Branżowy serwis miesięcznika "Press" (presserwis) podał, że według nieoficjalnych informacji w ub. roku Król zawarł dość nietypową umowę z wydawnictwem, którego chciał się pozbyć. Podpisał umowę o pracę z dyrektorem wydawniczym Pauliną Król, która prywatnie jest jego żoną. Honorarium Króla miało opiewać - jak donosi "Press" - na kwotę kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie. Na dodatek umowa miała przewidywać kary za jej rozwiązanie. Podpisano ją, gdy trwały już poszukiwania nabywcy większościowego pakietu udziałów w AWR ”Wprost” - podał presserwis.

Czy nowy właściciel "Wprost" - Platforma Mediowa Point Group SA. - chciał pozbyć się Króla z wydaniwctwa, bo był wyjątkowo kosztotwórczy? "Dyscyplinarne rozwiązanie umowy z nim nastąpiło na skutek rażącego naruszenia przez niego obowiązków pracowniczych. Poza opinią pracodawcy znajduje to również odzwierciedlenie w stanowisku Rady Etyki Mediów z 29 kwietnia 2010 roku" - powiedział "Press" szef Rady Nadzorczej AWR "Wprost" Piotr Misiło.

Chodzi o tekst "Nie polezie orzeł w GWna”, który według nowych właścicieli daje prawo Adamowi Michnikowi i Andrzejowi Wajdzie do roszczeń związanych z naruszeniem ich dóbr osobistych.

"Jest to kuriozalne tłumaczenie. Ja, człowiek Peerelu, dożyłem takich samych czasów" - cytuje Króla "Press". Król przypomniał też, że nie opublikował materiału samowolnie. Tekst miał być akceptowany przez kierownictwo redakcji.

Król złożył pozew do sądu przeciwko wydawcy. Domaga się w nim przede wszystkim uchylenia decyzji o zwolnieniu dyscyplinarnym i odszkodowania w postaci trzymiesięcznego wynagrodzenia - pisze presserwis.







Reklama