Marcin Graczyk: Czy gruzińska ofensywa Lecha Kaczyńskiego pomoże mu w kształtowaniu jego wizerunku w Polsce?
Eryk Mistewicz*: Prezydent odnalazł swoją narrację, swoją opowieść, dzięki której może nawet przejść do historii.

Reklama

To zwiększy jego szanse na reelekcję?
Trudno przesądzać. Do wyborów zostało dużo czasu. Myślę, że prezydent na pewno wsłuchał się w głosy Polaków, którzy chcieliby widzieć w polityku drugiego Piłsudskiego, którzy czekają na twardego przywódcę, na konkretne działania, a to na pewno może mu pomóc w walce o prezydenturę. Politycy rozchwiani, zachowawczy i pasywni w opinii publicznej, i to nie tylko w Polsce, przegrywają. Ludzie nie uważają ich za facetów z klasą.

Czy Kaczyński wyjazdem do Tbilisi pokonał Donalda Tuska na krajowym podwórku?
Jeżeli Tusk nie zauważy, że Polacy wolą spędzać wieczory przy świeczkach bez gazu i benzyny w samochodach, za to z silnym wyrazistym przywódcą, to w naturalny sposób przegra. Żaden naród nie lubi polityków, którzy w sytuacjach trudnych chowają się do szafy.

Czy jednak wizja przymusowych wieczorów przy świecach nie przerazi Polaków?
Mam wrażenie, że nie. Każda wypowiedź polityka PO mówiącego, że Lech Kaczyński, oceniając sytuację w Gruzji, przesadził, zestawiona z obrazem filmowym dochodzącym do nas z Kaukazu wchodzi w totalny dysonans u odbiorcy. Ludzie widzą obrazy wojny, które do nich przemawiają. Widać krew, zgliszcza, umierające dzieci. Reakcja ludzi w takim wypadku zawsze jest emocjonalna. Kto pójdzie za tymi emocjami, ten wygra.

Reklama

A to nie jest tak, że prezydent chce budować swoją pozycję na głęboko zakorzenionej w nas rusofobii?
Zapewne tak. Ale polityk może się wsłuchać w te głos albo, tak jak kiedyś próbowała to robić Unia Wolności, ich nie zauważać i dojść do poziomu 4 proc. poparcia.