Matce, która usunie dziecko poczęte zdolne do życia poza jej organizmem, ma grozić od 3 miesięcy do 5 lat więzienia Takich zmian w kodeksie karnym chce Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego działająca przy ministrze sprawiedliwości. Propozycje ujawnił na łamach Prawnika DGP w miniony piątek prof. Lech Gardocki. Zdaniem części ekspertów to nic innego jak zamach na kompromis aborcyjny. Zgodnie z dzisiejszymi przepisami kobieta, która poddaje się aborcji, nigdy nie odpowiada karnie.
Pomysł karania matki za aborcję, choćby w najbardziej nagannych jej okolicznościach, zepchnie nas do średniowiecza, a kobietę do roli inkubatora obłożonego zakazem dysponowania własnym ciałem - ocenia karnista sędzia Maciej Strączyński.
Jednak członkowie komisji zaprzeczają, aby taki był ich cel. Ten przepis ma złagodzić odpowiedzialność karną matki za spowodowanie śmierci nienarodzonego dziecka. Obecne orzecznictwo Sądu Najwyższego wyraźnie bowiem wskazuje, że osoba, która zabija kobietę w zaawansowanej ciąży, odpowiada za śmierć dwóch osób. Idąc więc tym tropem, kobieta, która pozbawiłaby życia nienarodzone dziecko, odpowiadałaby jak za zwykłe zabójstwo - tłumaczy Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości. Zgodnie z art. 148 kodeksu karnego grozi za to minimum 8 lat więzienia.
Te argumenty jednak nie wszystkich przekonują. To wprowadzenie kuchennymi drzwiami przepisu, który skreśla dzisiejszą zasadę, że kobieta nigdy nie odpowiada za aborcję - mówi dr Monika Zbrojewska, karnista z Uniwersytetu Łódzkiego.
Reklama
Są jednak prawnicy, którzy studzą emocje. Polskie prawo nie ustanawia kategorycznego, prostego podziału na dzieci (po urodzeniu) i płody (przed urodzeniem) - zauważa Andrzej Michałowski, adwokat z kancelarii Michałowski Stefański. Dlatego też jego zdaniem nie jest herezją, że pojawiają się pomysły odejścia od terminu „przerywanie ciąży” na rzecz terminu pozbawienie życia dziecka poczętego.
Komisja zmienia zasadę, że nie karze się matki za aborcję