Jeśli wahadłowiec nie poleci, posypie się cały precyzyjny plan budowy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS. Zakończenie tej orbitalnej operacji przed ustalonym 2010 rokiem stanie wtedy pod znakiem zapytania.

Ta misja Atlantisa - STS-117 - przejdzie do historii podboju kosmosu jako ta, na którą przyszło nam najdłużej czekać. Pierwotnie start wahadłowca planowano na 16 marca tego roku. 26 lutego, w chwili, gdy już wszystko było dopięte na ostatni guzik, a Atlantis stał na platformie startowej centrum im. Kennedy’ego na Florydzie, przeszła tam burza. Z gradobiciem.

Spadające z nieba grudki lodu wielkości piłeczek golfowych podziurawiły poszycie głównego zbiornika paliwowego promu. Już po pierwszych oględzinach pokiereszowanej maszyny stało się jasne, że wahadłowiec nigdzie w najbliższym czasie nie poleci. Ryzyko naruszenia powłoki termoizolacyjnej rakiety nośnej było zbyt duże. Dlatego po kilku dniach prom został odtransportowany do hangaru i poddany wnikliwym badaniom. Inżynierowie NASA stwierdzili, że uszkodzeniu uległo ok. 26 elementów termoizolującego pancerza zbiornika paliwowego. W sumie naliczono w nim blisko 2 tys. dziurek.

Sprawa była więc poważna. Właśnie z powodu drobnych uszkodzeń pianki termoizolacyjnej w lutym 2003 r. doszło do katastrofy Columbii. W trakcie startu oderwał się wtedy fragment pianki otulającej zbiornik, który uderzył w lewe skrzydło promu, robiąc w nim 25-centymetrową dziurę. Uszkodzenie to dało o sobie znać dopiero 16 dni później, w trakcie powrotu Columbii na Ziemię. Przy przechodzeniu przez termosferę gorące gazy dostały się najprawdopodobniej do wnętrza promu i rozsadziły go od środka. W katastrofie zginęła cała siedmioosobowa załoga wahadłowca.

Po tym wydarzeniu NASA podjęła decyzję o przeprojektowaniu zbiorników paliwowych tak, by zminimalizować ryzyko pęknięć poszycia pod wpływem tarcia o atmosferę. Nowe zbiorniki zdążyły się już sprawdzić w trzech lotach, jakie odbyły się w ramach projektu „Return to Flight” (Powrót do lotów).

10 kwietnia, miesiąc po uszkodzeniu promu, kierownictwo NASA zebrało się, by podjąć decyzję, co dalej robić - wymienić zbiornik rakiety nośnej, czy go wyremontować. Wybrano tę drugą opcję. Jednocześnie udało się wyznaczyć nową datę startu: 8 czerwca. Oczywiście, o ile ekipa naprawcza upora się z połataniem zbiornika i nikt nie będzie miał co do niego zastrzeżeń.

Na razie wszystko idzie zgodnie z planem. "Nie spodziewamy się opóźnień, mamy jednak przed sobą bardzo dużo pracy" - mówi Bill Gerstenmaier, szef misji kosmicznych NASA.

Determinacja Amerykanów nie powinna dziwić, gdyż anulowanie czerwcowego lotu Atlantisa zaburzyłoby harmonogram lotów oraz - co ważniejsze - rozbudowy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Misja STS-117 ma być drugą, w pełni poświęconą rozbudowie ISS. Potrwa dwanaście dni. Atlantis ma zacumować do ISS trzeciego dnia wyprawy. Po krótkim powitaniu z obsadą ISS astronauci przystąpią do rozpakowywania ładunku wahadłowca - kratownic oznaczonych symbolami S3/S4.

Do nich zostaną przymocowane nowe panele słoneczne, które będą zaopatrywać stacje w energię. Z roku na rok ISS będzie się powiększała, stąd też ogromne zapotrzebowanie na prąd. Po wykonaniu bieżących obowiązków dwóch specjalistów misji James Reilly i John Olivas spędzą noc w specjalnej śluzie, która przygotuje ich organizmy do spaceru kosmicznego. W jego trakcie przymocują stelaże paneli słonecznych. Plan zakłada jeszcze dwa spacery kosmiczne (szóstego i ósmego dnia misji, wezmą w nich udział kolejno astronauci Patrick Forrester i Steven Swanson oraz ponownie Reilly i Olivas), w trakcie których zostanie przeprowadzonych mnóstwo drobnych prac inżynierskich. Dziesiątego dnia prom odłączy się od stacji kosmicznej i pomknie w kierunku Ziemi.

Opóźnienie w harmonogramie lotów związane z uszkodzeniem Atlantisa postawiło pod znakiem zapytania inne zaplanowane na ten rok misje wahadłowców. Jeśli Atlantis wystartuje 8 czerwca, jest szansa, że w tym roku w kosmos polecą jeszcze Endeavour (sierpień), Discovery (październik) i znów Atlantis (grudzień).

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z tymi ustaleniami, już w sierpniu, zaledwie dwa miesiące po czasie, na Ziemię powróci Sunita Williams, amerykańska astronautka, która przebywa na stacji od grudnia ubiegłego roku. Zgodnie z pierwotnym, już nieaktualnym planem Suni (bo tak pieszczotliwie nazywają ją jej koledzy) miała wrócić do domu w czerwcu, na pokładzie promu Endeavour. Teraz wiadomo, że Williams spędzi w przestrzeni 8 miesięcy, bijąc tym samym amerykański rekord ciągłego przebywania w kosmosie.

"Niezbyt się tym przejmuję" - mówiła podczas telekonferencji. "Mam tu wciąż sporo do roboty. Ostatnim pomysłem, na jaki wpadła, było przebiegnięcie w kosmosie maratonu. Ubrana w koszulkę o numerze 14 000 Sunita została przypięta do elektrycznej bieżni i tak przemierzyła ponad 40 kilometrów". Jeśli jednak start Atlantisa ponownie się opóźni, NASA dopuszcza możliwość przywiezienia pechowej astronautki na pokładzie tego właśnie promu.

Obecnie specjaliści NASA pracowicie łatają uszkodzoną pokrywę zbiornika paliwowego rakiety nośnej wahadłowca. Na zakończenie ich pracy i na start Atlantisa czeka sześciu członków misji STS-117. "Wszyscy są dobrej myśli i dopisuje im humor "- mówi Wayne Hale, kierownik programu lotów wahadłowców. "Choć astronauci cieszą się, że mogą poświęcić trochę więcej czasu na trening, z napięciem czekają na lot. Podobnie jak cała NASA i spora część świata".























Reklama