W sobotę w Monachium rozpoczyna się doroczna trzydniowa konferencja poświęcona bezpieczeństwu. Jej głównym tematem będzie wojna w Zagłębiu Donieckim. A najciekawszą rozgrywką - dyskusja o dostarczaniu broni Ukrainie. Europejskie stolice są w tej kwestii podzielone. Amerykanie - o czym pisaliśmy - są skłonni powiedzieć tak.
Samo NATO nie powinno dostarczać pomocy wojskowej, bo w ten sposób dałoby Rosji pretekst do eskalacji konfliktu i do twierdzeń, że źródłem całego zła była strategia rozszerzenia Sojuszu. Ale rosyjska odmowa wdrożenia postanowień mińskich może sprawić, że państwa zachodnie nie będą miały wyboru i dostarczą Kijowowi wyposażenie obronne. Moskwa powinna zdawać sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na niej ciąży - napisał w tygodniku "Der Spiegel" przewodniczący konferencji Wolfgang Ischinger, były ambasador Niemiec w USA.
Postanowienia z Mińska nigdy nie zostały w pełni wykonane, a co więcej rozpoczęta w połowie stycznia ofensywa sprzymierzonych z Rosją separatystów ostatecznie zniweczyła najważniejsze uzgodnienie w postaci zawieszenia broni. Mimo to kanclerz Angela Merkel, gospodyni szczytu, stanowczo wyklucza opcję dostarczenia Kijowowi nawet tych rodzajów broni, które rozważają Amerykanie, a więc samolotów bezzałogowych, radarów czy sprzętu przeciwpancernego. Podczas poniedziałkowej wizyty w Budapeszcie zastrzegała, że jedynym rozsądnym narzędziem jest dyplomacja.
Opory przed dozbrojeniem Ukrainy mają inne europejskie mocarstwa. Dotyczy to nawet Wielkiej Brytanii, którą jeszcze przed rozpoczęciem protestów na Majdanie łączyły z Rosją nie najlepsze stosunki. W lokalnej prasie trwa debata na temat dostaw broni. Znany historyk Timothy Garton Ash w niedzielnym wydaniu "Guardiana" nazwał Putina silniejszą wersją Slobodana Miloszevicia i dodał: Rozstrzygnięcie dyplomatyczne będzie możliwe tylko wtedy, gdy Ukraina będzie mogła zastopować rosyjską ofensywę. Czasami tylko broń może powstrzymać broń. Czy takie dostawy nie podsycą rosyjskiej paranoi oblężonej twierdzy? Podsycą. Ale Putin już dziś, niezależnie od faktów, żywi się tą paranoją.
Reklama
Litwa już w listopadzie ubiegłego roku, m.in. ustami prezydent Dalii Grybauskaite, obiecała Ukraińcom broń. Uzgodniliśmy, że oni sprawdzą, czego potrzebują, my sprawdzimy, co możemy wysłać, i na tej podstawie stwierdzimy, jak możemy pomóc - mówił Reutersowi minister obrony Juozas Olekas. Dostawy ruszyły na początku stycznia. Co zawierają? Tajemnica wojskowa. Pomoc zdecydowanie popiera też Rumunia, która obawia się, że podsycana z Kremla rebelia rozleje się także na graniczących z nią terenach ukraińskiego Budziaka, nad którym zaobserwowano już wzmożoną aktywność rosyjskich samolotów bezzałogowych. – Jeśli chcemy dać Ukraińcom szansę, musimy działać tak mocno jak Federacja Rosyjska, to znaczy wesprzeć ukraińską armię wszelkimi środkami, jakie tylko możemy dostarczyć – podkreślał prezydent Traian Basescu.
Reklama
Po wrześniowym szczycie NATO w Walii doradca Poroszenki Jurij Łucenko pisał na Facebooku, że dostawy broni dla Kijowa obiecali Amerykanie, Francuzi, Norwegowie, Polacy i Włosi. Stwierdzenie to zostało natychmiast zdementowane przez wszystkie strony poza Paryżem, który w ogóle odmówił komentarza. Włochy przygotowują jedynie pakiet nieśmiercionośnej pomocy wojskowej, takiej jak hełmy czy kamizelki kuloodporne - oświadczył w rozmowie z Reutersem przedstawiciel tamtejszego resortu obrony.
Z kolei Kanada, która ma ponad milion obywateli o ukraińskich korzeniach, już dostarcza Kijowowi wyposażenie - m.in. mundury i kamizelki kuloodporne. Broń może być dostarczana, o ile taką decyzję podejmie NATO - zastrzegł minister obrony Robert Nicholson. Polska tymczasem jest skłonna dostarczyć broń na zasadach komercyjnych. Ale na razie Kijów nie wyraził oficjalnie zainteresowania podobnymi dostawami.