Ludzie często mówią, że to nie jest dobry czas, żeby rozmawiać o śmierci i żałobie. Kiedy jest na to "dobry czas"?

Zawsze jest na to dobry czas. Śmierć jest naturalną część naszego życia, ten temat jest zawsze aktualny. Moim zdaniem najlepszy czas na rozmowę o śmierci to wtedy, kiedy nie ma pilnego powodu, kiedy jest raczej spokojny okres, a nie dopiero w momencie kryzysu.

Jak dzieci przeżywają żałobę?

Napisała pani książkę "Żaba. Mała opowieść o żałobie". Usłyszałam niedawno, że dzieci inaczej i bardzo szybko przeżywają żałobę, że szybko zapominają i lepiej maluchom powiedzieć, że babcia wyjechała, a braciszek mieszka teraz gdzie indziej. Jak to jest naprawdę?

Reklama

Głęboko nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że dzieci nie przeżywają żałoby. W różnych grupach wiekowych dzieci mają inną możliwość rozumienia tego, czym w ogóle jest śmierć. Zresztą mam duże wątpliwości, czy my, dorośli rozumiemy, czym jest śmierć. Na pewno małe dzieci mają inną niż my percepcję czasu i pomysł, że coś jest "na zawsze”, jest w ogóle nie do pojęcia. Małe dzieci potrafią powiedzieć, że dziadek umarł, a pytać czy jutro przyjdzie na obiad. Żeby opisać emocje, posłużę się metaforą, która pokazuje tę różnicę między dorosłymi i dziećmi. Żałoba dorosłych to jest duże jezioro, albo morze, ocean smutku, bólu, łez. W tym oceanie płyniemy. U dzieci to są "kałuże" smutku i żałoby. Potrafią wskakiwać w taką kałużę żałoby i zanurzyć się w całości w smutku albo w gniewie. Potem z tego wychodzą i bawią się, śmieją. I potem wskakują w następną kałużę. Dzieci potrafią bardzo szybko zmienić nastrój i stan emocjonalny. Dorosłym trudno zrozumieć, że na przykład w dniu pogrzebu bliskiej osoby dziecko potrafi się autentycznie śmiać, cieszyć i bawić.

"Bajki o babci w podróży"

Reklama

Może właśnie z powodu tych zmian nastroju część dorosłych uznała, że dzieci nie przeżywają żałoby? I dlatego opowiadają bajki o "babci w podróży"?

Uważam, że takie opowieści to nie jest dobry pomysł. Babcia nie wyjechała, ani nie zasnęła. Ona nigdy nie wróci, nie obudzi się. Zastanówmy się, jakie mamy obowiązki wobec dzieci. Czy mamy chronić je za wszelką cenę przed wszystkim, co może je zasmucić? Naszym zadaniem jest przygotować dzieci do życia i pokazać im cały wachlarz doświadczeń; nauczyć je, jak sobie radzić z różnymi sytuacjami. Każdy kontakt ze stratą, z umieraniem, z pożegnaniem ma również duży potencjał edukacyjny. Dzieci zdobędą kompetencje, które będą im służyć przez całe życie.

A co wtedy, gdy dorośli nie potrafią mówić o śmierci, wolą unikać tego tematu? Dzieci w naturalny sposób interesują się tym, co je otacza. Dopytują się np. o martwego ptaka, który leży na ulicy, a mama zasłania im oczy.

Dzieci czują, że dorośli unikają pewnych tematów, że są spięci. My, ludzie od małego uczymy się więc, że śmierć to coś trudnego, coś, o czym nie rozmawiamy. To nie jest naturalne, to jest wynik edukacji i socjalizacji. Śmierć nie musi być tematem tabu. Najpierw jednak my dorośli musimy nauczyć się rozmawiać o śmierci w sposób spokojny i wspierający, żeby potem nauczyć dzieci.

Bezsilność i bezradność

Zdarza się, że wokół osoby w żałobie pojawia się pustka. Taka samotność jest bardzo dotkliwa, a bliscy czy przyjaciele mówią: nie ma pojęcia, jak z nią/z nim rozmawiać.

To jest właśnie jeden z bolesnych wyników tabuizacji śmierci. Udajemy, że jej nie ma. Nikt nie wie więc, jak się zachować, kiedy pojawia się obok nas. Z bezradności ludzie często wybierają milczenie. Podobnie dzieje się, gdy ktoś jest ciężko chory, albo opiekuje się chorym. Ludzie nie chcą się krzywdzić, są po prostu bezradni i bezsilni. Myślą sobie: po co mam dzwonić, po co mam rozmawiać, skoro do niczego się nie przydam, nie odwrócę biegu wydarzeń. Pogódźmy się z tym, że nie wiemy, co powiedzieć i jest nam trochę głupio, ale nie uciekajmy, nie chowajmy się. Nasze społeczeństwo jest nastawione na sukces, dynamikę, młodość. Taki tryb myślenia doprowadzi nas do ściany, gdy pojawia temat śmierci. Jeśli pozostaniemy w trybie rozwiązywania problemów, utkniemy w ślepym zaułku. W kontakcie ze śmiercią jest potrzebna pokora i otwarcie na spotkanie się z własną bezradnością.

Pracuje Pani z dorosłymi nad tym, jak rozmawiać z dziećmi o śmierci i żałobie? Jak im pomóc?

Tak, to jest bardzo potrzebne. Ludzie chcą pomóc dzieciom, ale nie wiedzą, jak. Ta książka jest nie tylko dla dzieci. Dorośli ją chętnie czytają i wiele z niej czerpią.

Żałoba przysłania świat

Żałoba jako żaba, która przysłoniła cały świat?

Tak bywa w żałobie, że nas pochłania i nie jesteśmy przez jakiś czas w stanie o niczym innym myśleć, niż o tym, że ukochana osoba już nie jest obok nas fizycznie. Pokazuję w książce, że żałoba nie jest stanem, to jest proces. Zmienia się. Powiem metaforycznie, że ze swoją żałobą można wejść w jakiś rodzaj relacji i poznawać nowe obszary siebie w tej relacji.

Anja Franczak i ilustratorka książki "Żaba. Mała opowieść o żałobie" Marianna Sztyma Anja Franczak i ilustratorka książki "Żaba. Mała opowieść o żałobie" Marianna Sztyma / Materiały prasowe

Czyli można oswoić żałobę tak, jak oswaja się zwierzątko, czyli żabę?

Przez poznawanie i przyjęcie tego, co chce mi pokazać. Żaba w książce mówi np. o różnych emocjach i pokazuje, że smutek jest dobry i można pozwolić sobie na łzy. Złość też jest w porządku. Przede wszystkim żałoba pokazuje, że babcia bohaterki nadal jest w jej wspomnieniach i na zawsze istnieje więź z nią. Żaba zachęca dziewczynkę, żeby mówiła o swoim smutku, złościła się i płakała, jeśli tego potrzebuje. Bardzo chciałabym podkreślić, że ta żaba/żałoba to jest konkretna żaba tej dziewczynki. One ze sobą wchodzą w relację. Może moja żaba, albo pani żaba, zachowywałyby się inaczej? Akurat ta dziewczynka potrzebuje płakać, potrzebuje krzyczeć i potrzebuje się wygadać. U każdej osoby wygląda to trochę inaczej - a zawsze chodzi o to, żeby sobie zaufać i traktować siebie ze zrozumieniem.

Przyglądać się swojej żałobie, nie uciekać od niej?

Chodziło tutaj o normalizację różnorodności, że żałoba to nie jest tylko smutek. Jest o wiele bardziej złożona. Jest w niej i mrok, i piękno. Właśnie to połączenie z naszą ukochaną, zmarłą osobą, w tym przypadku babcią, to jest coś, co jest wzbogacające, co wnosi wartość. I że w tej żałobie można znaleźć skarb, jeśli tylko mamy odwagę, żeby tam zaglądać. Żałoba to jest doświadczenie bardzo głębokie, łączy się z miłością. Kiedy kogoś kochaliśmy, to w momencie śmierci tej osoby miłość zmienia się w żałobę.

Założyła Pani Instytut Dobrej Śmierci. Co to znaczy "dobra śmierć"?

Gdy słyszę takie pytanie, odpowiadam zazwyczaj szczerze, że nie wiem. Nazwa naszej fundacji to jest zaproszenie do dialogu, do rozmowy o śmierci.

Ludzie chcą o śmierci rozmawiać?

Organizujemy coraz więcej spotkań, szkoleń, warsztatów. Zapraszają nas szpitale, domy opieki, hospicja. To jest nadal nisza, ale widzimy wyraźnie rosnącą potrzebę. Jest więcej publikacji w mediach na temat śmierci i żałoby. Znaczy to, że społecznie zaczynamy się otwierać i więcej osób chce rozmawiać o umieraniu albo chce się nauczyć, jak lepiej dbać o siebie i o swoich bliskich w obliczu śmierci. Skoro nie ma tego tematu w edukacji publicznej, to jest z mojej perspektywy ewidentna luka edukacyjna. Staramy się ją wypełnić.

Krąg wsparcia

Kiedyś ludzie przeżywali żałobę w dużych grupach rodzinnych, sąsiedzkich. Był krąg wsparcia, wspólnota otulała jednostkę w żałobie.

Wspólnota - to jest moim zdaniem sedno. Obecnie traktujemy żałobę jako sprawę mocno prywatną. Jeśli ktoś jest w żałobie, to może lepiej nie odzywać się, nie zapraszać. Niech ta osoba najpierw się ogarnie, a potem do nas wróci. A tak naprawdę to jest wykluczenie i skazanie na samotność. W żałobie potrzebujemy wsparcia, czyli obecności innych, którzy nas akceptują w takim stanie. Nie idealizujmy dawnych czasów, które nie wrócą. We współczesnym świecie powstają nowe wspólnoty, które nie są oparte głównie na więzach krwi. Obserwuję na spotkaniach, które organizujemy w Instytucie, że obcy sobie ludzie po dwóch godzinach rozmowy i wymiany doświadczeń bardzo się do siebie zbliżają. Grupy wsparcia, spotkania społeczne, spotkania w domach kultury – może to jest właściwa droga.

Czyli tak naprawdę w całym naszym życiu jest jeden wspólny mianownik. Bądźmy razem i rozmawiajmy?

To antidotum na samotność i ból. Samotność to jest chyba teraz największe wyzwanie społeczne, bo ludzie się oddalają od siebie. Ona jest szczególnie dotkliwa w kontekście straty i żałoby. Działanie Instytutu Dobrej Śmierci jest elementem szeregu inicjatyw społecznych, które mają pomóc ludziom zbliżyć się do siebie. Moja koleżanka z Instytutu Dobrej Śmierci, Maria Puchalska powtarza, że strata i śmierci są “więzogenne”. Jakkolwiek to dziwnie nie zabrzmi, śmierć to jest jedyny temat, który łączy dosłownie wszystkich żywych istot - czyli ludzi, zwierzęta i rośliny na świecie. Jesteśmy śmiertelni. Gdy sobie to uświadomimy, narodzi się szansa na porozumienie. Ten temat straty może być mostem między odległymi od siebie obozami. Łączą nas narodziny i śmierć, a pomiędzy nimi wszyscy staramy się jakoś zorientować, o co chodzi i jak mieć dobre życie.