Naturalnie najważniejsza jest telewizja, ale też nie znam demokratycznego kraju, w którym czołowi politycy tak często udzielaliby wywiadów prasie codziennej i tygodniowej. W demokracji, jak pisał Monteskiusz w dziele "O duchu praw", dochodzi do „depersonalizacji władzy”. Monteskiuszowi chodziło o to, że rządzić powinno prawo, a ludzie tylko wykonywać jego zalecenia. Monteskiusz kierował te uwagi naturalnie przeciwko absolutystycznej władzy we Francji, ale zasada ta stanęła u podstaw demokracji. I dlatego stopniowo w miarę rozwoju demokracji w XX i XXI w. mamy do czynienia z politykami mało wyrazistymi (Barack Obama stanowi tu szczególny wyjątek, ale i Ameryka jest nieco inna). Widać to doskonale na przykładzie przywództwa Unii Europejskiej, gdzie doszło do wyboru non-persons na najważniejsze stanowiska. Można mieć wątpliwości, czy UE nie posunęła się za daleko, ale nie ma wątpliwości, że w Polsce posuwamy się za daleko w przeciwnym kierunku.

Reklama

Politycy nieustannie komentują wydarzenia polityczne, pędzą z radia do telewizji i często występują po cztery razy dziennie. Ich polszczyzna jest (z wyjątkami) fatalna, więc mówią długo, żeby nic nie powiedzieć, zapewne także dlatego, że nie mają nic do powiedzenia. Zaś media kreują z nich osobowości. Nie będę wyliczał nazwisk, ale każdy z nas je zna, nazwiska tych polityków, których w zasadzie nie ma, bo istnieją tylko w świecie wirtualnym. Nie mamy zatem do czynienia z depersonalizacją władzy, ale z jej personalizacją. I na tym tle nieliczni politycy, którzy mówią rzadko i mówią po polsku, wypadają znakomicie. Nie przypadkiem premier ma tak dobre notowania nie tylko w Polsce, ale także zagranicą. Albowiem współczesny polityk ma być skuteczny, dobrze zorganizowany, musi umieć mówić i najlepiej jak pojawia się w mediach rzadko i tylko, kiedy jest wyraźna potrzeba.

Politycy występują w roli komentatorów wydarzeń politycznych. Oczywiście, w istotnych przypadkach taki komentarz może być interesujący, ale w normalnym (niepolskim) świecie medialnym od komentowania są komentatorzy, czyli ludzie wyposażeni w specjalną wiedzę i umiejętności. Ponadto wydarzenia polityczne komentują specjaliści z rozmaitych dziedzin nauk społecznych i ekonomicznych, a czasami - to bywa ciekawe - politycy, którzy już zakończyli swoją karierę. Takimi komentatorami są Henry Kiessinger, Zbigniew Brzeziński czy Joska Fischer. Ale to wielkie postaci, których opinie zawsze są godne wysłuchania czy przeczytania.

czytaj dalej



Reklama

Wybitny komentator polityczny jest na świecie dobrze opłacany między innymi dlatego, że musi mu pomagać cały sztab researcherów i asystentów. Nie jest przecież i nie ma się za mądralę, który zna się na wszystkim. Polscy politycy znają się na wszystkim. Kiedy słucham jednej z porannych niedzielnych audycji, w której występuje pięciu polityków, którzy się przekrzykują i wygłaszają aforystyczne mądrości, to chce mi się tylko śmiać.

Jednak taka sytuacja nie jest do śmiechu, gdyż powoduje zasadnicze wypaczenie roli polityków i ich służebnej w demokracji funkcji. Nie wiemy prawie nic na temat tego, jakie ustawy są w Sejmie czy w komisjach sejmowych, ale wiemy doskonale, który polityk jest za zakazem palenia, który przeciwko. Otóż, w świecie demokratycznym nie powinno mnie to w ogóle obchodzić i nie obchodzi. Ale politycy zamiast skonstruować dobrą ustawę mądrzą się medialnie, bo to jest dla nich najprostsze. Dodajmy, że jest tu też druga strona medalu, a mianowicie media nadużywają polityków, bo to też jest dla nich najprostsze. I w ten sposób powstaje błędne koło publicznej głupoty. Warto by je przerwać. Ale czy się uda? Wątpię.