Wkroczyli tam funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego z prokuratorami i zażądali wydania nagrań podsłuchanych rozmów polityków. Dziś do
Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga przyniósł je pełnomocnik tygodnika "Wprost", mecenas Jacek Kondracki. - Przekazane nośniki nie zawierają tajemnicy dziennikarskiej - oświadczył prawnik "Wprost".
Tygodnik ma cztery dni na podjęcie decyzji w sprawie złożenia zażalenia. Jak powiedział mecenas Kondracki, w świetle formalnym tygodnik może złożyć zażalenie jedynie na wydane przez prokuraturę postanowienie o przeszukaniu, a nie sposób przeprowadzenia tej czynności.
Budząca wątpliwości forma przeszukania stała się przedmiotem sporu na linii prokuratura-ministerstwo sprawiedliwości. Szef resortu Marek Biernacki skrytykował działania śledczych, porównując akcję we "Wprost" do interwencji straży miejskiej. Dodał, że takie działania nigdy nie powinny mieć miejsca. Natomiast prokuratura, w osobie jej szefa, prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, oświadczyła, że wejście do redakcji "Wprost" nie było złamaniem prawa.
Interwencję prokuratury i działającej na jej zlecenie ABW potępiła Naczelna Rada Adwokacka. Krytycznie o środowych wydarzeniach wypowiedziały się również Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz OBWE.