Burza w sieci dała efekt. Jak pisze fundacja Hatikva na Twitterze, YouTube przywrócił spektakl "Paszporty Życia".

W tej sprawie interweniował także polski MSZ. "Po otrzymaniu informacji o usunięciu z YT spektaklu „Paszporty życia” o polskich dyplomatach ratujących Żydów interweniowałem w imieniu&za sprawną reakcję i wyjaśnienie sprawy. Spektakl jest dostępny na youtube" - napisał wiceszef resortu, Paweł Jabłoński

Reklama

Burza po wpisie Jarosława Papisa

"Youtube usunął dzisiejszą premierę spektaklu PASZPORTY ŻYCIA. Próbujemy w nim opowiedzieć o ratowaniu Żydów przez grupę skupioną wokół ambasadora Ładosia. Uznanoże "naruszamy zasady dotyczące treści drastycznych i zawierających przemoc". Chory jest ten świat... - napisał na Twitterze Jarosław Papis, komentując decyzję portalu społecznościowego o cenzurze spektaklu polskich uczniów. Zadzwoniliśmy do byłego opozycjonisty z prośbą o komentarz w tej sprawie.

Papis: Mam nadzieję, że to tylko algorytmy.

Andrzej Mężyński: Napisał Pan na Twitterze, że YouTube zdecydował się usunąć spektakl polskich uczniów o grupie Ładosia, ratującej Żydów podczas Holokaustu. Jakie powody podano?

W uzasadnieniu poinformowano o usunięciu z powodu "treści drastycznych"

Podejrzewa Pan, o jakie treści chodzi?

Są tam tylko sceny dokumentalne, nie ma rzeczy drastycznych. Podejrzewam, że mogło chodzić o aktora w mundurze SS, ale jak możemy przedstawić esesmana nie w mundurze?

Czy napisał Pan odwołanie do YouTube w sprawie tej cenzury?

Tak, jedno napisał nasz operator, który na swoim kanale też umieścił ten film, drugie piszemy my

Jak zareagowała młodzież?

Są zrozpaczeni, oni nie rozumieją tej decyzji. Włożyli w ten spektakl tyle serca…

Czy pierwszy raz spotyka się Pan z taką reakcją mediów społecznościowych?

Nie, miałem podobna sytuację w Izraelu, gdy nakręciliśmy spektakl o Irenie Sendlerowej. Jego też zablokowano z przyczyn drastycznych. Na szczęście odwołaliśmy się od tego zakazu i po 10 dniach treści przywrócono

Jak Pan myśli, dlaczego YouTube tak zareagował?

Wolałbym uważać, że to kwestia algorytmu, a nie złej woli. Wzbudza to we mnie przerażenie, bo wydaje mi się, że świat zwariował.

Reklama

Algorytmy? To dziwne, przecież w serwisach społecznościowych jest wiele archiwalnych materiałów nazistowskich i to bez żadnego komentarza historycznego.

To coś nienormalnego. Takie hitlerowskie filmiki są dostępne w Polsce bez problemu. Mój znajomy rabin z Ameryki uważa, że jeśli ktoś mówi o historii stosunków polsko-żydowskich w dobrym świetle, to zaczynają się problemy.

Czym była "grupa Ładosia"?

Aleksander Ładoś był polskim dyplomatą, politykiem i publicystą, a w czasie II wojny światowej ambasadorem Rzeczypospolitej Polskiej w Bernie. W 2021 r. mija 130. rocznica jego urodzin. W 1940 r. został ambasadorem w Bernie i stanowisko to piastował do 1945 r. Od pierwszych tygodni pełnienia tej funkcji zajął się pomocą dla uchodźców z Polski, wtedy powstała tzw. "grupa Ładosia" zwaną też "grupą berneńską".

Grupa Ładosia była nielegalną polsko-żydowską strukturą zajmującą się masowym fałszowaniem dokumentów dla ratowania Żydów podczas II wojny światowej, głównie w i po okresie tzw. Akcji Reinhardt, której celem była zagłada ludności żydowskiej. Grupa ta działała w latach 1942-43 w polskim poselstwie w Bernie w Szwajcarii i narażeniem życia uzyskiwała paszporty państw Ameryki Południowej. Fałszywe dokumenty trafiały do Żydów, którzy dzięki nim unikali wywózek do niemieckich obozów zagłady. Posiadacze paszportów trafiali do obozów dla internowanych w Niemczech, m.in. w Tittmoning, Liebenau, Boelsenberg oraz do okupowanej Francji w Vittel, dzięki czemu część z nich doczekała końca wojny.

W skład "grupy Ładosia" wchodzili dyplomaci żydowskiego i polskiego pochodzenia, m.in. konsul Rzeczypospolitej Polskiej w Bernie w latach 1939-45 Konstanty Rokicki, ambasador Aleksander Ładoś, jego zastępca Stefan Ryniewicz i dyplomata Juliusz Kuehl. Należeli do niej także poseł na Sejm II RP Abraham Silberschein oraz przedstawiciel organizacji żydowskich Chaim Eiss

O historii tej grupy pierwszy napisał Dziennik Gazeta Prawna.