"Dziennik Gazeta Prawna" opisała wiadomości przesłane do białoruskich służb.
Baza danych KGB
Pod koniec kwietnia, grupa hakerów znana jako Cyberpartyzanci, którzy wspierają opozycję, zdobyli dostęp do bazy danych Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) Białorusi. Baza zawierała wiadomości, które KGB otrzymało przez internet w latach 2014-2023. W sumie, baza składała się z 40 tysięcy meldunków.
Jak donosi gazeta większość wiadomości pochodziła od osób z zaburzeniami psychicznymi, które pisały o globalnych spiskach. Inne wiadomości to prośby do komitetu lub informacje o przestępstwach kryminalnych.
Skala donosicielstwa na Białorusi jest znacznie mniejsza niż w Rosji. "DGP" informuje, że wiadomości są pisane przez Litwinów, Niemców, Ukraińców i Polaków.
Donosy z Polski
Jedna z wiadomości, napisana przez osobę podającą się za Polkę, opisuje rodzinę podróżującą do amerykańskiego konsulatu w Warszawie. Autor wiadomości twierdzi, że mężczyzna w rodzinie mówił żonie, że ma wiele informacji ważnych dla USA i że jeśli te informacje zainteresują Amerykanów, rodzina otrzyma obywatelstwo amerykańskie.
Autorką wiadomości jest niejaka Agnieszka I., której cechy języka rosyjskiego, którym się posługuje, wskazują, że jest to dla niej język ojczysty, używany na co dzień także w wersji potocznej. Gazeta uważa, że autorka donosu podszyła się pod Polkę, by zapewnić sobie większą anonimowość.
Karykatury Łukaszenki
W 2021 roku KGB otrzymało informację, że szef jednej z zarejestrowanych w Polsce firm zaangażowanych w transgraniczną wymianę handlową ma w gabinecie karykatury Alaksandra Łukaszenki i symbolikę demokratycznej Białorusi.
Mężczyzna, którego dane są pod donosem, zaprzecza, że miał coś z nim wspólnego. To prowokacja przeciwko mnie i moim bliskim. Ktoś tam po prostu wpisał moje dane – cytuje gazeta podejrzanego o donosicielstwo.
Inne zgłoszenia był na osoby publiczne, takich jak polityk Zmicier Daszkiewicz czy dziennikarka Wolha Łojka. Na artykuł napisany wspólnie z ekonomistą Siarhiejem Czałym poskarżyła się Julija z Mińska. Łojka mówi, że w materiałach jej sprawy były dwa ich wspólne teksty, ale nie pamięta, czy był wśród nich artykuł z donosu - czytamy w "DGP".