>>> Zobacz zdjęcia z Marsa

Sonda, zgodnie z planem, wylądowała dziś o godzinie 1:55 w nocy czasu polskiego. Od pomyślnego przebiegu tego manewru zależało, czy Feniks spełni pokładane w nim nadzieje - czy znajdzie pod powierzchnią planety wodę w formie lodu, której badania mają odpowiedzieć na pytanie o istnienie życia na Czerwonej Planecie.

Reklama

Lądowanie było niezwykle ryzykowne. Eksperci z NASA mówią o nim "siedem minut horroru”. Już wchodząc w cienką atmosferę 125 km nad powierzchnią planety, sonda musiała wykonać całą serię manewrów, dzięki którym opadła na powierzchnię w tempie szybkiego marszu. Innymi słowy: musiała wyhamować z około 21 tysięcy do 9 km/godz. właśnie w siedem minut.

Odpowiednio szybkie wyhamowanie miał zapewnić Feniksowi cały zestaw urządzeń. Pierwszym z nich jest osłona termiczna chroniąca przed przegrzaniem podczas przejścia przez atmosferę. Drugim spadochron odrzucany przed samym lądowaniem. Ostatnim silniki rakietowe, które mają ostatecznie skorygować pozycję sondy w oparciu o informacje zebrane przez jej radar.

Reklama

Optymistyczny scenariusz zakładał, że działanie tych trzech elementów powinno wystarczyć, by Feniks bezpiecznie osiadł na trzech elastycznych nogach mających za zadanie zamortyzować impet uderzenia o marsjański grunt.

W dotychczasowej historii badań Czerwonej Planety aż osiem spośród 13 prób lądowania na jej powierzchni zakończyło się porażką. We wrześniu 1999 r. na Marsie rozbiła się sonda Mars Climate Orbiter. Kilka miesięcy później w okolicach południowego bieguna Marsa NASA utraciła swój kolejny pojazd, Mars Polar Lander.