Za topnienie nie tylko Antarktydy, ale również Grenlandii odpowiedzialne są zmiany klimatyczne. Zdaniem Teda Scambosa z Uniwersytetu Kolorado, aby zrozumieć, w jaki sposób zmieniają się te obszary, konieczne jest pozyskanie dokładnych informacji o tym, ile lodu roztapia się z pływających szelfów. Coraz większe ilości słodkiej wody przenikają do Morza Amundsena, co wpływa nie tylko na zwiększenie wysokości oceanu, ale jednocześnie sprawia, że staje się on mniej słony i gęsty.
Co wiemy o ewolucji Antarktydy?
Największy wpływ na zmianę poziomu wód miały mieć gigantyczne góry lodowe, które oderwały się w latach 1999, 2000 i 2002. Roztapianie się szelfów lodowych jest jednak bardzo niebezpieczne, gdyż stanowią one pływające przedłużenia lodowców i pełnią funkcję ochronną. Ich zadaniem jest zapobieganie przedostawaniu się większych lodowców do wody. Przeprowadzone badania wykazały, że w ciągu 25 lat szelfy straciły około 8,3 biliona ton lodu, co wynosi średnio 330 miliardów ton rocznie.
Główny autor badania ー Benjamin Davison z Uniwersytetu w Leeds w Wielkiej Brytanii stwierdził, że kluczowe są wzorce roztapiania się szelfów. Największą stratą ma być lodowiec szelfowy Thwaites, który powstrzymuje inną ogromną bryłę, znaną jako Doomsday. Od 1997 r. stracił on 70 proc. swojej masy. Oznacza to, że tylko z niego do Morza Amundsena trafiło 4,1 biliona ton lodu.
Naukowcy wieszczą czarny scenariusz
Spośród 162 szelfów lodowych aż 68 skurczyło się w znaczny sposób, zaś 62 nie zmieniło swojej masy. Naukowcy zaobserwowali też wzrost 29 brył. Rosnące szelfy lodowe znajdują się głównie we wschodniej części Antarktydy. Panują tam lepsze warunki pogodowe, bowiem ląd jest izolowany od cieplejszych wód.
Niestety tempo wzrostu tych szelfów jest dużo mniejsze niż tempo roztapiania się lodowców. Zdaniem Davisona, należy oczekiwać dalszego zanikania lodowych brył w miarę ocieplania się świata.