W niedzielę ulicami Warszawy przeszedł zorganizowany przez PO i Donalda Tuska marsz, który miał być protestem przeciw obecnym rządom. Wzięli w nim udział liderzy głównych ugrupowań opozycyjnych.
Podczas niedzielnej konferencji prasowej w wielkopolskim Lesznie lider partii Polska 2050 został zapytany, jak jego zdaniem na niedzielny marsz opozycji w Warszawie zareaguje obóz rządzący. Hołownia odpowiedział, że "najzdrowsze jest to, żeby się nimi już w ogóle nie przejmować". - Oni są już częścią historii polskiej polityki. Jestem wolny od tego, żeby zajmować się ich hejtem, nienawiścią, złością, strachem, który sieją, kłamstwami. Chcę to z siebie strząsnąć i nie myśleć o tym. Mam teraz jeden cel - 15 października, jak najwięcej Polaków przy urnach i realna zmiana. A oni pewnie będą gadać jakieś głupoty, kłamać, oszukiwać, wytykać palcami - stwierdził Szymon Hołownia.
Trzeba sobie powiedzieć, że dzisiaj zostali przez nas, przez tę nadzieję znokautowani. Tzn. myśmy im dzisiaj pokazali, czego chce mnóstwo, mnóstwo Polaków, i ile dobrej energii jest się w stanie wyzwolić - zaznaczył polityk.
"Nie schrzańmy tego"
Hołownia zaapelował do polityków opozycji: - Nie schrzańmy tego. Bo to można łatwo schrzanić. Zacząć jakieś polsko-polskie wojenki, podjazdy, opowieści, kto silniejszy, kto słabszy. Nie zepsujmy tego, co dzisiaj dali nam ludzie, tej wspaniałej energii. Nie wrzućmy jej do partyjnej maszynki do mięsa. Niestety już tak często w polskiej historii było, że ludzie wychodzili na ulice, działy się fantastyczne rzeczy, a później po tygodniu było znów jak zwykle. Nie może być jak zwykle, nas już na to nie stać - zaznaczył.
Pytany, jak został przyjęty przez uczestników niedzielnego marszu w Warszawie, powiedział, że sektor, w którym się znajdował, z powodu dużej frekwencji utknął na Agrykoli na 2,5 godziny. - Ponieważ mieliśmy zaproszenie, żeby przemówić, spróbowaliśmy z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem przebić się (...) i utknęliśmy, idąc do ruchomej platformy, na którym się przemawiało - przyznał.
Miałem dzisiaj okazję przybić piątkę, zrobić selfie, zamienić parę słów z 400-500 osobami. Muszę powiedzieć, że zdecydowana większość, 90 proc., to były super pozytywne reakcje - uśmiechy, doping (...). Oczywiście były też krytyczne głosy - zawsze są, jak są ludzie. Ale to było kilkaset wspaniałych kontaktów, rozmów. Bardzo fajna energia była tam wewnątrz tego kolorowego tłumu i rzeczywiście frekwencja była bardzo duża - powiedział.
"Na pewno ponad 300 tysięcy"
Lider Polski 2050 przyznał, że nie wie, czy w marszu wzięło udział pół miliona osób, jak deklarowali w niedzielę organizatorzy. Ocenił, że na pewno ponad 300 tys.
Dodał, że nie żałuje, że w czasie marszu "nie zbił piątki" z Donaldem Tuskiem. - Dzisiaj wydawało mi się ważniejsze, żebym zbił piątkę z tymi 400-500 osobami, które mijałem. To było dla mnie fundamentalnie ważne i myślę, że dla Władysława Kosiniaka-Kamysza tak samo, bo też miał mnóstwo tych rozmów - zapewnił Hołownia.
Szymon Kiepel