własnościowych majątku PRL. Często to dawni członkowie elit byłego reżimu komunistycznego" - taka teza okraszona została wizerunkami najbogatszych Polaków: Zygmunta Solorza, Jana Kulczyka oraz Aleksandra Gudzowatego.
W tym odcinku Likwidator wpadł w zasadzkę zastawioną na niego przez policję w Kielcach. Tam wspólnie przesłuchują go i torturują: Leszek Miller (premier Killer), prymas Glemp, Leszek Balcerowicz, redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik. "M... Masz za nie, nie kupowanie wy..wy...wy...wy...Wyborczej" - krzyczy wymierzając pięścią cios w twarz. Jednak bohater cudem wydostaje się z opałów, a ginie premier Killer.
W jeszcze wcześniejszym zeszycie "Likwidator - Decydujące Starcie" bohater wysadził Sejm oraz rozprawił się z islamskimi terrorystami. Ich przywódcą jest Mułła Mułamar Ibn-Bill Muładen (na rysunkach widać podobieństwo do Osamy Bin Ladena), który odnalazł w Bieszczadach Likwidatora i obiecał 4 mln dol. za zabicie prezydenta USA George’a W. Busha. Jednak superheros zabił islamskiego przywódcę. - Nie znoszę religijnych pojebów - powiedział przed naciśnięciem spustu.
Likwidator jest nie tylko wrogiem polityków. Rozprawia się również z gwiazdami popkultury. Zabija artystę Wiśniarczyka, który wygląda zupełnie jak Michał Wiśniewski, lider zespołu "Ich troje". Zabija go za to, że "zgarnia miliony za odstawianie chały". "Mam krytyczny stosunek do tak zwanej kultury oficjalnej" - mówi Dąbrowski. Likwidator jest bezwzględny nie tylko dla polityków i gwiazd, ale także dla zwykłych ludzi. Z jego ręki giną i chłopi, którzy trzymają psy na łańcuchu, i myśliwi, ale także domorośli poeci. Ci ostatni dlatego, że ich grafomańskie ciągoty pochłaniają zbyt dużo papieru.
Komiksowa postać stała się kanwą dla innych autorów. W grudniu w księgarniach pojawił się zbiór komiksów poświęconych Likwidatorowi pod nazwą "Likwidator Alternative". W nim różni komiksowi twórcy narysowali własne wersje przygód Likwidatora. Niektóre z krótkich opowieści są znacznie bardzie wulgarne i brutalne od pierwowzoru. W odcinku "Likwidator - Koniec kadencji" bohater wpada na salę sejmową i wystrzeliwuje wszystkich parlamentarzystów. "Bo was kurwa nienawidzę" - rzuca strzelając z karabinu maszynowego.
Likwidator rozwiązał też w Polsce problem lustracji. Zabił Antoniego Macierewicza, który nie chciał dopuścić ekoterrorysty do teczek. Zawartość archiwów wylądowała w punkcie skupu makulatury. Skąd pomysł na to, że Likwidator zajmuje się lustracją? "To temat wałkowany w kółko, choć z minionej epoki. Nikt nie wyraża zdania wielu ludzi, dla których lustracja i inne objawy ciągłego życia przeszłością jest już odgrzewanym kotletem" - tłumaczy Paweł Timofiejuk, współautor odcinka o Macierewiczu.
Komiksowy Likwidator nie tylko zabija, ale również podróżuje po świecie i w czasie. Prawdopodobnie dlatego, że w Polsce zdążył wymordować prawie wszystkich znanych polityków.
W najnowszym, właśnie przygotowywanym odcinku, Likwidator przenosi się w czasy rewolucji bolszewickiej na terytorium Ukrainy. Tam staje wraz z anarchistami na drodze Armii Czerwonej, a w jego ręce wpadnie sam wódz rosyjskich komunistów: Włodzimierz Lenin. Niedokończona jeszcze historia kończy się spotkaniem Likwidatora i Lenina, podczas której komiksowy heros bierze wodza rewolucji jako zakładnika. Przykłada mu żyletkę do gardła. "Teraz rzeczywiście Likwidator działa na Ukrainie. Trochę chciałem odpocząć od polskiej polityki. Ale pewnie do niej jeszcze wrócę, poczekam, by zobaczyć, co będzie robił nowy rząd" - tłumaczy Dąbrowski.