Projekt strony jest niezwykle nowoczesny. Wszystko dopracowano w najdrobniejszych detalach. Para gimnazjalistów odwiedza kancelarię premiera Donalda Tuska, żeby przygotować się do klasówki z wiedzy o społeczeństwie. W kolejnych materiałach filmowych nastolatki pokazują pracę premiera od kuchni. Wchodzą do gabinetu Tuska i siadają w jego fotelu. Zwiedzają pokład samolotu, którym premier lata na zagraniczne wizyty. Podpatrują, jak funkcjonariusze BOR chronią szefa rządu. Przy okazji poznają trudne pojęcia: desygnowanie, wotum nieufności, rekonstrukcja rządu itp. W tle migają starannie dobrane przebitki ze zdjęciami uśmiechniętego Donalda Tuska, a to z czasów w młodości, a to ściskającego dłoń światowym przywódcom, a to na posiedzeniu Rady Ministrów.

Reklama

Pomysłodawcy z Centrum Informacyjnego Rządu tłumaczą, że strona będzie pomocą na lekcjach wiedzy o społeczeństwie. "Można zmuszać młodzież do czytania konstytucji, ale lepiej pokazać, jak to działa w praktyce" - mówi Jacek Filipowicz, dyrektor CIR. Zapowiada, że projekt, który kosztował niecałe 14 tysięcy euro, będzie rozszerzany.

Jednak specjaliści nie mają wątpliwości: bardziej niż o edukację młodzieży chodzi o wypromowanie Donalda Tuska przed wyborami prezydenckimi.

"Widocznie służby prasowe premiera mają niepisany obowiązek przygotowywania kampanii Tuska" -nie bez złośliwości komentuje Jan Dziedziczak z PiS, kiedyś rzecznik rządu Jarosława Kaczyńskiego. Przypomina, że obecni licealiści już za dwa lata będą mogli głosować. I wypomina twórcom strony internetowej, że zapomnieli o poprzednikach Tuska. "Strona wygląda, jakby historia polskich rządów zaczynała się i kończyła na szefie rządu PO".

Reklama

"Projekt PR-owski tylko i wyłącznie" - dodaje Tomasz Kalita, rzecznik SLD. "Nie chodzi tu o usprawnienie komunikacji z młodzieżą, tylko o zwykłą propagandę. Premier liczy na to, że jak otworzy nowy portal z dziećmi, to pokażą go wszystkie media".

Jak tłumaczy, gdyby rzeczywiście chodziło o wychowanie obywatelskie, w pierwszej kolejności zadbano by o stronę Parlamentu, bo jest on bliższy społeczeństwu.

Kalita wróży projektowi klapę. "Uśmiechnięty Donald ze strony internetowej będzie przypominał raczej Mao Zedonga z plakatów propagandowych. Młodzież będzie go kontestować" - dodaje.

Reklama

Ale specjalista od marketingu politycznego Eryk Mistewicz wróży, że pomysł kancelarii premiera znajdzie naśladowców. Partie i urzędy będą tworzyć własne strony internetowe. I tak np. Kancelaria Prezydenta (która na razie nie chce komentować projektu konkurentów politycznych), zapewne zechce przedstawić z dobrej strony Lecha Kaczyńskiego i pokaże, jak wygląda Pałac Prezydencki i np. rezydencja na Helu. "Trudno uprawiać politykę w pustce. A projekty, które skomplikowaną politykę tłumaczą w prosty sposób, pozwalają zaangażować ludzi" - mówi Mistewicz.

Dodaje, że teraz walka toczy się o najmłodszych wyborców wychowanych na grach wideo, na multimediach, którzy do oceny świata nie potrzebują mediów. "Grupa ta stale rośnie. Która partia pierwsza do niej trafi, ta może wygrać" - dodaje Mistewicz.