Śledztwo dotyczy "spisku komunistycznych służb specjalnych kierujących zamachem na Jana Pawła II" w maju 1981 r. Wszczęcie śledztwa IPN tłumaczył tym, że ranny w zamachu był obywatelem polskim, a przestępstwo można kwalifikować jako tzw. zbrodnię komunistyczną - czyli ścigany przez IPN, nieprzedawniający się na normalnych zasadach, czyn funkcjonariusza państwa komunistycznego.

Reklama

Jak mówiła szefowa pionu śledczego katowickiego IPN prok. Ewa Koj, śledztwo zakończy się umorzeniem. Z dotychczasowych ustaleń nie wynika, by istniał "polski ślad" w całej sprawie. IPN wiele razy podawał, że w archiwach IPN nie ma bezpośrednich dowodów na udział SB w zamachu na papieża, istnieją natomiast ślady i poszlaki, które wskazują, że polskie służby mogły odegrać w zamachu rolę "inspirującą i pomocniczą"; uczestniczyły też w dostarczaniu informacji do Moskwy na temat papieża.

Z wypowiedzi przedstawicieli IPN wynika, że postawienie przed sądem zleceniodawców zamachu na Jana Pawła II jest niemożliwe, a prokurator zajmuje się przede wszystkim wyjaśnieniem roli funkcjonariuszy MSW i ustaleniem, czy przekazywane radzieckim służbom informacje wywiadowcze mogły pomóc w zorganizowaniu zamachu.

Wiadomo, że służby specjalne PRL, które miały swe źródła w Watykanie, ściśle współpracowały z KGB i GRU. Polskie media wiele razy pisały o agentach SB w otoczeniu Jana Pawła II, prowadzonych przez oficerów pracujących "pod przykryciem" dyplomatów PRL. Do Watykanu mieli też jeździć oficerowie osławionego IV departamentu MSW zwalczającego Kościół katolicki.

Reklama

Zdaniem historyka z IPN Marka Lasoty, "w środowisku historyków, którzy mogą budować hipotezy, nie ma wątpliwości co do pewnej moralnej inspiracji polskich służb". "Jeżeli od 1958 roku SB w PRL zbiera i gromadzi szereg informacji na temat Karola Wojtyły, to tworzy pewien bank danych, który może być użyty w dowolnym celu. Tworzy to możliwość potencjalnego udzielenia pomocy w zamachu poprzez udostępnienie tych danych" - mówił Lasota.

IPN dostał z Włoch 4 tys. stron dokumentów sprawy, z czego 2,8 tys. stanowią protokoły z przesłuchań Mehmeta Ali Agcy. Wiele różniących się od siebie ich wersji powodowało, że stawały się one nieprzydatne dla wyjaśnienia okoliczności zamachu - podkreślał IPN. Przetłumaczono je na polski, co według RMF FM kosztowało 330 tys. zł. W maju, w okresie poprzedzającym przypadającą 13 maja 30. rocznicę zamachu, katowicki IPN opublikuje część zeznań Agcy.

Na potrzeby śledztwa IPN Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zwalniała funkcjonariuszy służb specjalnych PRL z obowiązku zachowania tajemnicy państwowej. Według nieoficjalnych informacji, chodziło o oficerów wywiadu MSW zajmującego się m.in. wywiadem w sprawach działań skierowanych przeciwko PRL i innym krajom obozu socjalistycznego.

Reklama

13 maja 1981 r. na placu Świętego Piotra do papieża strzelał turecki terrorysta Mehmet Ali Agca. Papież został ciężko ranny w brzuch; przeżył cudem. Organizatorami zamachu, według najbardziej prawdopodobnej wersji, były sowieckie służby specjalne - KGB i radziecki wywiad wojskowy GRU. Agcę schwytano natychmiast po zamachu. W lipcu 1981 r. zaczął się proces. Skazano go na dożywotnie więzienie. W 1983 r. Jan Paweł II odwiedził go w rzymskim więzieniu. W czerwcu 2000 r. prezydent Włoch Carlo Azeglio Ciampi ułaskawił zamachowca.

Włoskie śledztwo nie wyjaśniło tła zamachu. Początkowo przyjęto, że za Agcą stoi islamski fundamentalizm. Sam zamachowiec często zmieniał zeznania. Najpierw twierdził, że działał sam, potem wyznał, że nie może nic powiedzieć, bo "stoi za nim potężna siła". Następnie naprowadził sędziów na tzw. ślad bułgarski. Choć wiele osób zaangażowanych w śledztwo wciąż jest przekonanych o udziale ZSRR w zamachu, tezy tej nie udało się dotychczas udowodnić. Proces Sergieja Antonowa, pracownika bułgarskich linii lotniczych w Rzymie, z braku przekonujących dowodów nie zakończył się wyrokiem skazującym.