Tymczasem jest jasne, że projekt budowy Gazociągu Północnego ruszy lada chwila. Inwestycja idzie zgodnie z planem. Udzielono wszystkich potrzebnych pozwoleń. Całkiem prawdopodobne jest też powodzenie projektu South Stream. Choć na pewno Moskwa nie będzie w stanie sfinansować dwóch projektów naraz. Szczególnie w obecnej sytuacji, gdy gaz jest stosunkowo tani i wpływy Gazpromu mniejsze.

Reklama

Jeśli inwestycja dojdzie jednak do skutku - zostaną zbudowane gazociągi omijające kłopotliwych sąsiadów Rosji: Ukrainę i Białoruś - pozycja Kijowa zostanie zrujnowana. Zapewniam, że wówczas Moskwa przestanie się bawić w krępujące negocjacje czy to z Janukowyczem, czy to z Tymoszenko.

Co gorsza, do propozycji Janukowycza sceptycznie nastawiona jest Europa. Ukraina straciła w oczach europejskich partnerów. Przyczyniły się do tego wojny gazowe. Po tych wydarzeniach uznano ją za państwo niewiarygodne. Do tego dochodzi nieumiejętna polityka walki z kryzysem. Trudno robić interesy z takimi państwami.

Bardzo wątpię, by Janukowyczowi udało się opinię o Ukrainie zmienić. Główny problem polega jednak na tym, że Ukraina nie ma czasu na skomplikowane i długotrwałe negocjacje o powołaniu konsorcjum. Ukraina potrzebuje pieniędzy już, bo jest na granicy katastrofy gospodarczej.

Reklama

Fiodor Łukianow, rosyjski analityk, redaktor naczelny magazynu Rosja w Globalnej Polityce