ARTUR GRABEK: Po raz pierwszy do wielu lat liczba kandydatów na uczelnie techniczne była taka sama jak tych, co wybierali kierunki humanistyczne. To przypadek, czy nowy trend wśród młodych ludzi?
TADEUSZ LUTY*: Mam nadzieję, że to początek bardzo dobrej tendencji. Udało się w końcu przełamać stereotyp, że politechnika to uczelnia tylko dla mężczyzn. Dużym sukcesem okazała się kampania informacyjna "Dziewczyny na Politechniki". Trzeba też podkreślić wysiłki poszczególnych uczelni, które organizowały kursy wyrównawcze z przedmiotów ścisłych nie tylko dla studentów, ale także dla uczniów wyższych klas liceum. Na koszt uczelni zainteresowani mogli podnosić swoją wiedzę z matematyki czy fizyki. Są też innowacje organizacyjne: Politechnika Wrocławska daje np. możliwość studiowania przez dwa semestry bez konieczności wyboru kierunku. Dzięki temu młodzi ludzie mogą podjąć bardziej przemyślaną decyzję.
Resort szkolnictwa wyższego przekonuje, że młodych ludzi przyciągają stypendia motywacyjne. Za naukę na kierunku ścisłym, uznawanym przez rząd za strategiczny, młody człowiek dostaje 1 tys. zł miesięcznie.
To świetny program, szczególnie że kwota stypendium jest porównywalna z pieniędzmi, jakie za naukę kierunków ścisłych i technicznych dostaje student amerykański. W USA podobny program realizowany jest od 2005 r. Jest tylko jedno ale: ten system stypendialny nie obliguje młodego człowieka do zakończenia studiów. Możemy powiedzieć, że jest to stypendium zaufania, bo administracja nie wymaga od studenta rozliczenia efektów tej nauki.
Więc istnieje obawa, że ilość nie musi przełożyć się w jakość.
Tak. Dlatego uważam, że pieniądze, jakimi dysponuje Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego na rozwój kierunków ścisłych i technicznych, powinien trafiać także do kieszeni nauczycieli uczących tych przedmiotów w liceach. Bo przecież właśnie od poziomu nauczania matematyki, fizyki i chemii w szkole średniej będzie zależała jakość przyszłych studentów.
czytaj dalej
Ale to leży już w gestii innego resortu.
Cykl edukacyjny jest całością, nie można go dzielić ze względu na podział kompetencji między ministerstwa. Przewrotnie można zadać pytanie: co z tego że mamy więcej studentów na kierunkach ścisłych i technicznych, skoro kadra akademicka uważa, że poziom ich przygotowania do studiów w tym zakresie jest słaby? Aby ta ilość przeszła w jakość, praca musi zostać podjęta już na etapie liceum. A to wymaga wspierania nauczycieli uczących przedmiotów ścisłych w tym samym stopniu, co studentów wybierających takie kierunki. Dlaczego pedagogom od przedmiotów ścisłych nie można by wypłacać ekstra dodatków motywacyjnych?
A co z uczelniami technicznymi? Większe zainteresowanie studentów to przecież także dla nich spore wyzwanie.
Oczywiście. Skoro już udało się zwrócić zainteresowanie młodych ludzi, to teraz trzeba dać im coś ekstra. Po pierwsze, potrzebna jest konkurencja programowa. Uczelnia powinna przyciągać autorskimi, oryginalnymi programami nauczania. Po drugie, najlepsi studenci powinni mieć dostęp do najlepszej kadry i najlepszych pracowni. Inaczej wyjadą i będą studiować poza Polską.
Jakie kierunki proponuje pan tegorocznym maturzystom, którzy myślą o studiach technicznych? Jakich specjalistów będzie potrzebował rynek pracy za 5-6 lat?
Niezdecydowanym polecam możliwość studiowania na pierwszym roku bez konieczności deklarowania kierunku. Na pewno nie rozczarują się ci, którzy postawią na informatykę, kierunki związane z elektroniką czy mechatroniką. Polecam także nauki związane z wiedzą o materiałach i nanotechnologią. To są kierunki przyszłości, choć tradycyjne budownictwo czy budowa maszyn zawsze będą w cenie.
Prof. Tadeusz Luty - były rektor Politechniki Wrocławskiej, były szef KRASP.