Na Woronicza rozpoczęła się wojna między PiS a LPR i Samoobroną. Dawni sojusznicy są dziś wrogami. W piątek przed południem rada nadzorcza odwołała związaną z PiS przewodniczącą Janinę Goss. Potem już poszło lawinowo. Zawieszono Urbańskiego, Siwka i Bochenka, przywrócono do pracy w zarządzie związanego z LPR Farfała. Z rady oddelegowano do kierownictwa stacji Rudomino, a Łukasz Marek Moczydłowski z LPR został nowym przewodniczący rady.

Reklama

"To, co się teraz dzieje, to chuligaństwo polityczne" - mówił DZIENNIKOWI Marcin Bochenek. W grę szybko wkroczył szef KRRiT Witold Kołodziejski. Uznał, że rada nie miała prawa podejmować decyzji, bo z prac w niej zrezygnował Janusz Niedziela (PiS). Nowy zarząd określił jako samozwańczy. "Witold Kołodziejski przekracza swoje kompetencje. Mieliśmy prawo podjąć taką decyzję. Sytuacja finansowa spółki jest zła" - odpierał Rudomino. Jednym z głównych zarzutów wobec Urbańskiego było odsunięcie od prowadzenia "Wiadomości" Hanny Lis.

Przepychanki trwały cały dzień aż do późnego wieczora. Wieczorem stary zarząd spotkał się z dyrektorami. "Powiedziano nam, że nadal rządzą, nie uznają decyzji rady i nie mamy słuchać poleceń Farfała i Rudomino" - opowiada jeden z nich. Na spotkanie niespodziewanie wszedł Piotr Farfał, który jeszcze parę dni temu był największym sojusznikiem Urbańskiego. "Spojrzał na nas i powiedział: <Mam nadzieję, że wiecie, co robicie>" - opowiada uczestnik spotkania. Wczoraj wieczorem stary i nowy zarząd spotykał się na nieformalnych spotkaniach. "Zanosi się, że w telewizji publicznej czeka nas okres dwuwładzy, podobny do tego, który kilka lat temu był w Erze" - mówi jeden z menedżerów związanych z TVP.