Na Krymie leżą mogiły rosyjskich żołnierzy, Sewastopol to miasto legenda, w którym stacjonuje rosyjska Flota Czarnomorska. Są tu symbole rosyjskiej chwały wojskowej - powiedział Putin w wystąpieniu przed izbami rosyjskiego parlamentu.
Krym to tygiel narodów i kultur i przez to jest tak podobny do Rosji - dodał m.in. rosyjski prezydent.
Jednocześnie dodał, że stosunki z bratnim narodem Ukrainy będą dla nas zawsze najważniejsze, bez jakiejkolwiek przesady. Putin powiedział także, że na Krymie będą trzy równoprawne języki państwowe: rosyjski, ukraiński i krymsko-tatarski.
Rosyjski prezydent przeprowadził w trakcie orędzia sięgnął do historii.
Gdy Krym okazał się w granicach innego państwa, Rosja poczuła się ograbiona. Sama Rosja przyczyniła się do upadku ZSRR, a przy sformułowaniu jego rozpadu zapomniano o Krymie. Miliony Rosjan położyło się spać w jednym kraju, a obudziło w innym. Okazali się mniejszością narodową, a naród rosyjski okazał się być może największym podzielonym narodem świata. Państwo rosyjskie opuściło głowę i przełknęło tę obrazę. Ale ludzie nie mogli pogodzić się z tą historyczną niesprawiedliwością - powiedział Putin.
Zgadzając się na demarkację granic, dałem do zrozumienia, że pogodziliśmy się z tym, że Krym jest częścią Ukrainy. Wychodziliśmy z założenia, że stosunki z Ukrainą są dla nas najważniejsze. Liczyliśmy, że Ukraina będzie naszym dobrym sąsiadem, że Rosjanie na Krymie będą mieli zabezpieczone interesy zgodnie z międzynarodowym prawem. Ale podejmowano próby przymusowej asymilacji, pozbawiano ich pamięci politycznej, a mieszkańcy Krymu padli ofiarą trwającego od 20 lat kryzysu politycznego - dodał Putin.
Zrozumiałym jest, że nie mogliśmy pozostawić Krymu i jego mieszkańców w nieszczęściu, bo byłoby to zwykłą zdradą. Przede wszystkim musieliśmy pomóc stworzyć warunki dla swobodnego wyrażenia li, by mieszkańcy Krymu mogli sami określić swój los. Ale od kolegów z Zachodu słyszymy, że łamiemy prawo międzynarodowe. Dobrze, że sobie o nim w ogóle przypomnieli, lepiej późno niż wcale. Ale co rzekomo łamiemy? - dopytywał Putin.
Co niby łamiemy? Nie wprowadziliśmy naszych wojsk na Krym. Nie przekroczyliśmy umownej obecności 25 tys. wojskowych na Krymie - odpowiedział sam sobie Putin.
Rosyjski prezydent porównał także Krym do Kosowa: Dlaczego to, co Albańczycy mogą zrobić w Kosowie, zabronione jest mieszkańcom Krymu?
Potem przyszedł czas na USA i zachodnich partnerów.
Nasi zachodni partnerzy na czele z USA preferują rządzenie się prawem silniejszego, uwierzyli, że są wyjątkowi i mogą decydować o losie świata. Działają tak, jak sobie umyśli, tworzą koalicję na zasadzie: kto nie z nami, to nie tylko nam. Zmuszają międzynarodowe organizacje to podejmowania decyzji, a gdy ich nie ma, to je ignorują. Tak samo było w Jugosławii - ocenił Putin.
Rosyjski prezydent wyraził wdzięczność Chinom za ich postawę. Zwrócił się także do Niemiec.
Liczę na to, że obywatele Niemiec, które wspieraliśmy w jedności, będą wspierać inne narody w dążeniu do odbudowania jedności - powiedział Putin.
Na zakończenie orędzie rosyjski prezydent wezwał obie izby parlamentu do inkorporacji Krymu:Z woli narodu wnoszę o przyjęcie dwóch nowych podmiotów - Krymu i Sewastopola - w skład Federacji Rosyjskiej.