Na początku środowego posiedzenia Sejmu poseł Sienkiewicz (KO) zgłosił wniosek formalny o odroczenie obrad do czasu, kiedy z kolegium Instytutu Pamięci Narodowej nie wpłynie wniosek do Sejmu o przeprowadzenie zmian osobowych w tym gremium. Jak mówił, chodzi o "wykluczeniu z tego kolegium Krzysztofa Wyszkowskiego za jego skandaliczną wypowiedź, zrównującą bohatera powstania warszawskiego, żołnierkę AK, panią Wandę Traczyk-Stawską z mordercą Polaków Dirlewangerem".

Reklama

Skandaliczny wpis na Twitterze

Chodzi o wpis Wyszkowskiego na Twitterze, w którym napisał, że powstańcy warszawscy, którzy wzięli w Warszawie udział w niedzielnej manifestacji poparcia dla obecności Polski we UE, stają po stronie Oskara Dirlewangera - niemieckiego zbrodniarza wojennego, dowódcy specjalnej jednostki SS, złożonej przede wszystkim z kryminalistów, która m.in. w czasie tłumienia powstania warszawskiego uczestniczyła w wymordowaniu na warszawskiej Woli kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Wyszkowski później usunął swój wpis. Tłumaczył, że dał się ponieść emocjom i przeprosił.

To jest rzecz absolutnie niedopuszczalna. Jeśli tego nie zrobimy, jeśli ten człowiek nadal będzie piastował funkcje publiczne, to chcę powiedzieć, że ci, którzy są przeciwko jego usunięciu, nie mają już więcej prawa ani do tych barw, ani do tego znaku. To jest automatyczne wykluczenie się ze wspólnoty - powiedział poseł KO.

Reklama

I - jak dodał - "jeśli jest tak, że w tej chwili pan (prezes Marszu Niepodległości Robert) Bąkiewicz i pan Wyszkowski są tak naprawdę tą istotą polityki PiS, to pan bardzo nisko upadł panie Jarosławie Kaczyński".

Wniosek Sienkiewicza o odroczenie obrad został przez Sejm odrzucony.

Wniosek formalny zgłosiła też posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Składam wniosek formalny o zmianę sposobu prowadzenia obrad i wprowadzenie do porządku obrad informacji ministra kultury o sposobie wydatkowania środków z Funduszu Patriotycznego - oświadczyła posłanka Lewicy.

Reklama

Jak mówiła, "w ostatnią niedzielę na Placu Zamkowym w Warszawie mogliśmy zobaczyć twarz prawdziwego patriotyzmu, uczestniczkę powstania warszawskiego, która miała odwagę żeby stanąć i bronić interesu Polek i Polaków, bronić obecności Polski w Unii Europejskiej". Posłanka, mówiąc to, trzymała w ręku zdjęcie Wandy Traczyk-Stawskiej.

Ale - jak zaznaczyła Dziemianowicz - Bąk - "widzieliśmy też twarz nienawiści, twarz ataku na bohaterkę, twarz ataku na polski patriotyzm". Ten człowiek nie pojawił się na Placu Zamkowym przypadkiem. Jego liczne organizacje odwołujące się do brunatnej, faszyzującej tradycji są sowicie finansowane przez ministra kultury. Do tej pory w kwocie 3 mln złotych. A dziś dowiadujemy się z mediów, że na pana Bąkiewicza w ministerstwie kultury czekają kolejne 4 mln - podkreśliła posłanka, pokazując zdjęcie prezesa Marszu Niepodległości i szefa Straży Narodowej Roberta Bąkiewicza.

Głos zabrał też poseł Konfederacji Robert Winnicki, który zwrócił się do Dziemianowicz-Bąk. Prawda jest taka pani poseł, że to, co was najbardziej boli, to fakt, że organizacje patriotyczne, narodowe ubiegają się o środki na równych prawach. Jak to może być, że pieniądze nie idą tylko dla Lewicy? To jest wasza hipokryzja - podkreślił poseł Konfederacji.

A - jak dodał - "jeśli chodzi o to, co dzieje się na demonstracjach, to przypominam wszystkim demokratom w tej izbie, że mamy wolność zgromadzeń w tym kraju". Jeśli Donald Tusk organizuje swoje zgromadzenie, to ktokolwiek inny też może. Wy byście chcieli, żeby tylko jedna opcja miała głos w tym kraju, tak nie będzie, i my do tego nie dopuścimy - powiedział Winnicki.

Fala krytyki

W niedzielę na placu Zamkowym w Warszawie odbyła się manifestacja zwołana przez lidera PO Donalda Tuska w reakcji na wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący relacji prawa konstytucyjnego i unijnego. W czasie wiecu głos zabrały m.in. uczestniczki powstania warszawskiego: Wanda Traczyk-Stawska i Anna Przedpełska-Trzeciakowska. Kombatantki jednoznacznie opowiedziały się za tym, by Polska pozostała w UE i dbała o europejskie wartości.

Wydarzenia na bieżąco komentował na Twitterze Krzysztof Wyszkowski. W jednym z wpisów ocenił, że powstańcy warszawscy, którzy w niedzielę byli na Placu Zamkowym stoją po stronie Oskara Dirlewangera. "Ci powstańcy stają po stronie Dirlewangera" – napisał Wyszkowski, komentując przemowę Wandy Traczyk-Stawskiej. "Starość czasem bywa regresem i uwiądem, ale w tym wypadku znaki upadku były widoczne dużo wcześniej"- dodał w innym wpisie.

Po tych wpisach spadła na niego fala krytyki, między innymi ze strony rzecznika IPN Rafała Leśkiewicza. "Ten komentarz nie miał prawa się pojawić! Stanowczo potępiam takie porównania!" - napisał na Twitterze Leśkiewicz.

Słowa Wyszkowskiego krytycznie ocenił też zastępca przewodniczącego kolegium IPN Sławomir Cenckiewicz. "Krzysztof! Proszę! Nie!!! Tak nie wolno! Są jednak rzeczy i sprawy nieporównywalne" – podkreślił na Twitterze.

Krzysztof Wyszkowski usunął wpis. Stwierdził, że dał się ponieść emocjom i przeprosił. "Wczoraj wieczorem, w zdenerwowaniu po ataku gromady chuligańskich lempartyc w Alei Jana Pawła II, do zdjęcia z sabatu Tuska na Twitter dopisałem obraźliwy komentarz - przepraszam" - napisał w mediach społecznościowych.