Mity oraz przesądy współczesnej medycyny znalazły się pod lupą dwójki badaczy: Rachel Vreeman z Indiana University School of Medicine oraz Aaron Carroll z Regenstrief Institute. I ku zaskoczeniu badaczy okazały się być albo całkowicie wyssane z palca, albo niepotwierdzone wiarygodnymi badaniami.
Skąd na przykład wzięło się zalecenie, by wypijać przynajmniej 2 - 2,5 litra wody dziennie? Prawdopodobnie z niezbyt dokładnej interpretacji starej medycznej recepty wydanej w 1945 roku. Napisano w niej, że dla odpowiedniego funkcjonowania organizmu każdego dnia należy dostarczać mu około 2,5 litra płynów, co oznacza 1 ml płynu na każdą spożywaną kalorię. Jednak w tym samym zaleceniu znajdowało się zdanie, że zdecydowana większość płynów jest zawarta w samym jedzeniu, co wyklucza konieczność opijania się zwykłą wodą. Stwierdzenie to zostało zignorowane, a teorię picia 8 szklanek różnych napojów dziennie utrwalił później znany amerykański dietetyk Frederick Stare. Jak podkreślają Vreeman i Carroll, nie poparł on swoich zaleceń żadnymi badaniami. Wiele najnowszych ustaleń pokazuje, że wystarczy wypijać tyle napojów, ile potrzebujemy, by ugasić pragnienie. Natomiast bardzo duże ilości wody mogą zaszkodzić, powodując zatrucie.
Kto z nas nie słyszał napomnień: "Nie czytaj po ciemku, bo oślepniesz"? Dobra wiadomość jest taka, że wzrok się od tego nie psuje. Szereg badań pokazuje, że zbyt słabe światło nie ma wpływu na trwałe uszkodzenia wzroku. Czytając po ciemku, możemy odczuwać pieczenie i wysychanie oczu, mamy problem z ostrością obrazu, ale te dolegliwości znikają, gdy włączymy światło.
Inna obiegowa opinia dotyczy skutków golenia włosów. Podobno regularne golenie sprawia, że odrastają one szybciej, stają się grubsze i ciemniejsze. To dlatego część kobiet decyduje się na niezwykle bolesną depilację woskiem. Przekonanie to jest jednak całkowicie nieprawdziwe. Już badania kliniczne z 1928 roku pokazały, że golenie nie ma wpływu na wzrost włosa. Ponieważ ścinamy jego martwą część, nie naruszając cebulki, nie wpływa to na jego strukturę. Włos, który odrasta, wydaje się grubszy i ciemniejszy, ponieważ w porównaniu do nieobcinanego, brakuje mu cienkiej, delikatnej i mało widocznej końcówki.
Innym, mrożącym nieco krew w żyłach mitem, jest twierdzenie, że po śmierci nadal rosną włosy i paznokcie. Zgodnie z opinią antropologa i eksperta od kryminalistyki Williama Maplesa, rzeczywiście można odnieść wrażenie, że tak się dzieje, ale jest to zwykłe urojenie. Odwodnienie i wysychanie ciała po śmierci powoduje kurczenie się skóry. W efekcie tego wydaje się, że paznokcie stają się dłuższe, a włosów przybywa, ale to tylko złudzenie.
Vreeman i Carroll postanowili też sprostować przekonanie, że człowiek wykorzystuje tylko 10 procent swojego mózgu. Większość z nas gorąco w to wierzy, mimo że badania temu zaprzeczają. Skąd to dziwne przekonanie się wzięło? Podobno napomykał o tym Albert Einstein, choć trudno znaleźć na to dowody. Zrodziło się ono gdzieś koło 1907 roku na fali popularności pseudobadań naukowych dotyczących ukrytych, nieuświadomionych zdolności człowieka. Dzięki nowoczesnym technologiom skanowania mózgu uczeni dowiedli, że praktycznie cały czas aktywne są wszystkie, nawet najmniejsze jego części.
Na koniec swego artykułu naukowcy rozwiewają mit rzekomego usypiającego wpływu pieczonego indyka spożywanego na Boże Narodzenie w większości krajów anglosaskich. Indycze mięso zawiera tryptofan, substancję, dzięki której możemy poczuć się nieco senni. Okazuje się jednak, że jest ona także w wołowinie, kurczaku, żółtym serze i wieprzowinie. Skąd zatem wziął się ten przesąd? Prawdopodobnie dlatego, że indyka podaje się w okresie, kiedy zjadamy dużo więcej niż zwykle, szczególnie słodkości, co powoduje spadek przepływu krwi do mózgu i uczucie senności.