Pełnomocnicy przebywających obecnie w Guantanamo Palestyńczyka Abu Zubajdy i Saudyjczyka Abd al-Rahima al-Nasziriego będą starali się dowieść złamania przez Polskę europejskiej konwencji praw człowieka, m.in. zapisów o zakazie tortur i prawie do uczciwego procesu. Katalog złamanych praw różni się w przypadku stron, niemniej jednak werdykt ETPC będzie miał dla Polski fundamentalne znaczenie. Do Polski Al-Nasziri i Abu Zubajda mieli trafić razem, na początku grudnia 2002 r. Z lotniska w Szymanach zostali rzekomo przewiezieni do ośrodka w Starych Kiejkutach. Al-Nasziri miał przebywać w Polsce do czerwca 2003 r., zaś Abu Zubajda do września 2003 r. DGP przeanalizował, co do tej pory wiadomo na temat domniemanych więzień CIA w Polsce. I co właściwie mają na Polskę Zubajda i Nasziri.

1. Kto właściwie więził Zubajdę i Nasziriego?

Pełnomocnicy Nasziriego utrzymują, że za jego przetrzymywaniem stoi polski wywiad wojskowy, czyli ówczesne Wojskowe Służby Informacyjne. Prawnicy powołują się przy tym na drugi raport przygotowany dla Rady Europy w 2007 r. przez szwajcarskiego senatora Dicka Marty’ego. Według niego Amerykanie wybrali WSI, bo uznali, że cywilna kontrola nad tymi służbami nie jest tak skuteczna jak w przypadku Agencji Wywiadu czy ABW. – Nie ma wątpliwości, że WSI są służbą przyzwyczajoną do tajnych działań na granicy prawa i moralności – konkluduje w raporcie Marty. Problem w tym, że WSI z ośrodkiem w Kiejkutach nie miały nic wspólnego. To szkoła Agencji Wywiadu, który jest odpowiednikiem CIA. Marty kompletnie ignoruje fakt, że AW ma podobne uprawnienia jak wywiad wojskowy. ABW z kolei może prowadzić tajne operacje na terenie Polski tak jak kontrwywiad wojskowy (wówczas w strukturach WSI, dziś jako SKW). Same WSI wielokrotnie odcinały się od jakichkolwiek związków z ośrodkiem AW na Mazurach. Zatem zarówno prawnicy Zubajdy i Nasziriego, jak i sam Marty wskazują niewłaściwą agencję jako adresata potencjalnych roszczeń.
AP / STR
Reklama

2. Różne wersje współpracowników

Reklama
W opisie mechanizmu, który umożliwił funkcjonowanie tajnego więzienia na terenie Polski, pełnomocnicy także podążają za raportem Rady Europy, który jest pełen nieścisłości. Marty przekonuje, że WSI umieściły swoich ludzi w kluczowych rządowych agencjach, m.in. w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, Głównym Urzędzie Celnym (w 2002 r. GUC zlikwidowano. Powstała Służba Celna) i Straży Granicznej. Człowiekiem WSI miał być też ówczesny dyrektor lotniska w Szymanach Jerzy Kos. Służby miały zapewniać obstawę dla tajnego więzienia. Co ciekawe, Marty w swoim raporcie pomija pewien detal, o którym mowa w innym dokumencie przygotowanym dla Parlamentu Europejskiego przez Giovanniego Claudio Favę. W tym drugim pracownicy lotniska zeznają, że podstawiane po wylądowaniu amerykańskich samolotów pojazdy miały wojskowe tablice rejestracyjne. Chociaż Marty chce mocno udowodnić tezę o zaangażowaniu wojska, to w jego wersji jest mowa tylko o furgonetkach, dodatkowo prowadzonych wyłącznie przez Amerykanów.

3. Szef BBN wiedziałby więcej niż Leszek Miller?

Pełnomocnicy Nasziriego wskazują, że Polska „świadomie współdziałała” w programie tajnych więzień. Dowodem na to mają być rozmowy, jakie Marty przeprowadził z oficerami polskiego wywiadu potwierdzającymi, że przyzwolenie na operację CIA przyszło z samej góry. Raport Rady Europy mówi o czterech osobach, które dysponowały wiedzą na temat tajnych więzień. Mieli to być prezydent Aleksander Kwaśniewski, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Marek Siwiec, minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński oraz szef WSI gen. Marek Dukaczewski. To, że w przypadku takiej operacji szef organu doradczego dysponowałby większą wiedzą niż premier (wówczas był nim Leszek Miller) oraz że prezydent wydawałby polecenia za jego plecami, świadczyłoby o ignorowaniu zasad podejmowania decyzji w państwie.

4. Brak naocznego świadka

Chociaż senator Dick Marty opiera swój raport na rozmowach z oficerami wywiadu i pracownikami lotniska, to jednocześnie przyznaje, że „jest możliwe, że nie istnieje żaden naoczny świadek” pobytu więźniów CIA na terenie Polski. Opisana w raporcie procedura związana z lądowaniem samolotów CIA zakładała bowiem, że samolot kołował na sam koniec pasa startowego – poza linią widoczności z wieży kontrolnej – oraz że obsługa lotniska podczas całej procedury kategorycznie znajdowała się wewnątrz budynków. Według Marty’ego jedynymi świadkami całego procesu byli wyłącznie zaangażowani Amerykanie. Jak przyznał jeden z rozmówców Marty’ego ze służb, był to operacyjny wymóg mający ograniczyć wiedzę polskiej strony.
Dziennik Gazeta Prawna

5. CIA lądowało w Polsce

Straż Graniczna w korespondencji z Helsińską Fundacją Praw Człowieka ujawniła informacje potwierdzające lądowania trzech samolotów identyfikowanych jako czartery CIA służące do przewozu więźniów. Z uzyskanych przez HFPC danych wynika tylko, że dany samolot przyleciał z określoną liczbą pasażerów na pokładzie (np. 8) i opuścił kraj z inną. Nie ma dowodu na to, kto został w Polsce. Nie wiadomo, czy był to Palestyńczyk, Saudyjczyk, czy może oficer CIA.
Dziennik Gazeta Prawna

6. Mocne dowody są w USA

Istnieją dwa dokumenty rządowe potwierdzające istnienie więzień. Pierwszym jest przygotowany przez inspektora generalnego CIA raport o technikach przesłuchań z maja 2004 r. Drugi to „raport o użyciu rozszerzonych technik przesłuchania” przygotowany w 2009 r. przez Departament Sprawiedliwości. Pełnomocnicy skarżących Polskę powołują się na obydwa dokumenty. Niestety, w każdym z nich zaczernione są spore partie tekstu, w tym te, które sugerują lokalizację więzień. Zatem odpowiedź na pytanie, gdzie naprawdę się one znajdowały, można by poznać tylko pod warunkiem, że zdecydowaliby się to odtajnić sami Amerykanie.