Ptasia grypa jest znaną chorobą, która występuje już od wielu lat. Niestety w ostatnim czasie pojawiła się nowa wersja wirusa ー HPAI H5N1.To wyjątkowo patogenny szczep o wysokim wskaźniku śmiertelności. Obecnie rząd oraz zespoły badawcze pracujące na Antarktydzie starają się ograniczyć rozprzestrzenianie choroby, przy jednoczesnym monitorowaniu całej sytuacji. Konieczne stało się m.in. wstrzymanie większości prac i badań związanych z zwierzętami.

Reklama

Ptasia grypa przyczyną niewyjaśnionych zgonów

Odkrycie wirusa ptasiej grypy na południowym kontynencie nastąpiło w wyniku serii niewyjaśnionych zgonów ptaków. Badacze zgłosili zwierzęta z podejrzeniem objawów choroby do British Antarctic Survey, gdzie zostały pobrane próbki do analizy. Wyniki pokazały, że mamy do czynienia z nową wersją wirusa. Choć epidemia nie trwa długo, zebrała już ogromne żniwo. Padła bardzo duża liczba ptaków morskich w Ameryce Północnej i Południowej, na Oceanie Atlantyckim i Spokojnym, a także w południowej części Afryki.

Reklama
Reklama

Obecnie wirus dotarł do Antarktydy, gdzie może wyrządzić nieodwracalne szkody. Na południowym kontynencie żyje wiele gatunków ptaków i pingwinów, które nie występują nigdzie indziej na Ziemi. Sporym problemem jest wysoka gęstość zaludnienia oraz brak naturalnej odporności na ptasią grypę, bowiem nie występowała ona wcześniej w tym regionie. Oznacza to, że zwierzęta są niezwykle podatne na infekcję.

Zabójczy wirus rozprzestrzenia się w błyskawicznym tempie

Źródło wirusa najprawdopodobniej znajduje się na Bird Island na wyspie Georgia Południowa. Jest to brytyjskie terytorium zamorskie leżące blisko południowego koła podbiegunowego. HPAI mógł trafić na wyspę podczas migracji ptaków z Ameryki Południowej, gdzie występuje duża liczba przypadków tego wirusa. Potrzebował on zaledwie 3 miesięcy, aby rozprzestrzenić się na odległość ponad 6 tysięcy kilometrów, wzdłuż wybrzeża Pacyfiku w Ameryce Południowej aż do jej najbardziej wysuniętego na południe krańca Ziemi Ognistej. W Peru i Chile wirus uśmiercił ponad 20 tysięcy lwów morskich i ponad pół miliona ptaków.

Ptasia grypa rozprzestrzenia się poprzez zainfekowane odchody, pióra i wydzielinę z dróg oddechowych. W ten sposób choroba dotarła na Antarktydę. Badacze pracujący w tym regionie obecnie stosują dodatkowe środki w postaci odzieży ochronnej i masek, aby uniknąć przenoszenia wysoce zaraźliwego wirusa na zwierzęta. Okazuje się, że choć dotyczy on głównie ptaków, tym razem epidemia dotknęła także inne ssaki zarówno lądowe, jak i morskie. Organizacja Antarctic Wildlife Health Network opublikowała ocenę ryzyka, w której wskazuje, że na zakażenie najbardziej narażone są wydrzyki, mewy, foki i lwy morskie.

Czy wirus HPAI jest niebezpieczny dla ludzi?

Naukowcy zauważyli, że HPAI łatwo przenosi się między różnymi gatunkami ptaków, jednak jego szkodliwość nie zawsze jest taka sama. Wszystko zależy od szczepu wirusa oraz gatunku ptaka. Największy udział w rozprzestrzenianiu choroby ma ptactwo wodne, mewy i ptaki przybrzeżne. Sporym zagrożeniem są też ptaki wędrowne, które mogą latać na duże odległości, a tym samym przenosić wirusy do innych krajów. HPAI rozprzestrzenia się również w wyniku kontaktu ptaków hodowlanych z dzikimi. Może się okazać, że konieczny będzie odstrzał zdrowych osobników w celu powstrzymania dalszego rozwoju epidemii.

Choć ludzie rzadko zarażają się ptasią grypą, Światowa Organizacja Zdrowia prowadzi obecnie badania nad zidentyfikowaniem zmian w wirusie, które doprowadziłyby do zachorowania ssaków oraz ludzi. Należy wspomnieć, że infekcje występujące u ptaków hodowlanych mogą przenieść się na człowieka. Na ten moment ryzyko dla społeczeństwa jest klasyfikowane jako niskie, jednak WHO uważnie monitoruje ogniska choroby.