Sąd Najwyższy zażądał od działaczy związkowych zwrotu wartych ok. 20 mln złotych nieruchomości. Ale domy w większości już dawno zostały sprzedane.

Reklama

Większość darowanych przez Energetykę mieszkań została sprzedana. Jedno z nich nabył obecny szef „Solidarności” Enei Piotr Adamski. Kiedy je kupował, zasiadał w radzie nadzorczej związkowej spółki.

Historia sięga 1996 r. Ówczesna Energetyka Poznańska (dzisiejsza Enea) do spółki z zakładową „Solidarnością” i Związkiem Zawodowym Pracowników Energetyki Poznańskiej założyła firmę Biuro-Serwis. Większość udziałów trafiła w ręce organizacji związkowych. W pierwszym roku działalności Biuro-Serwis zarobiło ledwie 10 tys. zł. Wtedy na odsiecz ruszyła Energetyka. W 1997 r. przekazała spółce atrakcyjne budynki. 5 kamienic w Poznaniu i po jednej we Wrześni i w Szamotułach. Na lepszy rozruch pożyczyła 100 tys. zł, rok później dorzuciła pół miliona. Według wartości księgowej darowane przez Energetykę nieruchomości były wtedy warte blisko 3,5 mln zł.

Wielka wyprzedaż

Związkowcy zaczynają sprzedawać mieszkania już w 1998 r. Na początek piętnaście. Do kasy spółki trafia niewiele ponad 181 tys. zł. Cztery razy mniej niż wartość rynkowa, co BS przyznaje w swoim rocznym raporcie i odnotowuje, że spółka zamknęła rok ze stratą. Podobnie rok później. Kiedy wyprzedała kolejne 44 mieszkania w 3 kamienicach stojących przy ul. Strusia, kamienicy przy ul. Głogowskiej oraz reprezentacyjnej al. Marcinkowskiego. Za 44 lokale BS zainkasowało niewiele ponad 800 tys. Większość sprzedanych mieszkań miało 60 – 70 metrów kwadratowych. – Za takie mieszkanie trzeba było zapłacić wówczas 60 – 80 tys. zł – mówi nam osoba znająca poznański rynek nieruchomości. Jedno z mieszkań kupił wtedy Piotr Adamski wówczas członek rady nadzorczej BS i działacz „Solidarności” Enei. Dziś jej przewodniczący. Chcieliśmy go zapytać ile zapłacił za ten lokal. Nie odbierał jednak telefonu. Rok 1999 r. Biuro-Serwis zakończyło ponad z 830 tys. zł na minusie. Mimo to zarząd spółki wypłacał sobie po 10 tys. na rękę, a członkowie rady nadzorczej po kilka tysięcy złotych pensji. Zapytany przez nas kilka miesięcy temu Marek Boiński (członek „S” Enei i członek rady nadzorczej BS), dlaczego BS tak tanio sprzedawało nieruchomości, odpowiedział: „Obsługa takich lokali to były dodatkowe koszty, więc za symboliczną złotówkę przejmowali je pracownicy”. Proceder wyprzedaży trwał jeszcze dwa lata.

Reklama

czytaj dalej >>>



Reklama

Hojny zakład

Potem związkowa spółka zaczęła żyć ze zleceń składanych jej przez Eneę (usługi biurowe, ochrona itp.). Usługi te kosztują energetycznego giganta w zależności od roku 5 – 9 mln zł. Janusz Śniadecki, przewodniczący Zrzeszenia Związków Zawodowych Pracowników Energetyki, kilka miesięcy temu przyznał bez ogródek: „To był dla nas drugi filar finansowania, oprócz składek członkowskich”. Tyle że w 2007 r. zysk BS wyniósł 350 tys. zł. W tym samym roku zarząd i rada nadzorca Biuro-Serwisu wypłaciły sobie 331 tys. zł. Czyli na działalność związkową zostało 19 tys. zł.

W 2008 r. Enea zwróciła się do sądu, aby wyjaśnić kwestię własności kamienic. Rok później sąd apelacyjny unieważnił akt notarialny, na mocy którego kamienice trafiły do BS. W tym roku wyrok ten utrzymał Sąd Najwyższy. – Ale nie jesteśmy w stanie odzyskać tych kamienic. BS nie dotrzymuje kolejnych terminów przekazania nam nieruchomości – mówi pracownik departamentu korporacyjnego Enei. Prezes Biura-Serwisu Andrzej Nitecki (wcześniej od 2000 do 2009 r. dyrektor departamentu kadr i administracji Enei) zapewnia, że wszystko jest w porządku. Na pytanie, dlaczego BS nie oddało jeszcze kamienic, nie był w stanie wprost odpowiedzieć.