Przeprowadzone symulacje wskazują, że proces topnienia może być nawet 3 razy szybszy w porównaniu z poprzednim wiekiem. Oznacza to, że póki co nie jesteśmy w stanie go zatrzymać, niezależnie od tego w jakim stopniu ograniczylibyśmy zużycie paliw kopalnych. W najbliższych dekadach Antarktyda będzie w dużej mierze odpowiadać za podwyższenie poziomu mórz.

Reklama

Podczas symulacji naukowcy sprawdzili wyniki zarówno przy założeniu, że uda się nam ograniczyć emisję gazów cieplarnianych do średniego poziomu, jak i przy uwzględnieniu najbardziej ambitnych scenariuszy. Pod uwagę wzięto też zmienność klimatu, w tym zjawisko El Niño. Niestety okazało się, że nie ma znaczącej różnicy.

Co stanie się z Zachodnią Antarktydą?

Główną przyczyną tak szybkiego topnienia jest ocieplenie południowych oceanów, a zwłaszcza regionu Morza Amundsena. Należy zaznaczyć, że na Antarktydzie znajduje się ilość lodu, która mogłaby podnieść globalny średni poziom morza nawet o 5 metrów. Według dr Kaitlin Naughten z British Antarctic Survey utraciliśmy kontrolę nad topnieniem zachodniej części kontynentu i spóźniliśmy się z działaniami przynajmniej o kilka dekad.

Jedyną pozytywną stroną tego zjawiska jest możliwość działania z wyprzedzeniem. Wiedząc co nas czeka za kilkadziesiąt lat, świat ma więcej czasu na przygotowanie się do skutków podwyższenia poziomu mórz. Prawdopodobnie okaże się, że regiony nadbrzeżne będą musiały zostać opuszczone, ewentualnie przebudowane.

Reklama

Naukowcy opracowali cztery scenariusze dla XXI wieku

Ważnym elementem badań było przeprowadzenie symulacji przyszłych scenariuszy. W pierwszym założono, że globalny wzrost temperatury zatrzyma się na poziomie 1,5°C, w drugim przyjęto poziom 2°C. Trzeci scenariusz zakładał utrzymanie emisji węgla na średnim poziomie, zaś czwarty na wysokim. Wiemy już, że skutkiem każdego z nich było zwiększone topnienie półek lodowych na Antarktydzie. Trzy pierwsze scenariusze miały niemal identyczne wyniki dla XXI wieku. Okazuje się, że pod koniec stulecia tempo topnienia może zacząć się stabilizować. Dotyczyło to jednak najbardziej korzystnego scenariusza.

Największe zagrożenie wiąże się z utrzymaniem wysokiego poziomu emisji gazów cieplarnianych. Warto zaznaczyć, że ten scenariusz jest mało prawdopodobny. Jeśli jednak z jakichś powodów zostałby zrealizowany, tempo topnienia półek lodowych zwiększyłoby się drastycznie już po 2045 roku.

Czy dalsza redukcja gazów cieplarnianych ma sens?

Odkrycia naukowców nie są zbyt optymistyczne. W przyszłości czekają nas spore wyzwania. Należy jednak zaznaczyć, że uzyskane wyniki w żaden sposób nie podważają konieczności dalszego ograniczania emisji gazów i redukcji paliw kopalnych. Badacze wskazują na korzyści w dłuższej perspektywie czasu. Poza tym im wolniej zmienia się poziom mórz, tym łatwiej będzie nam dostosować się do nowej rzeczywistości, nawet jeśli nie da się już na nią wpłynąć.