"Zapotrzebowanie jest ogromne. W pierwszych miesiącach sprzedaliśmy 1200 filtrów, ale w tym roku liczba ta powinna być wielokrotnie większa, ponieważ ludzie przekonują się do korzyści z posiadania filtra" - mówi DZIENNIKOWI Susan Murcott, inżynier środowiska. To właśnie jej zespół uruchomił pilotażowy program produkcji i sprzedaży ceramicznych filtrów w Ghanie.

Murcott to prawdziwa specjalistka od tego typu urządzeń. Kilka lat temu wymyśliła filtry oczyszczające wodę z arszeniku. Trucizna ta obecna jest w wodzie, przede wszystkim w krajach azjatyckich. Z filtrów Murcott korzysta dziś ponad 40 tys. mieszkańców Nepalu, a drugie tyle będzie miało do nich dostęp w nadchodzących miesiącach. Podobne urządzenia będą rozprowadzane wkrótce w Kambodży, Wietnamie, Bangladeszu. Filtry te usuwają z wody nie tylko arszenik, ale i bakterie. Dzięki nim spada liczba zachorowań na groźne choroby.

Czysta, nadająca się do picia woda jest luksusem dostępnym tylko połowie mieszkańców świata. "Picie wody prosto z zakażonych bakteriami i chemikaliami studni czy zanieczyszczonych odchodami rzek i stawów jest powszechne w dziesiątkach krajów Afryki, Azji i Ameryki Południowej" - mówi Murcott. Przez to dwie trzecie mieszkańców Ziemi każdego roku cierpi na biegunkę, a blisko dwa miliony ludzi umiera. W Ghanie setki tysięcy choruje na cholerę czy dur brzuszny - dolegliwości wywołane przez chorobotwórcze bakterie i ściśle związane z piciem brudnej wody.

Żeby choć częściowo rozwiązać ten ogromny światowy problem, nie potrzeba wcale wielkich nakładów finansowych. Sposób produkcji filtrów, które od blisko roku sprzedawane są w Ghanie, jest wręcz banalnie prosty. Sam filtr ma kształt dużej doniczki głębokiej na 24 cm o średnicy 31 cm. "Doniczkę" robi się z gliny sprasowanej razem z odpowiednią ilością drewnianych trocin i wypala w temperaturze blisko 900 stopni C. Podczas tego procesu trociny spalają się, pozostawiając w "doniczce" maleńkie pory. Pory te są na tyle małe, że zatrzymują bakterie, ale pozwalają na przeciekanie wody. Następnie wypalone filtry zanurza się w roztworze srebra koloidalnego, które dodatkowo pomaga niszczyć mikroby. Gotowy filtr umieszcza się w dużym plastikowym pojemniku z pokrywką.

Zanieczyszczoną wodę wlewa się od góry do "doniczki", po czym czeka aż przefiltrowana skapie do kubła. U jego podstawy znajduje się kranik. Wystarczy go odkręcić, a nadająca się do picia woda leci wprost do kubka. Wydajność takiego filtra nie jest duża. W ciągu godziny przepuszcza tylko dwa litry wody.

"Dla nas, osób przyzwyczajonych do zużywania ogromnych ilości wody to niewiele. Jednak dla mieszkańców Ghany to bardzo dużo" - mówi Murcott.

Filtr działa przez rok i kosztuje sześć dolarów. Taką cenę są w stanie zapłacić nawet najbiedniejsi, zarabiający dolara dziennie Ghańczycy. W tej chwili w północnym rejonie ich kraju powstaje niewielka fabryka, gdzie będą wytwarzane ceramiczne filtry. "Chcemy, żeby ożywiło to lokalną gospodarkę. Uczymy miejscowych rzemieślników techniki wypalania, tworzymy sieć dystrybutorów" - mówi Murcott.

W podobny sposób prowadzone są programy produkcji i sprzedaży filtrów do wody w krajach azjatyckich i południowoamerykańskich. Zgodnie założeniami przyjętymi przez ONZ do 2015 roku liczba ludzi nieposiadających dostępu do czystej wody powinna zostać zredukowana o połowę.













Reklama