Krzysztof Katkowski: Co jest takiego wyjątkowego w tym, jak Polacy doświadczają państwa?

Jarosław Kuisz: To fantastycznie ciekawe. Polacy na ogół nie mają pojęcia, że ich traumatyczne doświadczenia z państwem są bardziej uniwersalne, niż im się wydaje. Ale po kolei. Może na początek przyjmijmy, że ludzie przeżywają życie w państwie na różne sposoby. Dla uproszczenia wyróżnijmy trzy tendencje. Po pierwsze, obywatele czują się w państwie tak doskonale osadzeni, że rzadko dostrzegają jego obecność. Brzmi to może abstrakcyjnie, ale jest to fundamentalna kwestia. Chodzi o państwa, które co do zasady wykazywały się niemal nieprzerwaną ciągłością instytucjonalną. Przechodziły z pokolenia na pokolenie. Zmieniały się, ale ewolucyjnie. Ostatecznie dzięki ciągłości wytworzyło się wśród ludzi pozytywne nastawienie wobec państwa zarówno jako abstrakcyjnego pojęcia, jak i jego konkretnych instytucji. W ostatecznym rozrachunku rzecz sprowadza się do przekonania, że „państwo to my”.

Reklama

Po drugie, są społeczeństwa, które mają bardziej złożony, ale wciąż mocny kontakt z państwem. Ich państwo miało swoje poważne zawirowania instytucjonalne. Rozdzielało się, łączyło, przeżywało jakieś poważne instytucjonalne turbulencje... Jego dzieje nie są linearne, jak np. w Wielkiej Brytanii od drugiej połowy XVII w. Na Starym Kontynencie przykładem drugiego sposobu – pewnej ciągłości, ale ze wzlotami i upadkami państwa, są Niemcy.

Trzeci sposób przeżywania państwa, prawdopodobnie dominujący globalnie, widzimy w Polsce. Jest to doświadczenie tych zbiorowości, których państw jeszcze niedawno nie było, które zostały na jakiś czas w ogóle wymazane z mapy. Te społeczeństwa wiedzą, że państwa może nie być i głęboko sobie tę wiedzę przyswoiły.

Jarosław Kuisz*: polski historyk państwa i prawa, analityk polityki, eseista. Twórca i redaktor naczelny "Kultury Liberalnej"

CZYTAJ WIĘCEJ W WEEKENDOWYM MAGAZYNIE DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ>>>