Fragment pracy Eugeniusza Kwiatkowskiego z 1931 r. o rodzącej się na nowo polskiej gospodarce
W bilansie płatniczym historji listopad 1918 r. stał się dla Polski punktem zwrotnym. Rachunek bierny naszej indywidualności politycznej został zamknięty, równocześnie zaś otwarta została nowa strona aktywów. Dwa najistotniejsze źródła wielu naszych upokorzeń, strat, niedoli i klęsk, spychających stale rozwój życia kulturalnego i gospodarczego, społecznego i politycznego na najniższy szczebel wśród rodziny narodów zachodnioeuropejskich, tj. niewola i podziały, dokonane przez trzech potężnych sąsiadów, zostały gwałtownie zatamowane. Z oceanu wzburzonych, wciąż zmiennych, nieobliczalnych fal wiekowej niewoli wyłonił się nagle stały, choć może kamienisty, ale mocny ląd niepodległości i scałkowania wszystkich głównych obszarów polskich w jeden organizm polityczny i gospodarczy, wskrzeszający subjektywne prawa historyczne Polski, przerwane tak gwałtownie u schyłku 18 wieku, w okresie Konstytucji Majowej i Powstania Kościuszkowskiego.
Byłoby jednak zarówno naiwnem, jak i niebezpiecznem złudzeniem sądzić, lub gorzej jeszcze wierzyć, że przekreślenie faktu niewoli i podziałów Polski jest wyłączną zdobyczą i zasługą pokolenia współczesnego, a więc, że w konsekwencji nowa, samodzielna politycznie Polska jest naszą własnością, swobodnym objektem dla naszego eksperymentowania, terenem dla niczem nieskrępowanego wyładowania naszych dodatnich i ujemnych instynktów narodowych i namiętności, lub wreszcie wyładowania niechęci i emocjonalnego niezadowolenia, wynikających z zawodu, jaki sprawia nam różnica obrazu pomiędzy Polską realną, formującą dopiero stopniowo w najtwardszych warunkach życiowych swoje oblicze polityczne i społeczne, a Polską indywidualnie lub grupowo wymarzoną, wyczekiwaną w okresie niewoli, walki i początkowego stawania się. Tak samo powierzchowne byłoby mniemanie, że Polska powstała jako dzieło przypadku, lub jako wynik tarowania na szalach międzynarodowych – wedle klasycznych reguł starej dyplomacji – tzw. «równowagi politycznej», lub wyłącznie jako rezultat potężnego starcia się sił i interesów pozapolskich, wyładowanych w czteroletniej wojnie światowej. Przełom, który się dokonał w dziejach państwowej organizacji Polski w latach 1918–1922, tkwi swemi najistotniejszemi, najważniejszemi pierwiastkami i korzeniami w wielowiekowej przeszłości naszej tak samo, jak historja wydarzeń współczesnych nie jest tylko epizodem przeżycia pokolenia dzisiejszego, lecz posiewem, który nieść będzie owoce zdrowe lub zatrute przez długie dziesięciolecia, a może i wieki.
Ostatecznem źródłem wydarzeń historycznych, tak samo, jak i faktów ekonomicznych, postępu i rozwoju cywilizacji są ludzie. Dlatego też, chcąc badać głębiej wszystkie pozycje polityczno-gospodarczego «bilansu otwarcia» nowo-powstałego państwa polskiego, jego aktywa i pasywa, należy rozpocząć od człowieka, od jego wartości dynamicznej i historycznej w stosunku do państwa.
Reklama
Można by powiedzieć, że i w tej dziedzinie panuje prawo atawizmu. Przyszliśmy do starego dziedzictwa samodzielności państwowej dziedzicznie obciążeni. Oczywiście, iż w tem obciążeniu wiekowa niewola, różnorodne warunki polityczne, gospodarcze, społeczne, oświatowe, organizacyjne, a wreszcie środowiska psychiczne państw zaborczych, ewolucje prądów myśli zachodnio-europejskich, oraz łańcuch walk wyzwoleńczych, jawnych i ukrytych oporów przeciwko niewoli i naporowi zaboru uczyniły daleko idące zmiany. Okres ten pozostawił głębokie uskoki w psychice narodowej, niemniej jednak wydaje się ważnem sumienne przeanalizowanie zbiorowej psychiki Polski przedrozbiorowej, poznanie jej najistotniejszych wad, błędów lub braków, wymierzenie jej siły spoistości państwowej, by w tym refleksie ujrzeć z całą wyrazistością wartości dodatnie i ujemne pokolenia współczesnego, oraz dziedzictwo psychiczne, jakie ono przekazać chce swoim następcom. Jest to zagadnienie tem ważniejsze, że objektywne warunki państwa stawiają ściśle określone postulaty dla dynamiki zbiorowej społeczeństwa, które jest i będzie odpowiedzialne za obecne i przyszłe losy państwa. Państwo, które mogłoby jeszcze istnieć współcześnie w obrębie struktury kolonjalnej, byłoby całkowitym anachronizmem w centralnej lub zachodniej Europie. Ono musiałoby tu zginąć, podobnie, jak ginęłaby flora lub fauna przeniesiona do niewłaściwej strefy klimatycznej. Wiara w automatyzm trwania organizacji państwowej byłaby taką samą ułudą, jak wiara w samorzutny rozwój kultury, cywilizacji i gospodarstwa”.
Źródło: Eugeniusz Kwiatkowski, „Dysproporcje. Rzecz o Polsce przeszłej i obecnej”, Kraków 1931
Dziennik Gazeta Prawna

CO SIĘ WYDARZYŁO

Królestwo Polskie było najbardziej uprzemysłowioną częścią Rosji, ale w 1918 r. po czasach świetności zostało wspomnienie. Wycofujący się Rosjanie wywieźli większość urządzeń fabrycznych z Warszawy, Zagłębia Dąbrowskiego, okręgów przemysłowych: łódzkiego i białostockiego. Resztę zagrabili Niemcy. Podobnie rzecz się miała z infrastrukturą kolejową. Jedynie Górny Śląsk ocalał w niemal nienaruszonym stanie. Na to nakładała się utrata dawnych rynków zbytu. Mimo tych trudności odbudowa gospodarki postępowała w szybkim tempie. Sukcesy te nie byłby możliwe bez grona uzdolnionych osób, które pracowały na rzecz ekonomicznego rozwoju Rzeczypospolitej. Gdynia powstawała pod okiem inż. Tadeusza Wendy i Eugeniusza Kwiatkowskiego. Repolonizacją przemysłu na Górnym Śląsku i rozwojem sektora bankowego zajmował się Wojciech Korfanty. Polski przemysł chemiczny powstawał dzięki prof. Ignacemu Mościckiemu i Kwiatkowskiemu. Złotówka stała się jedną z najstabilniejszych walut świata dzięki wysiłkom Władysława Grabskiego i grona otaczających go młodych ekonomistów, na czele z Feliksem Młynarskim.

REGION: GÓRNY ŚLĄSK

Reklama

CO SIĘ WYDARZYŁO

Kiedy polska delegacja w Wersalu wysunęła postulat przyłączenia Górnego Śląska do Rzeczpospolitej, brytyjski premier Lloyd George oświadczył, że „dać Polsce Śląsk, to jak podarować małpie zegarek”. Dla Londynu roszczenia Warszawy wobec drugiego co do ważności po Zagłębiu Ruhry ośrodka przemysłowego Niemiec były zupełnie nie do przyjęcia. Natomiast poparł je rząd Francji, widząc w nich szansę na dodatkowe osłabienie Berlina. Jednak dopiero trzy kolejne powstania śląskie sprawiły, że niemożliwe okazało się choć w części realne.

Wojska francuskie, brytyjskie i włoskie wkroczyły na Górny Śląsk z początkiem lutego 1920 r. Dowodzący nimi Francuz gen. Henri Le Rond kwaterę główną ulokował w Opolu. Jego podkomendni, działający pod szyldem Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej, otrzymali zadanie utrzymania spokoju na terenach przyszłego plebiscytu. Ale i tak nikt nie miał wątpliwości, że Anglicy będą wspierać Niemców, a Francuzi Polaków. W tym samym czasie w Warszawie rząd mianował komisarzem plebiscytowym Wojciecha Korfantego. Nikt od tego Ślązaka, który szlify polityczne zdobywał jako działacz Ligi Narodowej i poseł do Reichstagu, lepiej nie nadawał się do tej roli.

Plebiscyt przeprowadzony 20 marca 1921 r. zakończył się wynikiem na tyle niejednoznacznym, że obie strony uznały go za sukces. Przy prawie 98-proc. frekwencji za przynależnością do Niemiec głosowało 59,6 proc., za Polską 40,4 proc. mieszkańców prowincji. Dalszy los regionu był zależny od decyzji Francuzów, Włochów i
Brytyjczyków. Mocarstwa toczyły negocjacje, broniąc własnych koncepcji. Dzięki trzeciemu powstaniu, które wybuchło 3 maja 1921 r., zatwierdzony 20 października 1921 r. przez Radę Ambasadorów podział Górnego Śląska przewidywał oddanie Polsce aż 29 proc. terytorium górnośląskiego, pomimo sprzeciwu Niemców i Brytyjczyków. Przyłączenie Górnego Śląska stanowiło dla Polski warunek przetrwania. Po tym, jak podczas I wojny światowej przez Galicję i ziemie zaboru rosyjskiego przetoczył się front, większość rejonów przemysłowych została do cna zdewastowana. Wycofujący się Rosjanie wywieźli fabryki z Warszawy, Łodzi, Żyrardowa, Pabianic itp. Przestały istnieć lokalne okręgi przemysłowe w okolicach Lublina oraz Białegostoku. Odstające od Zachodu pod względem rozwoju ziemie stały się przez to jeszcze bardziej biedne, zacofane, pozbawione kapitału. Tymczasem zaledwie kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Krakowa znajdował się, nietknięty przez wojnę, największy ośrodek przemysłowym w tej części Starego Kontynentu.




Fragment wspomnień Wojciecha Korfantego
„Po przejęciu Śląska żyliśmy przez długi czas w szale patrjotycznym, jedna uroczystość goniła drugą i jedna parada następowała po drugiej. Szerokim masom zdawało się, że teraz już nastał raj u nas.
Z lękiem w sercu patrzałem w przyszłość, zdawałem sobie sprawę z tego, że Polska jest krajem wyniszczonym przez wojny, że jej warsztaty pracy po miastach i wsiach znajdują się w ruinach, że mozolnie wznosi dopiero swój gmach państwowy, w dodatku z materjału nieprzygotowanego i nieudolnego, że jej sytuacja finansowa jest opłakana, że jej brak kapitału do rozbudzenia życia gospodarczego, że przyjdzie gorzki czas otrzeźwienia i rozczarowania, zacznie rodzić się niezadowolenie wśród naszej głodnej ludności. Pociągnięcie nowych granic bynajmniej nie oznaczało jeszcze wcielenia Górnego Śląska do Polski. Najważniejszem zadaniem było gospodarcze połączenie Śląska z Polską. Podczas plebiscytu Niemcy wojowali głównie argumentem, że Polska zniweczy ten trzeci co do wielkości obwód przemysłowy na kontynencie, ten kolosalny organizm gospodarczy, jakim jest przemysł górnośląski, że zamkną się warsztaty pracy, że zapanuje nędza, niezadowolenie mas, które może się wyładować w sposób szkodliwy dla państwa polskiego. Powiedział podczas plebiscytu stary nasz wróg Lloyd George o nas: »Małpie nie trzeba dawać zegarka, bo go zepsuje«. Sytuacja Górnego Śląska była niezmiernie trudna. Włączenie Śląska do Polski stanowiło istną rewolucję, bo zrywało wiekowe więzy gospodarcze, handlowe i finansowe z Niemcami, zmuszając do nawiązania stosunków nowych z Polską, gospodarczo i politycznie nieznaną, a co najważniejsze stanowiącą rynki zbytu dla naszego węgla i żelaza nie dosyć pojemne. Państwo polskie było wówczas wyniszczone, finansowo słabe, o zdolności konsumpcyjnej niesłychanie małej”.
Źródło: Wojciech Korfanty, „Odezwa do ludu śląskiego”, Katowice 1927

CO SIĘ WYDARZYŁO

Podział Górnego Śląska między Polskę a
Niemcy nie zmienił struktury własnościowej w przemyśle. Udział niemieckich akcjonariuszy w górnośląskich firmach, wartych wówczas 1,46 bln marek niemieckich, wynosił 1,095 bln, czyli ok. 75 proc. Niemieccy akcjonariusze nie byli zadowoleni z zerwania powiązań ekonomicznych z Republiką Weimarską po ustanowieniu państwowej granicy. Przyniosło to spadek produkcji w pierwszych latach po 1921 r. oraz bankructwo wielu małych zakładów przemysłowych, których właściciele opuścili tereny województwa śląskiego przynależącego do II RP. Dlatego władze polskie rozpoczęły działania mające na celu przyciągniecie zachodnich inwestorów, głównie z Francji i USA. Pierwszym efektem było powstanie 22 lutego 1922 r. polsko-francuskiej spółki akcyjnej Polskie Kopalnie Skarbowe na Górnym Śląsku, Spółka Dzierżawna S.A., nazywanej w skrócie Skarboferm. Kapitał zakładowy Skarbofermu został wpłacony w połowie przez akcjonariuszy francuskich. Drugą połowę wpłacił skarb państwa polskiego za pożyczkę od rządu francuskiego. Przewodniczącym Rady Nadzorczej Skarbofermu został Wojciech Korfanty. Skarboferm w 1922 r. tworzyły trzy kopalnie węgla: „Król”, „Bielszowice” i „Knurów”, a także koksownia w Knurowie i fabryka syntetycznego amoniaku. Do tego dołożono kopalnie rud srebra i ołowiu w Tarnowskich Górach oraz hutę cynku, srebra i ołowiu „Fryderyk” w Strzybnicy. Wszystkie wymienione zakłady zostały przejęte od skarbu pruskiego na Górnym Śląsku na rzecz polskiego skarbu państwa dzięki skorzystaniu przez rząd polski z art. 256 traktatu wersalskiego.

Centralny Okręg Przemysłowy

CO SIĘ WYDARZYŁO

Jednym z największych przedsięwzięć gospodarczych II RP był Centralny Okręg Przemysłowy (COP) – czyli stworzenie specjalnej strefy, w której działalność miały prowadzić podmioty przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego. Miało to być koło zamachowe gospodarki podnoszącej się po kryzysie. COP zaczął powstawać pod koniec lat 30. z inicjatywy Eugeniusza Kwiatkowskiego.

Projekt utworzenia tego nowoczesnego ośrodka omówiony został przez niego na posiedzeniu komisji budżetowej Sejmu w lutym 1937 r. Początkowo zakładano, że rząd skupi się na rozbudowie infrastruktury (komunikacyjnej i energetycznej), a fabryki będzie budował kapitał prywatny. Nie było to jednak tak proste. COP miał rozciągać się na terenie ówczesnych województw: krakowskiego, kieleckiego (ich wschodnich części), lubelskiego i lwowskiego (ich zachodnich części). Na tych obszarach mieszkało wówczas ok. 6 mln ludzi – dziesiątki tysięcy z nich miały znaleźć zatrudnienie w fabrykach okręgu.

Już w 1939 r. zaczęły wyjeżdżać z COP pierwsze czołgi, działa i samoloty… Rozbudowę tego wielkiego przedsięwzięcia przerwała wojna.





Fragment przemówienia Eugeniusza Kwiatkowskiego przed komisją budżetową Sejmu, dotyczącego budowy COP, 5 lutego 1937 r.
„Pierwsze zręby rozbudowania przemysłu w tym okręgu – przemysłu związanego z celami obrony Państwa, z rozbudowaniem dróg komunikacyjnych, uregulowaniem rzek, z doprowadzeniem i rozprowadzeniem gazu ziemnego i energii elektrycznej, muszą pochłonąć sumę ok. zł 3 mld. Nie możemy jednak zaniedbać normalnego programu dróg komunikacyjnych, rozbudowy dróg wodnych, regulacji i melioracji, inwestycji rolniczych, rolniczo-przemysłowych, rozbudowy Gdyni i floty handlowej, akcji budowlanej, akcji wyposażenia miast, niezbędnych urządzeń w całej Polsce i na ziemiach wschodnich, co zaabsorbuje corocznie nie mniej niż zł 250 mln z funduszów publicznych. Pozostają jeszcze potrzeby specjalne: dotyczą one rozbudowy szkół i niektórych gmachów państwowych, potrzeb obronnych, ześrodkowanych w innych dzielnicach Państwa, a przede wszystkim wykończenia wielu prac, podjętych czasem w ostatnich latach bez należytego uzasadnienia, z punktu widzenia obecnych, nowych kryteriów, oraz potrzeby prac poszukiwawczych i badawczych – choćby w zakresie ustalenia naturalnych bogactw Polski na ziemiach wschodnich i wschodnio-południowych.
Tak więc widzimy, że plan 4-letni, obracający się w granicach sum poprzednio wymienionych, dla nowego, szerszego i planowego programu już zupełnie nie wystarcza. W każdym razie, zanim moglibyśmy podjąć wykonywanie planu szerszego i dłuższego, np. 10-letniego, musimy przygotować odpowiednie warunki wstępne. Roboty wcześniej zaczęte, bez względu na swe walory w przebudowie generalnej, omówionej poprzednio, muszą być wykończone”.
Źródło: „Ku przebudowie gospodarczej. Wytyczne inwestycji państwowych”, nakładem „Polska Gospodarcza”, Warszawa 1937

psav linki wyróżnione

REGION: GDYNIA

Odezwa Kommunistische Partei Freistadt Danzig – Spartakusbund, sierpień 1920.
„Do proletariuszy gdańskich: (...) nie możecie dopuścić, aby czynione były próby przyjścia z pomocą białogwardyjskiej Polsce. Obserwujcie jak najdokładniej wszystkie pociągi skierowane do Polski. Nie pozwólcie im wyruszyć, jeżeli znajdują się w nich materiały wojenne.”
Źródło: A. Pilarczyk i H. Sonnenburg, „Z gdańskich tradycji rewolucyjnych 1918–1921”, Gdańsk 1972

CO SIĘ WYDARZYŁO

Podczas wojny II RP z bolszewicką Rosją w 1920 r. komunistyczne bojówki wielokrotnie usiłowały zablokować wyładunek broni dla Polski w Gdańsku. Dlatego wiceadmirał Kazimierz Porębski, szef departamentu spraw morskich Ministerstwa Spraw Wojskowych, poprosił inż. Tadeusza Wendę o jak najszybsze wskazanie miejsca pod budowę bazy dla okrętów wojennych na polskim odcinku wybrzeża. Z początkiem 1921 r. ruszyły prace u ujścia potoku Chylonka nieopodal wioski rybackiej Gdynia. Jednak nie satysfakcjonowało to opinii publicznej, obawiającej się w przyszłości utrudnień w dostępie do portu cywilnego w Wolnym Mieście Gdańsku. Naciski prasy i obywateli sprawiły, że Sejm 23 września 1922 r. przyjął ustawę upoważniającą rząd do budowy portu w wiosce rybackiej Gdynia. Jej lakoniczność w dzisiejszych czasach byłaby nie do pomyślenia.

Fragment książki Eugeniusza Kwiatkowskiego
„Każdy nowy metr wybrzeża, każdy nowy dźwig, każdy skład towarowy, każda nowa placówka handlowa w Gdyni, każde ulepszenie komunikacji, każdy nowy okręt, każda nowa fabryka na Wybrzeżu, każdy bank, każda nowa więź cementująca Gdynię z Pomorzem, a całe województwo pomorskie z resztą państwa, to wielka zdobycz, to poważny aktyw naszego dorobku państwowego”.
Źródło: Eugeniusz Kwiatkowski, „Dysproporcje. Rzecz o Polsce przeszłej i obecnej”, Kraków 1931
Liczba statków przypływających do portu w Gdyni
Lata Liczba statków
1924 r. 29
1925 r. 85
1926 r. 314
1928 r. 1108
1930 r. 2238
1932 r. 3610
1934 r. 4592
Źródło: Witold i Andrzej Tubielewiczowie, „Porty wybrzeża gdańskiego”, Gdańsk 1973

REGION: ŁÓDŹ

CO SIĘ WYDARZYŁO

Pod koniec I wojny światowej łódzkie fabryki, choć w dużej części należały do niemieckich przedsiębiorców, zostały ograbione z maszyn przez niemiecką armię. Kolejnym nieszczęściem dla Łodzi okazała się bolszewicka rewolucja w Rosji. Przed I wojną światową ponad 50 proc. bawełny zużywanej przez łódzki przemysł pochodziło z rosyjskich upraw, także na tamtejszym rynku sprzedawano większość produkcji przemysłu włókienniczego. Dlatego w 1920 r. łódzkie fabryki wykorzystywały niecałe 45 proc. potencjału produkcyjnego. Ponad połowa firm upadła, na kilka lat cały okręg przemysłowy ogarnęła stagnacja. Dopiero po 1926 r. nastąpiło nowe ożywienie. Pod koniec lat 20. w Łodzi istniały 32 przedsiębiorstwa zatrudniające powyżej 500 robotników. Najwięcej – 10 tys. osób – pracowało w Zjednoczonych Zakładach Przemysłowych K. Scheiblera i L. Grohmana.

WYZWANIA: BRANŻA CHEMICZNA

CO SIĘ WYDARZYŁO

Rząd Niemiec we współpracy z koncernem Bayerische Stickstoffwerke AG w 1916 r. uruchomił Zakłady Azotowe w Królewskiej Hucie (od 1934 r. Chorzów). Zakład ten jako pierwszy w II Rzeszy wykorzystał na skalę przemysłową proces Habera (powietrze, wodę i węgiel) do produkcji nawozów i materiałów wybuchowych. Po I wojnie zakłady stały się przedmiotem międzynarodowego sporu rozstrzygniętego przez Stały Trybunał Sprawiedliwości Międzynarodowej przy Lidze Narodów na korzyść Polski. W lipcu 1922 r. Zakłady Azotowe w Chorzowie zostały oficjalnie przejęte przez rząd polski. Kierownictwo fabryki objął światowej sławy chemik prof. Ignacy Mościcki. W 1924 r. uzyskały one osobowość prawną jako spółka pod nazwą Państwowa Fabryka Związków Azotowych w Chorzowie sp. z o.o.

Fragment tekstu Eugeniusza Kwiatkowskiego
„Z kraju cierpiącego głód i niedostatek, z kraju o zdeprecjonowanej walucie stalibyśmy się silnym organizmem gospodarczym, zdolnym do pokrycia całkowitego własnego zapotrzebowania na produkty rolne nawet w chwilach kryzysów.”
Źródło: Eugeniusz Kwiatkowski, wicedyrektor Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Chorzowie, „Sprawa azotów w czasie wojny i jej znaczenie dla Polski”, „Drogi Polskie” 1922, nr 2

psav linki wyróżnione

WYZWANIA: ZAGŁĘBIE NAFTOWE

CO SIĘ WYDARZYŁO

Zniszczenia spowodowane I wojną światową, następnie walkami polsko-ukraińskimi w latach 1918–1919, a na koniec wojną z bolszewicką Rosją zrujnowały przemysł naftowy w Galicji. Zamarła praca przy eksploatacji szybów, zniszczeniu uległo wyposażenie techniczne, a doświadczeni pracownicy często wybierali emigrację do Stanów Zjednoczonych. Odbudowę zagłębia naftowego utrudniały też kłopoty ze znalezieniem nowych rynków zbytu po rozpadzie Austro-Węgier oraz odcięcie od rynku niemieckiego.

CO SIĘ WYDARZYŁO

Polski obszar naftowy został podzielony na cztery okręgi górnicze z urzędami górniczymi w Krakowie, Jaśle, Drohobyczu i Stanisławowie. Państwo polskie starało się przyciągnąć do nich inwestorów z
Francji, Stanów Zjednoczonych oraz tworząc spółki mieszane. W ciągu następnych lat inwestorzy z Francji przejęli 54 proc. udziału w spółkach naftowych działających w Polsce. Pozycję największej firmy naftowej zdobył pod koniec lat 20. należący do francuskiego Crédit General des Petroles koncern „Małopolska” posiadający 673 szyby naftowe, z których wydobywano prawie 300 tys. ton ropy rocznie. Konkurowało z nim istniejące od 1904 r. założone przez polski kapitał Galicyjskie Towarzystwo Naftowe „Galicja” SA, dysponujące 120 szybami, z których wydobywano ok. 80 tys. ton ropy rocznie. Trzecia na rynku szwedzko-amerykańska firma STANDARD NOBEL SA posiadała 60 szybów, wydobywając 60 tys. ton ropy naftowej rocznie.

Największą przewagę nad konkurentami koncernowi „Małopolska” dawało posiadanie aż 12 rafinerii, z czego osiem zlokalizowanych było na terenie Galicji.

Źródło:
„Przemysł naftowy w Polsce”, Lwów 1929



CO SIĘ WYDARZYŁO

W 1920 r. przeróbka ropy w rafineriach wynosiła 668 tys. ton, z tego na rynek krajowy trafiało
328 tys. W 1928 r. wydobycie wzrosło do 725 tys. ton, a krajowa konsumpcja do 373 tys. ton. Producentom polskiej ropy naftowej w ciągu kilku lat udało się znaleźć nowych odbiorców we Francji, Wielkiej Brytanii, krajach skandynawskich i państwach bałtyckich. Dzięki temu polski przemysł naftowy powoli wracał do czasów dawnej świetności.

Źródło: „Przemysł naftowy w
Polsce”, Lwów 1929

WYZWANIA: KOLEJE

CO SIĘ WYDARZYŁO

Po I wojnie światowej II RP przejęła po państwach zaborczych ok. 5 tys. parowozów, lecz połowa nie nadawała się do użycia. Tabor kolejowy tworzyło też 129 rodzajów wagonów różniących się między sobą systemami hamulcowymi, grzewczymi czy oświetleniowymi. Zestawienie jednego składu kolejowego zdolnego wyjechać w trasę sprawiało więc ogromny kłopot. Polska odziedziczyła także 70 typów szyn łączonych ze sobą w najprzeróżniejsze sposoby. W
zaborze rosyjskim miały szerszy rozstaw, zaś w zaborze austriackim obowiązywał na torach ruch lewostronny odwrotnie niż w Niemczech i Rosji. Zwrotnice i wszelkie urządzenia kolejowe wymagały przebudowy. Ponadto zniszczonych zostało 40 proc. mostów i 63 proc. dworców.

CO SIĘ WYDARZYŁO

Kiedy wszystkie partie uznały, iż dobre funkcjonowanie komunikacji jest kluczową sprawą dla rozwoju kraju, Sejm 15 kwietnia 1921 r. powołał do życia Państwową Radę Kolejową – miała być ona ciałem ułatwiającym współpracę aparatu państwa, samorządów i prywatnego biznesu. Przewodniczył jej minister kolei żelaznych, a zasiadali w
niej przedstawiciele resortów, reprezentanci samorządów dużych miast, liderzy stowarzyszeń biznesowych oraz naukowcy i prawnicy. Rada opiniował i nadzorowała inwestycje w branży kolejowej, opracowywała plany rozwoju i tworzyła projekty uregulowań prawnych. Wedle artykuł 11 ustawy członkowie Państwowej Rady Kolejowej godzili się nie pobierać za swoją pracę wynagrodzenia, poza przewodniczącymi stałych komitetów.

Zakup ok. 700 lokomotyw od zagranicznych producentów okazał się tak obciążający dla budżetu państwa, iż zdecydowano o stworzeniu własnych fabryk produkujących parowozy i wagony. Już w 1920 r. założono w
Chrzanowie firmę Pierwsza Fabryka Lokomotyw w Polsce „Fablok”.

Fablok był jedną z trzech firm wytwarzających w Polsce lokomotywy. Równolegle z nim powstała Warszawska Spółka Akcyjna Budowy Parowozów „Parowóz”. Rząd, by wesprzeć firmę na samym początku, złożył zamówienie na 350 parowozów. Gdy zaś okazało się, że polskie koleje mają dużo większe potrzeby, w 1923 r. zdecydowano się na dodatkowe zamówienie rządowe, przekazane do zrealizowania poznańskim Zakładom Hipolita Cegielskiego. Spółka HCP nigdy wcześniej nie produkowała parowozów, ale dzięki współpracy z belgijską fabryką w Seraing sprawnie poradziła sobie z wyzwaniem, wkrótce stając się ich czołowym wytwórcą. Dzięki temu już w 1925 r. Polska nie musiała kupować lokomotyw od zagranicznych producentów.



WYZWANIA: HIPERINFLACJA

CO SIĘ WYDARZYŁO

To co zaczęło się dziać w Polsce od połowy 1923 r. dla zwykłych ludzi było zupełnie niezrozumiałe. Na początku roku jeden dolar kosztował 10 tys. polskich marek, a
w sierpniu już ponad 200 tys. W pewnym momencie wzrost zarobków przestał nadążać za inflacją i z miesiąca na miesiąc realne dochody ludzi obniżyły się przeciętnie o 30–40 proc. Presja społeczna zmusiła rząd narodowo-ludowy, na czele którego stał Wincenty Witos, by dać przyzwolenie na systematyczny wzrost płac. Pensje urzędników zaczęto podnosić co miesiąc, zaś robotnicy wywalczyli indeksowanie zarobków co dwa tygodnie. Na progu nadciągającej katastrofy minister skarbu Władysław Grabski zaproponował pakiet reform, polegający na podniesieniu podatków pośrednich i wzięciu w ryzy wydatków budżetu – ale rząd nie miał odwagi wcielić tego w życie. Grabski podał się więc do dymisji, a jego następcy pozwolili bezwolnie nieść się fali wydarzeń.

Fragment wspomnień Ludwika Krzywickiego
„Pewien włościanin w lecie 1923 roku, chcąc kupić konia, sprzedaje krowę i rocznego byczka. Suma uzyskana wystarcza w dniu sprzedaży na kupno konia, jednak nie mogąc znaleźć okazu odpowiedniego, chłop odkłada transakcję na inny dzień. W jednym z najbliższych tygodni kwota poprzednia jest już niedostateczna, wobec czego chłop sprzedaje dodatkowo sztukę trzody chlewnej wagi 360 funtów. Jednak i ta suma nie pokrywa ceny konia. A nawet po dodatkowej jeszcze sprzedaży jałówki, kupno konia staje się niedoścignionym marzeniem. Zrezygnowany włościanin kupuje za całą sumę cztery cembrowiny do studni”.
Źródło: Ludwik Krzywicki, „Wspomnienia”, t. 1–3, Warszawa 1957–1959

CO SIĘ WYDARZYŁO

W końcu 1923 r. finanse państwa znalazły się w stanie zupełnego rozkładu. Gwałtowne biednienie całego społeczeństwa przyniosło 6 listopada zamieszki w Krakowie. Dowodzący tłumiącym je wojskiem gen. Józef Czikiel nakazał 8. pułkowi ułanów przeprowadzenie szarży na tłum. Kiedy się zaczęła, wedle relacji gazety „C
zas”: „robotnicy uzbrojeni w karabiny, rozsypani w tyralierę po trawnikach plantacyjnych wzdłuż ulicy, prażyli celnym ogniem biednych żołnierzy”. Zginęło 14 ułanów, kilkudziesięciu było rannych. Wkrótce rebelianci opanowali miasto. Jednak przelana krew podziałała trzeźwiąco. Kierujący strajkiem przywódcy PPS i strona rządowa szybko podjęli rokowania, zakończone kompromisowym porozumieniem. Pod koniec grudnia 1923 r. nadeszło przesilenie rządowe i Władysław Grabski utworzył gabinet bezpartyjnych fachowców. W swoim wystąpieniu 20 grudnia 1923 r. przedstawił Sejmowi ogólny zarys działań, jakie zamierza podjąć dla ratowania gospodarki kraju. By usprawnić legislację premier Grabski poprosił o udzielenie mu na pół roku specjalnych pełnomocnictw, na mocy których mógł wydawać ustawy finansowe jako rozporządzenia prezydenta. Program działań zawierała ustawa o naprawie Skarbu Państwa i reformie walutowej przyjęta przez Sejm 11 stycznia 1924 r.

Fragment mowy Władysława Grabskiego
„Chcąc utrzymać walutę na kursie stałym, chcąc opanować drożyznę, chcąc dać realne podstawy dla równowagi budżetu, która tylko przy opanowaniu drożyzny jest możliwą, nie ma bardziej słusznego teoretycznie i praktycznie wypróbowanego sposobu, jak utrzymywanie emisji pieniądza na niskim poziomie. Zastój przemysłowy i gospodarczy, który jest wtedy nieunikniony, trzeba umieć mężnie znosić, gdyż zastój ten nie jest wynikiem braku środków obrotowych, jak głosiła nieustannie i natarczywie opinja powszechna, (…) a skutkiem przyczyn, tkwiących w głębi naszych stosunków wewnętrznych, jak słabe zdolności produkcyjne, słaba wytwórczość pracy i brak kapitału. Braków tych, w nas tkwiących, emisją pieniężną nigdy się nie zastąpi”.
Źródło: Władysław Grabski, „Druga inflacja polska”, Warszawa 1927

CO SIĘ WYDARZYŁO

Prace nad powołaniem banku centralnego były prowadzone równocześnie z uzdrowieniem Skarbu Państwa. W styczniu 1924 r. wydano rozporządzenie o wartości złotego i zasadach jego emisji oraz statut Banku Polskiego SA. Zaraz potem rozpoczęła się sprzedaż jego akcji. W dniu 28 kwietnia 1924 r. niezależny bank centralny rozpoczął działalność – nie tylko emitując walutę, lecz też dbając o jej wartość. Dwunastoosobową radę Banku Polskiego SA wybierali akcjonariusze, zaś prezesa mianował prezydent na wniosek Rady Ministrów. Pierwszym został były minister skarbu Stanisław Karpiński. Równocześnie została przeprowadzona wymiana pieniądza. Markę polską zastąpił złoty polski. Kurs wymiany wynosił 1,8 mln marek za 1 zł. Nowa waluta została oparta na parytecie złota – za jedną złotówkę można było otrzymać 0,29 gram kruszcu. To czyniło wartość złotego równą wartości szwajcarskiego franka. Za 1 dolara płacono 5,18 zł.

Fragment książki Eugeniusza Kwiatkowskiego
„Nie może być bowiem żadnej wątpliwości, że cele Polski zbiegają się do następujących, trzech podstawowych postulatów i tez: pragniemy wszyscy zachowania całości i niepodległości państwa; pragniemy wszyscy stabilizacji pokoju, jako zasady współżycia i współdziałania państw i narodów; pragniemy wszyscy rozwoju dobrobytu najszerszych warstw społeczeństwa, a więc postępu gospodarczego, jako podstawy wewnętrznej potęgi państwa i fundamentu rozkwitu polskiej kultury i cywilizacji. (…)
Mechanizm polski musi być silny, odporny i sprawny, jeżeli ma wytrzymać nacisk zewnętrzny i nie ugiąć się, jeżeli ma pokonać wszystkie trudności i opory życia i nie złamać się. Z tych stwierdzeń wypływają dalsze zasady, które mają prawo stać się dogmatem naszej zbiorowej woli i wysiłku. Każde więc przystosowywanie zasadniczych norm organizacyjnych państwa do przemijających i ciasnych tendencyj pojedynczych ugrupowań politycznych, do doraźnego interesu dnia, do stosunku do poszczególnych osób, jest fundamentalnym i złowrogim błędem i grzechem wobec państwa. Trwałość i kompetencje władzy wykonawczej w Polsce muszą być uwolnione od działania przypadku, gdyż powstające stąd szkody dla państwa i dla całego społeczeństwa są nieproporcjonalnie wielkie w stosunku do korzyści osiąganych przez pojedyncze ugrupowania lub nawet osoby. (…)
Celem naszego wysiłku gospodarczego musi być w pierwszym rzędzie podniesienie stopy życiowej własnego obywatela. Stąd więc problematu polskiego nie rozwiązuje umożliwienie kapitalizacji i narastania dobrobytu wśród nielicznych, najwyższych klas posiadających; wysiłek ten musi się skierować w stronę chłopa polskiego i w szerokie rzesze pracujące, gdyż tu leżą nie tylko wszystkie żywotne siły państwa, ale równocześnie i najbardziej istotne warunki rozwoju całej produkcji. Jeśli i na to zagadnienie zechcemy popatrzeć od strony praktycznej, jeżeli zamiast górnych słów chcemy mieć konkretne, widoczne i odczuwalne rezultaty, to musimy poddać się dyscyplinie pewnych zasad, szczególnie ważnych w okresie pierwszego przełamania istniejącego bezwładu gospodarczego. Przede wszystkiem więc zasady polityki gospodarczej muszą być jak najściślej zdefiniowane. Apelem do patrjotyzmu nie powrócimy do kraju wielu setek miljonów kapitału polskiego, ukrytego po bankach zagranicznych, zakonspirowanego w różnych postaciach w skrytkach domowych; tem bardziej nie przyciągniemy do pozytywnej pracy gospodarczej kapitałów obcych, których napływ z państwowego punktu widzenia jest korzystny i pożądany. Zasady, któremi zechcemy się kierować, mogą być różne; w różnych też warunkach dokonywał się rozwój ekonomiczny w wielu ośrodkach zachodniej Europy. Ważną jest tylko ciągłość i niezmienność tej polityki w dłuższych okresach czasu. Lepsze rezultaty wydają prawa i stosunki dalekie od ideału, ale stałe, znane powszechnie i obliczalne, niż ustawiczne wypieranie jednej doskonałości przez drugą”.
Źródło: Eugeniusz Kwiatkowski, „Dysproporcje. Rzecz o Polsce przeszłej i obecnej”, Kraków 1931