Autor artykułu, Wojciech Szymański, zwraca uwagę, wskazuje, że mijający rok miał w końcu umożliwić Berlinowi i Warszawie wprowadzenie dwustronnych relacji na wyższy poziom.
Nie najlepszy bilans 2025
"Po wyborach parlamentarnych w Niemczech i prezydenckich w Polsce spodziewano się, że polityczny kalendarz pozwoli na ambitniejsze polsko-niemieckie projekty i zacieśnianie współpracy" – czytamy.
"Rzeczywistość znowu napisała jednak własny scenariusz, a bilans za rok 2025 w relacjach polsko-niemieckich nie wypada najlepiej. Znowu mówi się o zawiedzionych nadziejach, ale też – co nowe – o kłopotliwej retoryce płynącej z innych niż dotąd kierunków" – pisze Deutsche Welle.
Nowe otwarcie tylko w teorii
Nowy kanclerz Niemiec Friedrich Merz już pierwszego dnia po zaprzysiężeniu złożył wizytę w Polsce. Premier Donald Tusk mówił wówczas o "nowym otwarciu" w relacjach z Niemcami. Być może najważniejsze w historii ostatnich kilkunastu lat – przekonywał szef rządu.
Deutsche Welle zwraca uwagę, że "Merz i Tusk znają się od dawna, a ich partie są w tej samej europejskiej rodzinie (EPL). Dlatego spodziewano się, że między politykami będzie dobra chemia, w przeciwieństwie do dość chłodnych relacji Tuska z poprzednim kanclerzem Olafem Scholzem".
Zaostrzenie kontroli na granicach
Cieniem na pierwszej wizycie kanclerza w Polsce położyła się kwestia migracji. Pod presją antyimigranckiej partii AfD "Berlin zdecydował bowiem o zaostrzeniu kontroli na niemieckich granicach i odsyłaniu z nich osób chcących ubiegać się o azyl. W tej kwestii od razu zarysowała się widoczna różnica zdań między niemieckim kanclerzem a polskim premierem" – czytamy w Deutsche Welle.
"Wizja uchodźców z Bliskiego Wschodu odsyłanych do Polski przez niemiecką policję była jednak nie do zaakceptowania dla Warszawy. Takie obrazki byłyby prezentem dla prawicowej opozycji w kraju, która już tygodni rozkręcała w mediach społecznościowych opowieść o rzekomych masowych deportacjach do Polski uchodźców z Niemiec. W odpowiedzi na ruch Berlina strona polska też wprowadziła kontrole graniczne" – pisze Deutsche Welle.
Zdaniem niemieckiego portalu nie można wykluczyć, że to właśnie wykreowana przez PiS i Roberta Bąkiewicza "graniczna histeria" pomogła wygrać wybory prezydenckie kandydatowi prawicy Karolowi Nawrockiemu. "Zwycięstwo Karola Nawrockiego 1 czerwca ostatecznie pogrzebało scenariusz zakładający, że rok 2025 przyniesie rozkwit relacji z Niemcami" – zauważa Szymański.
Antyniemiecka retoryka Tuska
W polskiej przestrzeni publicznej znów zaczęła głośno wybrzmiewać antymiemiecka retoryka. "Co ciekawe, Donald Tusk nie tylko zrezygnował z dawania jej odporu, ale wobec Niemiec sam zaczął posługiwać się językiem kojarzonym dotychczas z jego politycznymi oponentami" – pisze Deutsche Welle.
To rok wielu niespełnionych nadziei i wielu krzywdzących wypowiedzi, psujących wzajemne relacje – przyznaje w rozmowie z portalem dr Agnieszka Łada-Konefał, wicedyrektorka Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt.
Niemcy pokazywano w Polsce jako kraj, który chce celowo stworzyć Polsce trudności, robi Polsce na złość, pozbywa się swojego problemu kosztem Polski. Strona rządowa z kolei poddała się tej retoryce i zostawiła jej otwartą przestrzeń, nie negowała pewnych wypowiedzi, a wręcz wypowiadała się w podobnym duchu – dodaje naukowczyni.
Zdaniem Łady-Konefał "niektóre wypowiedzi padające ze strony obozu rządowego kojarzą się z dawno minionymi czasami w relacjach polsko-niemieckich albo z retoryką prawicy".
"Retoryczne przesunięcie Donalda Tuska w prawą stronę słychać było szczególnie wyraźnie w ostatnich tygodniach. 1 grudnia, podczas polsko-niemieckich konsultacji rządowych w Berlinie, polski premier stwierdził na konferencji prasowej, że zrzeczenie się przez Polskę reparacji od Niemiec w latach 50. ubiegłego wieku nie było suwerenną decyzją i nie jest uznawane za akt zgodny z wolą polskiego narodu" – przypomina Deutsche Welle.
Bo naród Polski nie miał w tej kwestii nic do powiedzenia (…) Uważamy, że Polska nie otrzymała zadośćuczynienia za straty i zbrodnie z czasów drugiej wojny światowej – mówił Tusk.
Tymczasem półtora roku rok wcześniej, dokładnie w tym samym miejscu, tyle że stojąc obok kanclerza Scholza, polski premier brzmiał zupełnie inaczej. W sensie formalnym, prawnym, międzynarodowym kwestia reparacji została zamknięta wiele lat temu. Kwestia moralnego, finansowego, materialnego zadośćuczynienia nigdy nie została zrealizowana, nie z winy kanclerza Scholza i nie z mojej winy – przekonywał.
"Na to nawet PiS nie wpadł"
W niektórych przypadkach rząd Tuska jest nawet skuteczniejszy niż rząd PiS. Jaskrawym przykładem jest pomysł, żeby wprowadzić kontrole graniczne w odwecie za niemieckie kontrole. Na to nawet PiS nie wpadł – mówi w rozmowie z Deutsche Welle prof. Klaus Bachmann, politolog z warszawskiego Uniwersytetu SWPS.
Jednak zdaniem eksperta "rządząca Polską koalicja jednak nic nie zyska na próbie ścigania się z prawicą na to, kto bardziej zdystansuje się od Niemiec". W ten sposób nie da się zjednać sobie żadnych dodatkowych wyborców, można za to odstraszyć tych bardziej umiarkowanych – uważa Bachmann.
Po obu stronach granicy, zarówno w Niemczech jak i w Polsce, politycy zarazili się chorobą, która każe im wierzyć, że partie prawicowo-populistyczne da się osłabić, będąc bardziej populistycznym niż one. Ale to droga donikąd – ocenia naukowiec.
Dopytywany przez Deutsche Welle o stosunek Berlina wobec Warszawy w mijającym roku, politolog mówi krótko: wciąż lekceważący. I przytacza kwestię ciągnących się od lat zabiegów o utworzenie w Berlinie pomnika dla polskich ofiar wojny. Jeśli w tak małych sprawach idzie źle, to możemy sobie wyobrazić, jak wyglądają duże sprawy – kwituje.