Oba matrymonialne reality show zadebiutowały w telewizji w zeszłym roku. TVP1 postawiła na australijski format "Rolnik szuka żony", TVN zaś wyemitował własną wersję innego australijskiego pomysłu - "Kto poślubi mojego syna". Bohaterami pierwszego programu są samotni farmerzy znad Wisły (w drugiej serii pojawiły się też samotne mieszkanki wsi, które szukają męża), zaś w programie TVN synowie ze swoimi mamami.

Reklama

Tuż po emisji pierwszych odcinków obu audycji wśród widzów zawrzało. Posypały się skargi. - Obrazy i treści, które odwołują się do uproszczonego, opartego na częściowo fałszywych sądach oglądu rzeczywistości, wzmacniają stereotypy. Obydwa cykle skonstruowane są według schematu odwołującego się do stereotypowych przekonań na temat społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn - pisała Małgorzata Fuszara, Pełnomocnik Rządu ds. Równego Traktowania.

KRRiT zleciło więc wnikliwą analizę obu programów. Dr hab. Beata Łaciak uważnie obejrzała obie pozycje i w swoim raporcie rozkłada programy na czynniki pierwsze. Jest przy tym bezlitosna.

O “Rolniku…” pisze tak:

Prezentowana w audycji techniczna nowoczesność wsi zupełnie nie wiąże się z nowoczesnością mentalną. Obraz wyłaniający się z audycji to wieś jako absolutna ostoja tradycjonalizmu, konserwatyzmu, bezguścia, królującego disco polo, magicznego myślenia przejawiającego się w przekonaniu, że jeśli po odrzuceniu kandydatki na żonę nie wiedzie się w gospodarstwie, to pewnie wynik rzuconej przez nią klątwy. Wieś, w której większość mężczyzn tylko starając się o kobietę zaczyna dbać o siebie i higienę, a tylko realizując narzucony scenariusz obdarowuje kobiety kwiatami (trudno się oprzeć temu wrażeniu oglądając kolejnych rolników z bukiecikami witających wybranki czy też identycznie przygotowanych na wizyty u wybranych kobiet – bukiet dla wybranki, pojedyncza róża dla matki).

Reklama

Jej zdaniem oba programy utrwalają tradycyjno-konserwatywne przekonania, że to kobietom bardziej zależy na zbudowaniu stałego związku i to one muszą zabiegać o to, by zdobyć i utrzymać przy sobie mężczyznę, a największym kobiecym marzeniem jest otrzymanie pierścionka i biała ślubna suknia.

Według analizowanych audycji, żona to przede wszystkim przyszła matka, o łagodnym i ciepłym charakterze ceniąca rodzinę zwłaszcza dbająca o relacje z rodziną męża. To również dobra gospodyni potrafiąca gotować, sprzątać, zająć się domem i ogrodem, ale też wizytówka męża, potrafiąca się znaleźć w każdej sytuacji - czytamy w raporcie.

Autorka podaje przykłady: Kandydatki na żony rolników uczą się obsługiwać dojarkę, ręcznie doić krowy, strzyc barana, obierać i patroszyć zabitą kurę, jeździć traktorem, grabić słomę, zbierać ziemniaki z pola.

A mężczyźni i w tych pracach sekundują, pełniąc rolę zarządców. W wypowiedziach do kamery rolnicy mówili z uznaniem „Dziewczyny pozytywnie mnie zaskoczyły, świetnie pracowały.”, „Widać, że Kasia ma chęć do tej pracy i chyba podoba się jej tutaj.” Jeden z bohaterów audycji stwierdza wprost: „Podobało mi się, że jestem szefem, dziewczyny mnie słuchały.(…)Zaimponowały mi, bo słuchały , wykonywały polecenia.”

Jej zdaniem audycja dodatkowo razi sztucznością, trywialnością, prezentacją sytuacji, które ośmieszają bohaterów, obnażają ich słabości, niezręczności. - Bohaterowie w większości są prostymi ludźmi, a dodatkowe umieszczenie ich w sztucznej sytuacji pod obserwacją kamer, powoduje, że zachowują się nienaturalnie starając się jak najlepiej wypaść. Wychodzą z tego obrazy pełne różnych nieporadności językowych, prostych rozmów o niczym, przeplatanych równie banalnymi życiowymi sentencjami - twierdzi autorka.

Reklama

W odróżnieniu od kobiet, mężczyzna winien zaś radzić sobie dobrze w sferze zawodowej, na te jego osiągnięcia kładziony jest nacisk w obydwu audycjach.

Teściowa z koszmaru

W programie TVN dodatkowo pojawia się też stereotyp "złej teściowej" i przekonanie o niezwykłym związku matki i syna, bezwzględnej matczynej miłości, która idealizuje syna, tworzy jego kompletnie bezkrytyczny obraz, symbiotycznej więzi, której nie osłabia ani dorosłość syna, ani jego związki emocjonalne z innymi kobietami.

- Przekaz audycji, to pewność, że dla mężczyzny nikt nigdy nie będzie tak ważny jak jego matka. To przekonanie podtrzymywane jest od początku do końca audycji - pisze socjolog i przytacza cytaty matek występujących w programie:

„Mojego syna kocham bardzo. Był kiedyś moim brylancikiem, teraz jest brylantem.”; „Mój Konrad jest silnym mężczyzną, wybitnym sportowcem, mistrzem Polski w wioślarstwie. Wiem, że będzie idealnym mężem i ojcem.”; „Mój syn piecze smaczne ciasteczka, najlepsze na całym świecie, jest bardzo ambitny i przystojny. Wszystkie koleżanki zazdroszczą mi, że mam tak pięknego syna.(…)Mój syn jest bardzo uczuciowy, jest ambitny, a to, że przystojny to wiadomo, bo wszyscy mi to mówią, zresztą ja sama to wiem".

TVN-owska produkcja jest pozornie reality show w wersji glamour. Spotkania kawalerów i ich matek z kandydatkami odbywają się w luksusowym pałacyku, uczestnicy pojawiają się w eleganckich strojach, prowadząca i część dziewcząt w sukniach wieczorowych. Widzimy głównych bohaterów w eleganckich hotelach, także w wytwornych restauracjach odbywają się spotkania. Wszyscy mężczyźni pokazani są jako mieszkający w wolno stojących domach, nowocześnie urządzonych, o dużej powierzchni, ładnie położonych, w miłym otoczeniu i tam właśnie zapraszają wybrane przez siebie kandydatki. Domy zresztą są producencką mistyfikacją, są wynajęte wyłącznie na potrzeby audycji i żaden z kawalerów nie przyjmuje dziewcząt we własnym, czasami małym mieszkaniu w bloku.

Program jest tak skonstruowany, że na koniec mężczyźni, którzy się na to zdecydują, wręczają dziewczynom kosztowny pierścionek. - Cała ta oprawa jest dość zaskakująca, ma tworzyć wrażenie elegancji, klasy, dostatku. Ten blichtr rażąco kontrastuje z prymitywnymi i prostackimi zachowaniami oraz wypowiedziami głównych bohaterów - czytamy w raporcie.

I rzeczywiście, mężczyźni kreowani na wymarzonych mężów, o których dziewczyny mają zabiegać nazywają je foczkami, głośno przy nich komentują różne części ich ciała, zadają na pierwszym spotkaniu żenujące pytania np. o to czy dziewczyna jest dziewicą, czy jest dla niej ważny rozmiar penisa lub czy zgodziłaby się na erotyczny trójkąt.

- Jeden z bohaterów na pożegnanie odrzuconej dziewczynie pisze wiersz, który swym infantylizmem i grafomaństwem może konkurować z poezją z discopolowych piosenek. Inny kawaler rozpoczyna z dziewczynami zabawy na poziomie przedszkolaków (oblewanie się szamponem, obrzucanie ciastem), a na wymówki matki, że zabrudzili ściany odpowiada: „Wyrzuć je z domu, a nie takie będziesz lafiryndy w domu trzymała, co syfu tylko robią”. Ten sam mężczyzna na randce z dziewczyną (prawdopodobnie pochodzącą z Ukrainy) wypicie przez nią kieliszka wina komentuje stwierdzeniem, że zamienia się w alkoholiczkę, po czym dodaje „Jedz, to twoja jedyna i niepowtarzalna okazja, żebyś mogła zjeść tak znakomicie” - cytuje autorka raportu.

Randka idealna

Jej zdaniem szalenie tradycyjny jest także przekaz obu analizowanych programów na temat zachowań kobiet i mężczyzn dotyczących erotyki i cielesności. - W odniesieniu do kobiet jest to obszar oceniania i dyscyplinowania (ich zachowanie, strój, a nawet ciało czy sposoby jego upiększania oceniane są jako wyzywające, prowokujące, niewłaściwe, niestosowne), wobec mężczyzn w ogóle nie stosuje się takich ocen - wylicza autorka.

Bardzo podobny jest także w obydwu audycjach wykreowany obraz spotkań damsko-męskich. Ta „idealna realność” randki opiera się na dwóch wariantach, albo jest to posiłek w atrakcyjnej scenerii, z nieodłącznym szampanem (w mniej lub bardziej eleganckich wersjach – kolacja na tarasie na tle zachodzącego słońca, kolacja przy świecach, śniadanie z widokiem na morze itp.), albo wspólne przeżywanie ekstremalnych emocji wyzwalających adrenalinę (zjazdy na linach, skoki z wysokości, pływanie na desce, skoki ze spadochronem itp.)

Czy rzeczywiście można mówić o spontanicznych, szczerych emocjach, a jeśli już, to przez kogo przeżywanych? Zdaniem socjolog w przypadku "Rolnika…" można odnieść wrażenie, że bohaterowie, a zwłaszcza bohaterki z trudem radzili sobie z przeżywanymi emocjami, zawiedzionymi nadziejami i rozczarowaniami. Niektóre z bohaterek mówiły wprost o tym, że zostały ośmieszone, a ich uczuciami się zabawiono. - Wszyscy próbowali „zachować twarz”, przekonując, że audycja była tylko zabawą, że nie wiązali z nią większych nadziei, potraktowali ją jak miłą rozrywkę, przygodę w monotonnej codzienności. Odrzucone kobiety deklarowały w ostatnim odcinku, że znajomości zawarte w audycji to dla nich przeszłość, są już na innym etapie życia, a nawet, że znalazły prawdziwe uczucie czy też, że spotykają się z miłymi przejawami telewizyjnej popularności.

Nie lepiej było w przypadku produkcji VN, którego bohaterowie nastawili się na komercyjny sukces i wejście do celebryckiego świata szołbiznesu.

- W audycji Kto poślubi mojego syna prawdopodobnie wielkie emocje były grą na potrzeby scenariusza, ale czy odegrane role pozostają bez konsekwencji? - pyta dr. Łaciak i zaraz dodaje: Można się obawiać, że sami zainteresowani nie mieli poczucia, że wzięli udział w czymś żenującym i prostackim, skoro takiego poczucia nie ma ani prowadząca tę audycję dziennikarka, ani stacja telewizyjna, która zaplanowała drugą edycję audycji.