Dziennik "Polska" dotarł do zeznań świadków tragedii w Nangar Khel. Wynika z nich, że w areszcie pozostali żołnierze, którzy byli dumni z ostrzału afgańskiej wioski. Jeden ze świadków zeznał: "Tomasz B. i Andrzej O. mówili, że otworzył się im licznik, jeśli chodzi o liczbę zabitych przez nich ludzi".

Reklama

W areszcie pozostanie też Olgierd C., dowódca bazy Wazi-Khwa i podporucznik Łukasz B, który teoretycznie dowodził plutonem pod Nangar Khel.

Podporucznik figurant

Według świadka cytowanego przez "Polskę", prawdziwym dowódcą plutonu był chorąży Andrzej O. Łukasz B. przybył do Afganistanu później niż pozostali żołnierze z bazy Wazi-Khwa i brakowało mu doświadczenia, lecz "był" dowódcą, bo miał stopień oficerski. "Słyszałem raz, jak chorąży O. zbłaźnił Łukasza B. na jednym z apeli" - mówi świadek.

Reklama

Ten sam świadek opisał, jak zareagowali szeregowcy plutonu po ostrzelaniu wioski: "Szeregowy Jacek J. był załamany tym, co się stało". Sąd zdecydował, że Jacek J. będzie odpowiadał z wolnej stopy. Opuści areszt wraz ze starszymi szeregowymi: Robertem B. i Danielem L.

Do zwolnienia z aresztu Jacka J. i Roberta B. - obsługujących moździerz - przyczyniła się też korzystna dla nich ekspertyza psychiatryczna. Dziennik.pl napisał o niej dwa dni temu. Zdaniem lekarzy, podczas akcji obaj żołnierze mieli ograniczoną możliwość kierowania swoimi czynami. Nie wiedzieli, że strzelają do cywilnych zabudowań. Wykonywali polecenia Tomasza B., który był dowódcą moździerza.

Strzelali bez rozkazu?

Reklama

Świadkami zdarzenia byli żołnierze 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego. Ich zeznania mogą wskazywać też na samowolne użycie moździerza. Świadek zeznał: "Przez radio nie było słychać żadnej komendy do otwarcia ognia z moździerza. Dopiero potem pojawił się rozkaz: Przerwij ogień, ktoś nas podp..ł!"

Trójka żołnierzy zwolniona z aresztu wyjdzie na wolność najprawdopodobniej dopiero w poniedziałek, gdy z Warszawy do Poznania dotrze oryginał orzeczenia sądu. Teraz o winie lub niewinności wszystkich podejrzanych zdecyduje sąd. Sprawa ruszy najwcześniej w lipcu, gdy zakończy się postępowanie prokuratorskie - przypomina portal tvn.24