Keith Chen jest jedynym ekonomistą na świecie, który prowadził badania wśród małp. Pracuje na Yale. Jest synem chińskich imigrantów. W młodości był marksistą, potem zauroczyła go ekonomia behawioralna, której przedstawiciele interesują się głównie tym, w jaki sposób ludzie reagują na zachęty i bodźce. Chen chciał się dowiedzieć czegoś innego: w jaki sposób zareagują małpy, gdy w ich łapy dostaną się pieniądze.

Reklama

Do eksperymentu wybrał kapucynki. To małpy znacznie prymitywniejsze od szympansów. O ile te pierwsze oddzieliły się od wspólnego z ludźmi drzewa rodowego jakieś sześć, siedem milionów lat temu, o tyle w przypadku kapucynek miało to miejsce 40 milionów lat temu. Żywią się one głównie łatwymi do zdobycia owocami, jednak w razie konieczności potrafią rozbijać twarde orzechy, złupić ul czy nawet zapolować na niewielkie kręgowce. Mają naprawdę mały mózg, a ich myśli krążą niemal nieustannie wokół seksu i jedzenia. Mają niczym nieograniczony apetyt. Można je karmić cały dzień – przejedzone wymiotują, a potem wracają po jeszcze.

Na małpią walutę Chen wybrał dysk srebrnego koloru o średnicy jednego cala. Po kilku miesiącach uporczywych treningów małpy zrozumiały, że dysk ma wartość wymienną – można kupić za niego jedzenie, winogrona lub żelki – i że następnego dnia zachowuje taką samą wartość. Kiedy Chen nagle zmienił ceny – żelki zaczęły być tańsze, a winogrona o wiele droższe – małpy masowo przerzuciły się na żelki, choć wcześniej zdecydowanie wolały winogrona. Podkradały sobie dyski. Jedna z nich próbowała je zrabować Chenowi. Ale ostateczny dowód na to, że małpy naprawdę rozumieją, do czego służą pieniądze, oraz domyślają się, że można za nie kupić niemal wszystko, pojawił się całkowicie niespodziewanie: jedna z małp została opłacona dyskiem za seks, po czym wymieniła go na winogrona. Chen natychmiast wykluczył ten rodzaj wymiany z eksperymentu, z obawy o przyszłość małpiego społeczeństwa.

Ponad 20 lat temu Werner Guth, niemiecki ekonomista, zaprojektował prostą grę. Nazwał ją „Ultimatum”. W każdej serii uczestniczą dwie osoby. Jedna z nich ma do dyspozycji pewną sumę pieniędzy – na przykład 100 dolarów. Potem składa ofertę podziału zysków drugiemu uczestnikowi. Jeśli ta oferta zostanie zaakceptowana, dochodzi do podziału. Jeśli nie, cała suma przepada, a uczestnicy zostają bez pieniędzy. Długa seria eksperymentów pokazała, że ludzie z reguły odrzucali oferty, w których proponuje im się poniżej 20 procent całej sumy. Kiedy małpy zostały uczestnikami nieco odmienionej na ich potrzeby wersji gry, rezultaty były inne: małpy akceptowały dosłownie wszystkie oferty powyżej zera, nawet takie, w których podział był skrajnie niesprawiedliwy, na przykład sto do jednego. Stąd niektórzy uczeni doszli do wniosku, że małpy w znacznie większym stopniu niż ludzie nastawione są na maksymalizację zysków. A przynależność do świata, w którym pojęcia takie jak sprawiedliwość” czy „uczciwość” po prostu nie istnieją, ogromnie im to ułatwia. Jestem pewien, że ta interpretacja, która akcentuje moralną wyższość człowieka, ma jedną zasadniczą wadę. Nawet jeśli pominąć milczeniem to, że dowody na altruistyczne zachowania wśród małp są dość liczne, jest coś jeszcze... Bardzo często nie zgadzamy się na zbyt niską ofertę, nie dlatego, że stanowi ona zamach na naszą godność. Nie godzimy się na nią dlatego, że zapowiada ona równie niską ofertę przy następnej wymianie. Innymi słowy, dążymy po prostu do maksymalizacji zysków w sposób nieco bardziej przemyślany…

Reklama

W „Bogactwie narodów” Adam Smith, ojciec współczesnej ekonomii, określił granicę, która raz na zawsze oddziela świat ludzki od zwierzęcego – ludzie znają pieniądz, a zwierzęta nie poznają go nigdy. Dziś już wiemy, że Smith nie miał racji.

Maciej Nowicki