Polscy politycy tradycyjnie operują tymi samymi zbitkami słów, a wszystkie partie, jak jeden mąż, sięgają do słownika politycznego, w którym dominują takie pojęcia, jak: spokój, odpowiedzialność, Polska, praca, zaufanie, godność czy budowanie. Młodzi ludzie na to: "A świstak siedzi i zawija w papierki". Takie slogany do niczego nie przekonają wyborców. Wpadną jednym uchem, a wypadną niepostrzeżenie drugim. Dlatego właśnie "ciamciaramciam" na tym tle wypada lepiej - wprowadza bowiem jakiś nowy wydźwięk, porusza i sprawia, że ludzie zaczynają kojarzyć, kto i w jakim kontekście to powiedział.

Niestety jednak - nie ma w polskiej kampanii prawdziwych wyborczych haseł, ostrych jak brzytwy. Haseł, które rzeczywiście zrobiłyby furorę, jak np. we Francji "La France tranquille", czyli "spokojna Francja", za czasów Mitteranda, czy hasło, z którym szedł jak burza francuski kandydat na prezydenta Nicolas Sarkozy: "ensemble tout devient possible", czyli "razem wszystko jest możliwe". Na Zachodzie takie hasła podporządkowane są strategii partii i sprytnie tę strategię wyrażają. Ponieważ jednak w Polsce większość partii nie ma wyrazistej strategii, więc nie ma się co dziwić, że i ich slogany są jedynie przypadkowym zbiorem słów i wyrażeń. To, co po tej kampanii pozostanie - oprócz pustki merytorycznej - to powiedzonka, które wyszły poza utarty schemat, a które nawiązują do świata popkultury - czyli właśnie LPR-owskie "ciamciaramcia" czy PSL-owskie "prawdopodobnie najlepsza partia w Polsce".

Wychodzenie poza schematy w kampanii to połowa sukcesu. Dlatego wysmakowane "mordo ty moja", które pada w spocie wyborczym PiS, było świetnym i bardzo trafionym posunięciem. Okazało się bowiem, że jest przez ludzi rozpowszechniane, dobrze wyraża "język warszawki", trafiło do internetu, przeszło do zwyczajnych rozmów i zaczęło żyć własnym życiem. W ten właśnie sposób powstał twardy i jednocześnie sympatyczny przekaz. Z tego rodzaju komunikacją ewidentnie ma problem Platforma - nie jest bowiem w stanie wyprodukować nic równie śmiesznego. To zabawne, ale Donald Tusk nie wie również, jak odbić piłeczkę Romanowi Giertychowi i odwdzięczyć się za jego "ciamciaramcia". Od tych słów minęło już kilkadziesiąt godzin, a ze strony PO - tylko głęboka cisza. Tuskowi zostały rzucone rękawice, a on ich nie umie podnieść. I w tym momencie przegrywa. Trzeba bowiem pamiętać, że kampania wyborcza to walka na szybkie i celne riposty. Nad takimi odpowiedziami pracują sztaby specjalistów. I na każdą taką "mordo ty moja" czy "ciamciaramcia" powinna być wyprodukowana inna "kontrmorda". Kiedy jej nie ma, oznacza to tylko tyle, że lider konkurencyjnej partii został powalony na deski. Ku uciesze konkurentów i żenującej ciszy ze strony jego stronników. Oni chcą mieć silnego lidera, który szybko i celnie reaguje w takich sytuacjach.

Dobre hasła wyborcze poznaje się przede wszystkim po tym, że bardzo szybko przechodzą one do potocznego języka i pozostają w użyciu znaczenie dłużej niż tylko podczas kampanii. Ale do tego trzeba mieć albo świetne wyczucie języka i nastroju odbiorców, potrafić grać z aluzjami i trafić na dobry czas, albo mieć szczęście. Taką reklamą PiS - opartą na skojarzeniach - która powstała bez wiedzy partii, są żubry. Po tym jak Jarosław Marek Rymkiewicz w jednym z wywiadów porównał Polskę do żubra, reklama piwa: dwa żubry i spokój - jest automatycznie odnoszona do braci Kaczyńskich. No i jesteśmy blisko uznania żubrów za symbol budowy IV RP. Ostatnio plakat ten zauważyłem na Powiślu, tuż pod domem pana premiera. I roześmiałem się serdecznie. Na tym właśnie polega subtelna gra, którą sztaby wyborcze powinny umieć wychwycić i sprawnie wykorzystać.