Dzieje poszukiwań marsjańskiej wody sięgają XVII wieku, kiedy słynny holenderski uczony Christiaan Huygens napisał o jednym z regionów planety, że przypomina mu wielkie bagno. Od tego czasu naukowcy próbowali znaleźć wodę na Marsie. W drugiej połowie XIX wieku włoski astronom Giovanni Schiaparelli dopatrzył się na jego powierzchni długich kanałów zbudowanych rzekomo przez Marsjan. To odkrycie zapoczątkowało wśród ówczesnych uczonych prawdziwy marsjański szał. Większość z nich była przekonana, że kanałami płynie woda. W 1892 roku jeden z amerykańskich astronomów wypatrzył w miejscach przecinania się tych "konstrukcji" ogromne ciemne plamy, które wziął za niewielkie morza. W opinii XIX-wiecznych uczonych teorię istnienia wody na Marsie potwierdzały też obserwacje tamtejszych czap polarnych, których zasięg zmieniał się w zależności od pory roku.

Dziś, dzięki nowoczesnym precyzyjnym teleskopom i badaniom Czerwonej Planety, wiemy, że marsjańskie kanały nie istnieją i nigdy nie istniały. Ale woda na Marsie jest. W niektórych miejscach musiała płynąć całkiem niedawno, czego dowodzi zaobserwowany na powierzchni planety hematyt - minerał, który powstaje tylko w jej obecności.

Mimo tych dowodów wielu niedowiarków wciąż negowało istnienie dużych ilości wody. Były co prawda dowody na to, że marsjańskie czapy polarne są przynajmniej po części zbudowane z lodu, ale zakładano, że składa się on także z zestalonego dwutlenku węgla.

Teraz już wiadomo, marsjańskie bieguny otula po prostu zestalona woda. Dowodzą tego najnowsze badania zespołu uczonych pod wodzą prof. Jeffrey'a J. Plauta z Jet Propulsion Laboratory. Eksperci postanowili "prześwietlić" marsjańskie czapy lodowe, podobnie jak glacjolodzy badają skład ziemskich lodowców czy dużych mas lodu. Pomóc w tym miały dane zebrane przez krążącą na orbicie Marsa sondę Mars Express. Na jej pokładzie znajduje się urządzenie o nazwie MARSIS (Mars Advanced Radar for Subsurface and Ionospheric Sorrounding ) - radar, który bada strukturę oraz skład gruntu. "Dzięki informacjom pozyskanym przez MARSIS mogliśmy określić właściwości elektryczne lodowców, a dzięki temu poznać ich skład, topografię oraz grubość ich okrywy lodowej" - wyjaśniają badacze.

Analizując wartości różnych parametrów, naukowcy wykazali, że znajdujący się na biegunie lodowiec o średnicy ponad tysiąca kilometrów jest zbudowany z wody i to na dodatek niespodziewanie czystej. Zawiera ona śladowe ilości skalnego pyłu. W niektórych miejscach grubość warstwy lodu wynosi aż 3,7 km! "Szacowana przez nas ilość wody to 1.6 x10 do 6 km3" - piszą badacze w dzisiejszym "Science". "Oznacza to, że po roztopieniu marsjańskich czap polarnych, pokryła by ona powierzchnię całej planety warstwą grubości 11 m".

Choć - jak zaznaczają badacze - nie było możliwe rzetelne ustalenie domieszki CO2 w lodzie, nie ma żadnych przesłanek, by stwierdzić, że są one istotne. Pomiary radarowe pozwoliły też na ustalenie topografii terenu znajdującego się pod lodową warstwą. Niespodziewanie okazało się, że w strefie dużych szerokości geograficznych, w rejonie ok. 300 km wokół bieguna, podlodowcowy grunt jest pełen depresji. Zdaniem badaczy może to świadczyć o dużej elastyczności podłoża, które zaczęło się uginać pod ciężarem tak ogromnej masy lodu.









Reklama