Gdyby Rosja w 2025 roku zaatakowała Polskę tak samo, jak zaatakowała Ukrainę, zostałaby zniszczona przez siły powietrzne NATO i wojska lądowe Sojuszu – ocenił jednoznacznie generał Hodges w rozmowie z "Vot Tak".
Według niego pierwsze godziny potencjalnego konfliktu byłyby dla Kremla katastrofalne. Główne cele Sojuszu to strategiczne punkty militarne, m.in. obwód kaliningradzki i baza w Sewastopolu.
Rosja zaatakuje Polskę? Generał USA ujawnia plan NATO: Konsekwencje będą miażdżące
W ciągu pierwszych godzin Królewca nie ma. Wszystkie rosyjskie obiekty są zniszczone. Tak samo jak wszelkie rosyjskie obiekty wojskowe w Sewastopolu – zaznaczył.
"To nie byłaby druga Ukraina"
Zdaniem Hodgesa ewentualna agresja Rosji na terytorium NATO nie miałaby nic wspólnego z przebiegiem wojny w Ukrainie. Główna różnica? Gotowość i siła odstraszania Sojuszu, który nie dopuściłby do rozwleczenia konfliktu w czasie.
Hodges przypomniał także okoliczności, w jakich doszło do aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku. Jak zauważył, choć Ukraina już wtedy była wspierana przez Zachód, nie wszystkie kraje europejskie były gotowe na zdecydowane kroki przeciwko Moskwie.
Stracona szansa Zachodu? Generał USA: Wojna w Ukrainie mogła się już skończyć
Generał nie kryje rozczarowania opieszałością NATO we wczesnym etapie wojny w Ukrainie. Uważa, że Zachód miał okazję zakończyć konflikt znacznie szybciej – wystarczyło postawić sprawę jasno. Zamiast tego zmarnowaliśmy lata na rozmowy w stylu: "A co, jeśli Rosja użyje broni jądrowej? Może trzeba podjąć negocjacje?" – zauważył.
Według Hodgesa, gdyby Sojusz od początku zadeklarował pełne wsparcie dla Kijowa, historia mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej i przede wszystkim szybciej.
Źródło: MEDIA