Trzeba przyznać, że Belgowie i Holendrzy dbają o polskie cmentarze wojskowe i pamięć o polskich żołnierzach. Groby są uporządkowane, cmentarze czyste, na ogół łatwo do nich dojechać. Kilka razy do roku – przy okazji rocznicy wyzwolenia Belgii, czy świąt narodowych odbywają się rocznicowe uroczystości, w których na ogół licznie uczestniczą mieszkańcy miejscowości.
W miastach, zdobywanych przez Polaków, dzieci lekcje historii II wojny światowej odbywają na okolicznych cmentarzach wojennych i chodząc szlakiem pamiątek. W Belgii oddziały generała Maczka zdobyły m.in Ypres, Roulers, Ruiselese, Tielt, Gandawę, Lokeren oraz Sint Niklaas. W każdej z tej miejscowości lokalne władze uhonorowały w jakiś sposób bohaterów, nadając ich nazwiska ulicom, placom, budynkom - Poolsestrat, Poolselan, Poolse Weg, Poolse Plein (Ulica Polska, Polska Droga, Polska Aleja, Polski Plac).
Nie brak też ulic, noszących nazwiska poległych żołnierzy polskich. W Dorst ma swoją ulicę dragon Leon Gołuba, poległy 20 X 1944 roku, oraz kapral Andrzej Molik poległy dziewięć dni później. W Hulst istnieje plac noszący imię pułkownika Szydłowskiego, w Oodorn ulica Bolesława Laskowskiego, a w Veedam ulica rotmistrza Jana Salwy. W Axel jest ulica generała Władysława Sikorskiego i oczywiście ulica generała Stanisława Maczka.
Imię generała Maczka nosi jedna z głównych ulic i plac w Tielt. Także budowany elegancki apartamentowiec zostanie ochrzczony imieniem generała. W centrum miasta stoi niezwykła pamiątka – czołg podarowany miastu przez pancerniaków. Sam generał Maczek, zgodnie z jego życzeniem, został pochowany wśród swoich żołnierzy na cmentarzu wojskowym w holenderskim mieście, Breda. Jego grób niczym nie wyróżnia się od pozostałych. To też było życzenie generała.
Cmentarz wojskowy w Lommel, stworzony w 1946 r. jest jedną z największych polskich nekropolii w Belgii - spoczywa na nim 253 żołnierzy. Głównie żołnierzy I Dywizji Pancernej, ale też lotników. Najmłodsi, którzy w chwili śmierci mieli 18-19 lat to dzieci Polaków, pracujących w belgijskich kopalniach, którzy dołączyli do Maczkowców lub belgijskiego ruchu oporu. Na leżącym niedaleko stąd niemieckim cmentarzu wojskowym, także nie brak polskich nazwisk – to Ślązacy wcieleni do Wehrmachtu w 1944 r.
W uroczystościach zorganizowanych przez Związek Polaków w Belgii i Ambasadę Polski w Belgii wzięła udział stara Polonia belgijska, nie tylko z Flandrii. Relatywnie mało było Polaków pracujących w instytucjach unijnych, mimo że ambasada zorganizowała dojazd autobusami z Brukseli. Nie brakowało natomiast Belgów, takich jak mieszkająca w Lommel Zineke, która na obchody przyszła za znajomym, Amerykaninem.
– Oni oddali życie za naszą wolność, to naturalne że pamiętamy o nich – odpowiada zdziwiona pytaniem o to, dlaczego przyszła na uroczystości. I nie jest to odosobniona opinia, zwłaszcza Belgowie starszego pokolenia czują dług wdzięczności wobec polskich żołnierzy. Spora w tym zasługa także potomków Maczkowców, którzy mieszkają w Belgii.
Takich jak np. Andrzej Pakulski – jego nieżyjący już ojciec przebył z gen. Maczkiem cały wojenny szlak – od kampanii wrześniowej, przez internowanie w Rumunii, obronę Francji w 1940, Anglię, Normandię w 1944, Belgię, Holandię, Niemcy. Po wojnie zamieszkał w Brukseli. Jego syn, już urodzony w Belgii, kultywuje pamięć polskich żołnierzy. Na uroczystości przyszedł ze swoim synem, który uczestniczył w obchodach razem z innymi belgijskimi harcerzami.
Od strony oficjalnej Belgię reprezentował, poza władzami lokalnymi i przedstawicielami najważniejszych instytucji także specjalny przedstawiciel króla Belgii. Największą atrakcją był występ Kompanii i Orkiestry Reprezentacyjnej Wojska Polskiego.
Uroczystości w Lommel tym samym zakończyły trzy tygodniowe „Dni Polskie We Flandrii” - cykl wydarzeń kulturalnych, historycznych i gospodarczych upamiętniających, specjalnie przygotowanych na tę 70 rocznicę przez Ambasadę RP oraz Instytut Polski w Brukseli.